Sony A7S II - test pogromcy szumów
Niech niezmieniony wygląd Sony A7S II Was nie zmyli. W tym aparacie zmieniło się dużo więcej, niż tylko cena i nowy znaczek.
Opis i specyfikacja
Pisząc kilka miesięcy temu test Sony A7R II wspominałem o piątym, bezlusterkowym, pełnoklatkowym aparacie, w przeciągu półtora roku. Dziś mogę napisać, że w niespełna 2 lata Sony zaprezentowało 6 tego typu aparatów, a do tego - 2 modele kompaktowe. To pokazuje determinację Sony i chęć zaoferowania klientom bogatego portfolio specjalistycznych produktów. Dziś przedstawiamy test Sony A7S II, czyli aparatu o bogatych możliwościach filmowych i ekstremalnie wysokim ISO.
Sony w ostatnim czasie zdecydowanie skupia się na serii A7, żadna z wcześniejszych serii nie była tak szybko rozbudowywana. Co ciekawe, chociaż poszczególne linie (A7/R/S) nie różnią się między sobą wyglądem, to różnic wewnątrz aparatów jest naprawdę dużo i nie mówię tu tylko o matrycy.
Sony A7S II, podobnie jak A7R II, nie znajdzie na rynku zbyt wielu konkurentów, szczególnie że według moich obserwacji, więcej osób jest nim zainteresowanych pod kątem filmowania, a nie fotografowania. Osoby rozważające zakup A7SII mogą wziąć pod uwagę Nikona Df i D4, a także Canona 1Dx, jeżeli chodzi o jakość zdjęć, na ekstremalnie wysokich czułościach. W kwestii filmowania konkurentami mogą być Panasonic Lumix GH4, a także kamery, takie jak Canon C100 czy konstrukcje Black Magic. Natomiast nie ma na rynku produktu, który można byłoby traktować jako bezpośredniego konkurenta we wszystkich kategoriach.
Budowa i obsługa
Korpus nie różni się od starych braci - jedyna różnica to niebieska literka S. W stosunku do poprzednika aparat urósł i ma mocniej zaznaczony grip. Rzeczywiście - druga generacja A7 lepiej leży w dłoni, ale według mnie, straciła na lekkości. Zmieniono również układ przełączników i niektórych przycisków. Koła nastaw są nieco węższe i bardziej wysunięte, choć ich obsługa nie należy do najwygodniejszych na rynku. W drugiej generacji zmieniono również wykończenie - błyszcząca farba została zastąpiona matową, o nie tak głębokim kolorze czerni.
Aparat wykonany jest oczywiście ze stopu magnezowego, a miejsca styku z dłonią pokryte są przyjemną w dotyku gumą. Całość dobrze leży w dłoni, a waga 627 gramów nie odbije się bardzo negatywnie na naszym kręgosłupie. Oczywiście dużo zależy od obiektywów, które do niego dołączymy - w końcu muszą pokrywać pole obrazowe pełnej klatki, a to wymusza większe wymiary.
Na górnej ścianie umieszczono koło trybów wyposażone w blokadę. Nie jestem jej fanem - koło i tak ma duży opór i nie zdarzyło mi się ani razu przekręcić go niechcący w modelu A7/II (które blokady nie mają). Dodatkowo przycisk blokady jest głęboko osadzony i niezbyt wygodny w obsłudze. Obok niego umieszczono koło kompensacji ekspozycji - jego obsługa jest wygodna i bardzo przydaje się w codziennym fotografowaniu.
Nad kołami umieszczono dwa przyciski funkcyjne, a także spust migawki opleciony włącznikiem, pod którym umieszczono jedną z tarcz nastaw.
Tylną ścianę pokrywa w większości duży, odchylany, 3-calowy ekran o rozdzielczości 1 228 800 punktów. Szkoda, że nie został wyposażony w funkcję dotyku - fotografując bezlusterkowcami Panasonika czy Olympusa, jednak mocno doceniam tę możliwość, szczególnie przy wyborze punktów AF. Mamy możliwość odchylenia go ok. 100 stopni ku górze i 45 w dół, a plus należy się za dobre licowanie z obudową.
Obok ekranu umieszczono 4-kierunkowy nawigator, który pełni funkcję kolejnego koła nastaw, klasyczne koło nastaw, dwa przyciski funkcyjne, przycisk menu poręcznego, włącznik trybu przeglądania zdjęć, a także przełącznik trybu AF/MF i blokady ekspozycji oraz niewielki przycisk nagrywania wideo.
Koło, pełniące funkcję nawigatora, ma bardzo mały opór, więc nie polecam przypisywania go do zmiany funkcji, bez wcześniejszego aktywowania jej danym przyciskiem. Użytkując Sony A7 II początkowo koło odpowiadało za zmianę ISO, natomiast trzymając aparat na szyi, podczas chodzenia, obracało się, co skutkowało tym, że ISO Auto przełączało się na ISO 50, a część zdjęć dziennych robiłem przy ISO 2500.
Nad głównym ekranem umieszczono duży wizjer OLED o rozdzielczości 2.36 mln punktów. Jego użytkowanie jest bardzo wygodne - obraz jest wyraźny, ostry i nie występuje problem ze smużeniem czy zmienioną kolorystyką, która mogłaby wynikać z konstrukcji OLED. Dobra robota.
Pod zaślepkami znajdziemy szereg złączy - HDMI, USB (z funkcją ładowania), mikrofonu i słuchawek. Slot kart obsługuje karty SD/SDHC/SDXC/Memory Stick Duo. Na dolnej ścianie umieszczono akumulator, który pozwoli na zrobienie około 350 zdjęć w normalnym trybie fotografowania. Robiąc sesje zdjęciowe, gdzie zdjęć powstaje znacznie więcej, w krótkim czasie, używając Sony A7II bez problemu osiągnąłem wynik 600 zdjęć. Kupując Sony A7S II w zestawie znajdziemy dwa akumulatory, a także klasyczną ładowarkę. Przy zakupie A7II, w zestawie znajduje się tylko ładowarka USB, pozwalająca ładować akumulatory tylko w aparacie. Plus należy się za dokładny wskaźnik naładowania akumulatora.
Aparat jest dobrze wykonany, ma rozsądne rozmiary (choć według mnie niepotrzebnie powiększono w stosunku do poprzednika), niezłą ergonomię i świetny wizjer. Minus należy się za niepotrzebną blokadę koła trybów i trochę zbyt głęboko osadzone koła nastaw.
Obsługa
Dostając kolejne modele Sony A7 nauczyłem się, że aparat z ustawieniami fabrycznymi nie jest wygodny w obsłudze. Potrzebne funkcje są głęboko w menu, a wyjeżdżające animacje zmiany czasu czy przysłony, tylko drażnią. Na szczęście aparaty Sony i Panasonika mają najbogatsze możliwości personalizacji, więc po spędzeniu kilkudziesięciu minut na dostosowywaniu aparatu do swoich potrzeb, nagle okazuje się, że wszystko jest pod ręką. Szkoda tylko, że w serii A7 nie znajdziemy dotykowego ekranu.
Możliwości personalizacji jest naprawdę dużo. Do zaprogramowania mamy 4 dedykowane przyciski, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zmienić działanie kolejnych 7 przycisków, do każdego z nich dopisując jedną z ponad 60 funkcji.
Jeśli połączymy to wszystko z wygodnym chwytem, po kilku dniach będziemy w stanie obsługiwać aparat niemal z zamkniętymi oczami. Najbardziej doświadczyłem tego fotografując ostatnio w Dubaju modelem A7II - pierwsze dni były ciężkie, ale po przyjeździe ciężko było mi się rozstać z tym aparatem.
Menu
Układ jest charakterystyczny dla wszystkich aparatów Sony. U góry umieszczono 6 zakładek o różnej liczbie kart. To, czego mi zabrakło, to personalizowana karta, z której bardzo często korzystam fotografując Canonami. Menu jest obszerne, nieźle opisane, ale niezbyt dobrze uporządkowane. Niemal wszyscy producenci funkcje wideo umieszczają w jednym miejscu. W A7SII gdzie indziej ustawiamy wielkość wideo, gdzie indziej profile barwne, a jeszcze gdzie indziej peaking i zebrę. Menu od początku serii A7 bardzo się rozrosło i według mnie powinno zostać zaprojektowane na nowo, szczególnie że najwięcej nowości znajdziemy w funkcjach wideo.
Na szczęście mamy menu podręczne, które aktywujemy przyciskiem „Fn”. Składa się ono z 12 elementów, które możemy zaprogramować do swoich potrzeb. To dobrze, szczególnie jeśli zajmujemy się określonym typem fotografii czy filmujemy - w tym miejscu możemy zebrać najpotrzebniejsze elementy. Tu zasada jest podobna, jak w przypadku personalizacji przycisków - trzeba spędzić trochę czasu z aparatem, żeby jego obsługa była wygodna.
Fotografowanie w praktyce
Fotografowanie aparatami Sony serii A7 jest wygodne i naprawdę przyjemne, pod warunkiem, że dostosujemy przyciski i menu do naszych potrzeb. W porównaniu do lustrzanek o podobnych parametrach bardzo doceniam mniejszą wagę, niepozorność, nieco cichszą pracę, a także wizjer elektroniczny. Co prawda początkowo nie lubiłem patrzeć w mikroskopijne ekrany, ale obecnie wizjery w nowych aparatach są naprawdę bardzo dokładne i co ważne - pokazują dokładnie taki obraz, jak zostanie zarejestrowany. Wizjer pokazuje bieżącą ekspozycję, więc bez problemu można szybko nanosić korekty. Z mojego punktu widzenia to naprawdę duża zaleta, choć jak wszyscy wiemy - klasyczne wizjery też mają cały szereg plusów.
Dobrze, że Sony obok rozwoju korpusów rozwija również linię obiektywów, bo z powodu braku równowagi pojawiały się zarzuty na początku drogi tej linii aparatów. Obecnie na rynku mamy już całkiem przyzwoite portfolio dobrych szkieł. Dodatkowo, nie wszystkie obiektywy są bardzo drogie - Sony FE 28 mm f/2 kupimy już za około 1600 zł, co jest rozsądną ceną. Warto również wspomnieć o świetnej serii Batis Zeissa, czy niedrogich obiektywach Samyanga. Tak jak wspominałem w teście A7RII - czekam na ruch Sigmy, wtedy będzie jeszcze ciekawiej.
Szybkość i wydajność
Na te parametry mocno narzekałem w pierwszej generacji linii A7. Druga nadal nie jest idealna, ale jest znacznie lepiej, niż u poprzedników. Aparat włącza się około 2 sekundy i co ważne - wyeliminowano opóźnienia reakcji przycisków na ich wciskanie. Wszystko wreszcie działa płynnie, bez opóźnień. Nawet po wykonaniu seri RAW’ów aparat nie zwalnia, możemy zmieniać funkcje w menu. Musimy jedynie poczekać, żeby móc obejrzeć zdjęcia zapisywane na karcie.
Szybkość wykonywania zdjęć seryjnych wynosi 5 kl./s. Zapisując pliki JPG seria trwa około 12 sekund, dla plików RAW - około 6 sekund, a dla duetu RAW + JPG - 5 sekund. W porównaniu do A7R II wyniki trochę zaskakują, bo przy 42-megapikselowych plikach aparat wypada tylko trochę gorzej (5.5 sekundy dla RAW + JPG i 4.5 sekundy dla RAW). Niemniej jednak to i tak niezły wynik.
Autofokus
To, co mnie dziwi, to zróżnicowanie układów AF we wszystkich aparatach serii. A7 II i A7R II korzystają z detekcji fazy i kontrastu (A7R II - 399 punktów detekcji fazy!), podczas gdy w A7S II zastosowano układ bazujący na detekcji kontrastu z 169 punktami o czułości do -4EV. W praktyce - układ działa bardzo podobnie do tego w A7II i nieco gorzej niż w A7R II. Mimo tak dużych różnic technicznych, przełożenie na praktykę nie jest tak odczuwalne. Układ jest dość szybki i przede wszystkim celny. Na plus należy policzyć sprawne ostrzenie na oko, co chwaliłem już w poprzednich A7. Tak czy inaczej aparat raczej nie zachęca do pracy reporterskiej, a nieco spokojniejszej. Co ważne, A7S II naprawdę dobrze radzi sobie z ustawianiem ostrości w kiepskich warunkach oświetleniowych.
Stabilizacja
Podobnie jak w całej linii A7 drugiej generacji, również A7S II otrzymał stabilizację sensora. Stabilizacja jest taka sama, jak w przypadku starszych braci. Producent deklaruje wydajność rzędu 4.5 EV. Test przeprowadziłem z obiektywem Zeiss Batis 25 mm f/2, przy czym za bazowy czas uznałem czas 1/30 sekundy. Następnie wydłużałem go o 1EV i robiłem po 5 zdjęć. Za skuteczne działanie uznawałem wynik, gdzie na 5 zdjęć, 3 były ostre.
Stabilizacja radzi sobie bardzo dobrze, chociaż patrząc na ekran nie mamy wrażenia bardzo mocnego stabilizowania obrazu. Przy ogniskowej 25 mm udało mi się zejść do czasu 1/2 sekundy, gdzie 3 na 5 zdjęć było ostrych. Wydłużenie czasu do 1 sekundy spowodowało poruszenie wszystkich zdjęć w serii. Przy stabilnym chwycie wydajność mogę ocenić na 4 EV, natomiast w codziennym fotografowaniu lepiej ograniczyć wydłużanie czasu do nie więcej niż 3EV od bazowego czasu. Tak czy inaczej to bardzo dobry wynik.
Filmowanie
Sony A7S II to obecnie najbardziej zaawansowany aparat w kwestii filmowania. Wszystkie opcje zapisu wyszczególniłem w tabeli poniżej. Skupmy się jednak na najważniejszych aspektach. W stosunku do poprzednika zmieniło się sporo, mimo że pierwsza generacja w momencie premiery miała również najbardziej zaawansowane funkcje filmowe. Największą zmianą jest możliwość nagrywania filmów 4K bezpośrednio na kartę. Bitrate wynosi przy tym do 100 Mbps przy wykorzystaniu kodeka X-AVCS. W trakcie nagrywania działa również 5-osiowa stabilizacja. Nie jest ona tak wydajna jak np. w Sony RX10 II czy Olympusie E-M5 Mark II, co widać szczególnie podczas chodzenia z aparatem, ale bardzo przydaje się w statecznych scenach, skutecznie tłumiąc drgania rąk.
Kolejną nowością jest krzywa S-Log3 zapewniająca jeszcze bardziej surowy obraz niż dotychczasowa S-Log2. Obraz ma jeszcze więcej szczegółów w cieniach i światłach, natomiast oglądanie go bez korekcji jest wręcz męczące dla oczu. Kolejną nowością jest funkcja "gamma assist". Jej zadaniem jest nałożenie podglądu LUT'a na ekran, dzięki czemu obraz na ekranie wygląda zdecydowanie lepiej, ale zapis na kartę odbywa się z wybranym profilem. Rzeczywiście profile S-Log2 i S-Log3 mają zdecydowanie większą rozpiętość niż inne "płaskie" profile w aparatach pozostałych producentów, za to należy się duży plus.
Warto również wspomnieć o funkcji HFR, która umożliwia nagrywanie z prędkością 120 kl./s przy zachowaniu rozdzielczości Full HD. Takiej funkcji na próżno szukać w innych aparatach przy zachowaniu tak dużej rozdzielczości. Kolejny duży plus!
Sam obraz jest bardzo szczegółowy i świetnej jakości bez żadnych widocznych artefaktów. Matryca sczytuje wszystkie piksele i dopiero tak duży obraz jest przeskalowywany do żądanej rozdzielczości, co owocuje rewelacyjną ostrością klipów. Na minus należy jednak policzyć spory efekt rolling shutter, choć w porównaniu do poprzednika jest nieco mniej drażniący. Autofokus podczas filmowania działa, choć jest dość ospały. O ile przy zmianie ostrości z bliskiego na dalszy plan, zmiana następuje dość szybko i płynnie, o tyle gdy w kadrze pojawi się obiekt bliżej obiektywu, zmiana ostrości odbywa się z opóźnieniem. Co jednak ważne, nie ma problemu z rozostrzaniem obrazu.
Sony A7S II pracuje na ekstremalnie wysokich ISO. O samych szczegółach matrycy dowiecie się więcej z kolejnego rozdziału, natomiast mamy możliwość pracy do ISO 409600. Obraz do ISO 6400 pozostaje niemal zupełnie gładki. Kolejne wartości wprowadzają widoczne zaszumienie, natomiast ISO 25600 należy traktować jako używalne - obraz wciąż wygląda nieźle. ISO 51200 i 102400 nadal możemy użyć w niektórych, ekstremalnych sytuacjach, choć obraz jest już bardzo mocno zaszumiony. Ostatnie dwie czułości są rzeczywiście imponujące, ale nie wyobrażam sobie ich użycia w codziennym filmowaniu - obraz jest bardzo złej jakości. Domyślam się jednak, że użycie takich czułości będzie rzadkością. Filmując Warszawę po zmierzchu, parametry ekspozycji przy ISO 409600 wynosiły 1/100s i f/16.
Nowe A7S w stosunku do poprzednika weszło na kolejny poziom. Dodając stabilizację, 120 kl./s przy Full HD, nowy profil S-Log3 pokazało, że to obecnie najlepszy aparat do filmowania na rynku. Konkurencja ma jeszcze długą drogę przed sobą, bo A7S II w tej kwestii jest nie o krok, a o kilka kroków z przodu.
Szumy
W Sony A7S II zastosowano ten sam sensor, co w poprzedniku. To konstrukcja Exmor CMOS o rozdzielczości 12 megapikseli, obsługiwana przez procesor Bionz X. Matryca pracuje w zakresie ISO 100-409600, przy czym maksymalna natywna czułość to ISO 102400. Dodatkowo mamy możliwość zapisu 14-bitowych, niekompresowanych plików RAW, co może okazać się przydatne przy ekstremalnym wyciąganiu szczegółów z cieni i świateł. To obecnie ostatni pełnoklatkowy aparat na rynku o tak małym zagnieżdżeniu pikseli, co w połączeniu z nowoczesną technologią sprawiło, że czułość może być wywindowana tak wysoko. Pierwsze, bardzo delikatne zaszumienie, zauważymy przy ISO 1600. Do ISO 12800 jakość zdjęć jest bardzo dobra. Mocniejszy szum zobaczymy dopiero przy ISO 25600, ale nie dostrzeżemy żadnych przebarwień. Zielonkawy zafarb pojawia się przy ISO 102400, a zaszumienie jest już znaczące, aczkolwiek w ostateczności możemy skorzystać z tej czułości. ISO 204800 mocno degraduje jakość, ale po przekonwertowaniu zdjęć do czerni i bieli i dobrym naświetleniu zdjęć, można z niego skorzystać. Ostatnia wartość wprowadza mocny zafarb i bardzo mocne zaszumienie, więc została dodana już na wyrost.
Detale
Z detalami nowy Sony radzi sobie świetnie, choć oczywiście ze względu na niewielką rozdzielczość, do reprodukcji szczegółowych scen są lepsze aparaty - choćby A7R/II. Pierwszą degradację mniejszych szczegółów zaobserwujemy przy ISO 3200, choć jakość nadal jest bardzo dobra. Większy spadek jakości zobaczymy dopiero przy ISO 12800, ale nadal ciężko mieć większe zastrzeżenia do jakości obrazu. ISO 51200 degraduje już większe detale i nie sprawdzi się przy fotografowaniu szczegółowych obiektów. Największy spadek ostrości dostrzeżemy przy ISO 204800, a przy ISO 409600 jakość jest już naprawdę zła.
Szumy i detale w praktyce
Test plików RAW
Tu pokazujemy jakie wyglądają pliki RAW z przywróconymi szczegółami z jasnych i ciemnych partii zdjęć. (Adobe Lightroom CC 2015, shadows +100, highlights -100)
Zdjęcia przykładowe
Wszystkie zdjęcia zostały zrobione w trybie RAW i wywołane w Lightroom CC 2015 przy standardowych ustawieniach.
Podsumowanie
Co nam się podoba
Sony A7S II to bardzo udane rozwinięcie poprzednika. Największy plus dostaje za rewelacyjną jakość obrazu na wysokich czułościach, bardzo bogate możliwości filmowe - 4K nagrywane na kartę, krzywa S-Log3, czy 120 kl./s przy Full HD. Warto zwrócić uwagę na wydajną stabilizację i bardzo duże możliwości personalizacji.
Co nam się nie podoba
Na minus trzeba policzyć coraz mocniej zagmatwane menu, niezbyt mocny akumulator, a także niepotrzebną blokadę koła trybów. Koło nastaw zespolone z nawigatorem działa zbyt lekko, a dwa pozostałe są trochę zbyt głęboko osadzone. Mam nadzieję, że zostanie to poprawione w kolejnej generacji A7.
Werdykt
Sony A7S II to bardzo udany aparat, który trafi do osób o konkretnych potrzebach, przede wszystkim do filmowców, bo możliwości nagrywania wideo są naprawdę godne podziwu. Zastanawiam się tylko czy możliwości filmowe w A7R II nie podgryzą nieco monopolu A7S, ale to zweryfikuje rynek. Z punktu widzenia fotografa to również świetny aparat, szczególnie jeśli interesuje nas fotografowanie po zmroku i bardzo dobra jakość zdjęć w gorszych warunkach oświetleniowych. Bez żadnego problemu możemy korzystać z ISO 25600 bez znacznego spadku jakości, co w innych konstrukcjach wiąże się z mocnym zaszumieniem i spadkiem ilości detali. Tu Sony wyprzedza konkurencję.
Sony A7S II to bardzo dobrze zaprojektowany aparat, który na pewno znajdzie swoje miejsce na rynku. Tuż po jego wejściu na rynek kupiło go wiele firm wypożyczających sprzęt filmowy. Nic dziwnego, jest tego wart. Cena około 14000 zł oczywiście nie jest niska, szczególnie że jest znacznie wyższa niż poprzednika w dniu premiery. Z drugiej strony, za tę cenę, otrzymujemy szereg udogodnień, które też muszą kosztować. Poza tym porównując cenę do aparatów oferujących podobną jakość obrazu na wysokich czułościach czy kamer oferujących porównywalne możliwości filmowe - te 14000 zł przestaje wyglądać tak strasznie.