Sony A5100 - mały na zewnątrz, wielki w środku [test]

Sony A5100 pojawił się na rynku niespełna rok po premierze A5000. Czy tak krótki czas pozwolił na wprowadzenie znaczących zmian w stosunku do poprzednika?

Ten artykuł ma 6 stron:
Obecnie bezlusterkowce zdobywają coraz większą część rynku, a ich produkcją zajmują się właściwie wszystkie firmy. Ostatnio system bezlusterkowy zaprezentował Phase One w porozumieniu z firmą Apla, co jeszcze bardziej pokazuje, że ten typ aparatu to nie przemijająca moda.
Sony A5100 trafił do mnie na kilka dni przed wyjazdem do Barcelony, gdzie testowałem go podczas świąt. Do dyspozycji miałem obiektywy 16–50/3.5–5.6 OSS Power Zoom i Carl Zeiss 24/1.8. Sony A5100 będzie konkurował przede wszystkim z takimi aparatami jak: Olympus PEN E-PL7, Panasonic Lumix GF-6, Samsung NX300, Nikon 1J4 czy Fujifilm X-M1. Najbardziej jednak przypomina mi Olympusa E-PM2, którego nie ma już w sprzedaży.
Budowa i obsługa
Sony A5100 zbudowany jest z dobrej jakości chropowatego plastiku, pod warunkiem, że wybierzemy wersję czarną lub białą. Wersja brązowa, z którą miałem do czynienia na Photokinie, była śliska i zdecydowanie bardziej tandetna w odbiorze.
A5100 jest bardzo małym aparatem, szczególnie, że mieści w sobie matrycę w rozmiarze APS-C. Przez to grip jest dość płytki, a dodatkowo jest dość śliski, więc dłuższe fotografowanie A5100 nie należy do najbardziej komfortowych. Natomiast jego waga 283 gramów z podstawowym obiektywem powoduje, że jego noszenie jest bardzo komfortowe, bo aparatu w ogóle nie czuć na ramieniu czy szyi. To ponad 100 gramów mniej, niż kompaktowy Panasonic Lumix LX100.
Zobacz również: Zdjęcia ze smakiem, czyli fotografia kulinarna - sprzęt, światło, dodatki i sztuczki
Sam aparat wygląda dosć ciekawie, szczególnie ze względu na duży bagnet w stosunku do reszty korpusu, przez co w miejscu łączenia z obiektywem jest mocno zaokrąglony.
Na korpusie nie znajdziemy zbyt wielu elementów sterujących. Tylną ścianę prócz wyświetlacza, któremu przyjrzę się w dalszej części testu, zajmuje standardowy zestaw przycisków, składający się z nawigatora pełniącego funkcję koła nastaw, wraz z przyciskiem centralnym, przycisk menu, trybu odtwarzania, nagrywania filmów i zagadkowy przycisk „?”. Warto wspomnieć, że przciski nawigatora oraz przycisk „?” są programowalne, co jest szczególnie przydatne, bo w A5100 nie znajdziemy klasycznego menu podręcznego.
Na górze aparatu znajdziemy jedynie włącznik opleciony dźwignią zoomu i dźwignią włącznika, mikrofon stereo i wbudowaną lampę błyskową. Producent nie przewidział możliwości zamontowania zewnętrznej lampy błyskowej czy innych akcesoriów takich jak mikrofon czy wizjer. Dziwić może przełącznik zoomu w aparacie z wymienną optyką, ale podczas filmowania bardzo się przydaje umożliwiając płynne przejścia przy użyciu elektronicznie sterowanego zooma.
W Sony A5100 nie znajdziemy nawet koła trybów, co z punktu widzenia fotografa będzie uciążliwe, ale dla osoby, która fotografuje głównie w trybie Auto, może stanowić to zaletę. Tryby zmieniamy naciskając środek nawigatora. Po wyświetleniu wirtualnej tarczy wybieramy interesujący nas tryb.
Na lewej ścianie umieszczono zaślepkę kryjącą złącza USB, HDMI oraz kart SD/SDHC/SDXC, Memory Stick PRO Duo, Memory Stick PRO-HG Duo, Memory Stick XC-HG Duo. To dobre rozwiązanie, bo często w tańszych konstrukcjach sloty kart pamięci umieszczane są w komorze baterii, co utrudnia wymianę kart, kiedy fotografujemy z przypiętą stopką od statywu. Na dole oczywiście znalazła się klapka kryjąca baterię, która wytrzymuje około 350–400 zdjęć, co jest dobrym wynikiem. Na plus zasługuje również bardzo dokładny wskaźnik naładowania. Minusem jest jednak dołączona ładowarka, która na czas ładowania uziemia aparat. O ile w przypadku serii A7 była to bardzo duża wada, o tyle w przypadku amatorskiego A5100 można to przeboleć.
Na tylnej ścianie znalazł się również nowy ekran, który ma 921 tys. punktów (2x więcej od poprzednika). Wyposażony jest w przegub umożliwiający obrócenie ekranu od 180 stopni ku górze w kierunku obiektywu. To oczywiście ukłon w kierunku miłośników selfie. Dodatkowo ekran wyposażono w funkcję dotyku, która umożliwia łatwe wybranie punktu AF lub błyskawiczne wyzwolenie migawki. Obracając ekran w kierunku twarzy, aparat przestawia się w funkcję selfie, gdzie automatycznie włącza się 3-sekundowy samowyzwalacz. Może to mało ambitne, ale przydatne. Ekran ma jednak minus — jest dość ciemny i ma kiepskie powłoki przeciwodblaskowe, przez co fotografowanie w słońcu jest niezbyt wygodne.
Obsługa
Mimo tak małej ilości elementów sterujących fotografowanie A5100 jest przyjemne, szczególnie ze względu na możliwość przypisania funkcji 5 przyciskom i możliwości wybierania punktów AF dotykiem. Nie można oczekiwać również od tak amatorskiego korpusu świetnej ergonomii, ale A5100 pozytywnie zaskakuje. Na plus należy również policzyć szybkość zmiany ogniskowych w podstawowym obiektywie 16–50/3.5–5.6 OSS.
Menu
Lubię układ menu w aparatach Sony. Standardowo podzielone jest na 6 zakładek, w której znajdziemy odpowiednią ilość kart. Dodatkowo istnieje możliwość ułożenia zakładek w formie kafelków, za czym osobiście nie przepadam. Wszystkie funkcje są dobrze opisane i nie powinny przysporzyć kłopotu nawet amatorowi. Funkcje przypisane do przycisków funkcyjnych wyświetlane są na ekranie fotografowania, natomiast szkoda, że nie znajdziemy klasycznego menu podręcznego.
Ten artykuł ma 9 komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze