Olympus PEN E‑PL7 - godny kontynuator serii [test]
Olympus niedługo przez Photokiną pokazał następce modeli E-PL5 i E-PL6. Czy nowy przestawiciel serii Lite, popularnych Penów, zadowoli klientów?
18.10.2014 | aktual.: 18.10.2014 08:52
Olympus nieco pogubił się w wypuszczaniu swoich aparatów na rynek. W Europie od dwóch lat dostępny jest model E-PL5, natomiast w Azji na przełomie maja i czerwca 2013 roku pojawił się model E-PL6, który z kolei zadebiutował rok później w Europie. Tak więc na naszym rynku w przeciągu kilku miesięcy dostaliśmy dwa, kolejne modele serii Lite. E-PL7 będzie konkurował przede wszystkim z innymi bezlusterkowcami, takimi jak Panasonic G6, Sony A6000, ale również z lustrzankami Canon 600 i 700D, Nikon D5200 i D5300.
Budowa i obsługa
Mimo że obecnie E-PL7 jest najniższym modelem w ofercie Olympusa, zrobiony jest z wysokiej jakości materiałów. Korpus wykonany jest z metalu pokrytego czarnym lakierem. Front pokryty jest tworzywem o fakturze skóry, a dobry chwyt zapewnia wyraźnie zaznaczony grip i gumowane miejsce pod kciuk. E-PL7 znacząco upodobnił się do modelu E-P5 - to zdecydowanie dobry kierunek! Aparat wraz z obiektywem, baterią i kartą waży około 460 gramów, więc jest lekki, ale solidny.
Tylną ścianę w większości pokrywa 3-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 1,04 mln punktów wyposażony w funkcję dotyku. Dodatkowo ekran zamontowany jest na przegubie, przez co możemy odchylić go o 80 stopni w górę i aż 180 w dół. Mocowanie ekranu to jedno z najdziwniejszych, z jakim miałem do czynienia, ale sprawia wrażenie solidnego. Minusem tak dużej możliwości manipulacji położeniem ekranu jest fakt, ze jest on strasznie gruby i patrząc na aparat ma się wrażenie, że ekan został pożyczony z innego aparatu, bo zupełnie do niego nie pasuje. Niestety - chcąc mieć możliwość robienia zdjęć selfie, musimy pogodzić się z tym faktem. W modelu E-P5 ekran wygląda zdecydowanie lepiej, dobrze licuje się z obudową, ale o selfie możemy zapomnieć.
Obok ekranu znajdziemy zestaw standardowych przycisków wraz z nawigatorem w kształcie koła. Wszystkie przyciski są odpowiednio opisane, mają wyraźny skok, a bardziej płaski przycisk nagrywania filmów sprawi, że nie naciśniemy go przypadkowo. Nad miejscem na kciuk znalazły się jeszcze przyciski zoomowania obrazu. Na górnej ścianie znalazł się włącznik, koło trybów i spust migawki umieszczony w kole nastaw. Obydwa koła są przyjemnie perforowane i chodzą z odpowiednim oporem. Olympus bardzo dobrze radzi sobie w dopasowaniu tych elementów tak, aby użytkownikom wygodnie obsługiwało się te aparaty. W związku z tym, że to aparat z niższej półki niż E-P5 czy OM-D E-M10, koło nastaw znalazło się tylko jedno, ale obsługa aparatu w trybie manualnym również nie sprawia problemu. Na prawej ścianie znalazło się gniazdo USB i HDMI, natomiast pod klapką w dolnej części aparatu - miejsce na akumulator i slot kart SD.
Warto również wspomnieć o gorącej stopce i gnieździe akcesoriów, które posłużą nam do wpięcia lampy błyskowej, wizjera elektronicznego, bądź mikrofonu.
Obsługa
Olympus PEN E-PL7 naprawdę dobrze leży w dłoni, a obsługa aparatu to czysta przyjemność. PEN reaguje natychmiastowo na wszystkie polecenia. Mimo że nie znajdziemy na jego obudowie wielu elementów sterujących, to w wielu sytuacjach pomoże nam dotykowy wyświetlacz, który działa bardzo precyzyjnie. Wybieranie punktów AF przy pomocy dotyku jest niesamowicie wygodne. W sprawnej obsłudze pomaga również menu podręczne, któremu przyjrzę się w dalszej części testu. E-PL7 chwali się również funkcją selfie, która uaktywnia się w momencie obrócenia ekranu o 180 stopni.
Wtedy obiektyw ustawia się w położeniu najszerszego kąta, a na ekranie wyświetla się przycisk, który po wciśnięciu aktywuje migawkę w odstępie około sekundy. Możemy również wybrać opcję 3 zdjęć w odstępach co pół sekundy. I wiecie co? To rzeczywiście dobrze działa. Do aparatu dołączony jest akumulator, który wystarcza na około 350 zdjęć, co jest niezłym wynikiem. Oczywiście nie zabrakło klasycznej ładowarki.
Menu
Standardowe menu podzielone jest na 5 głównych zakładek, natomiast w menu ustawień aparatu znajdziemy całe mnóstwo funkcji, które pozwolą nam spersonalizować aparat. Zabrakło dobrego tłumaczenia, o czym wspominałem już dawno. „Fleksja ekspozycji” czy „resetobiekt" - myślę że warto przyjrzeć się temu w kolejnych modelach. Na szczęście przy każdej funkcji możemy wcisnąć przycisk „info”, dzięki czemu pokaże się małe okienko z objaśnieniem działania funkcji - za to duży plus.
Nie zabrakło również menu podręcznego, które uaktywniamy przyciskiem „ok”. W prawej części ekranu wyświetlane są funkcje, a na dole ich wartości. To bardzo wygodne, bo mamy niemal natychmiastowy dostęp do większości funkcji, a ekran menu podręcznego właściwie nie zakrywa nam kadru, więc bez problemu możemy ustawiać odpowiednie opcje bez utraty obserwacji kadru.
Fotografowanie w praktyce
Fotografowanie bezlusterkowymi Olympusami należy do przyjemnych. Dobry chwyt w połączeniu z szybką i wygodną obsługą sprawiają, że czas spędzony z Olympusem naprawdę miło się wspomina. Na uwagę zasługuje fakt bardzo dużej dostępności świetnych obiektywów. Aparaty mikro 4/3 nie cierpią już na choroby wieku dziecięcego - poza tym współpraca Olympusa z Panasonikiem w opracowanie jednego systemu, dla użytkowników działa jak najbardziej na plus. Nie sposób wspomnieć również o trzyosiowej stabilizacji, która działa naprawdę wydajnie. Oczywiście daleko jej jeszcze do 5-osiowej z OM-D E-M5 i E-M1, czy Pen E-P5, ale i tak działa naprawdę dobrze.
Autofokus
Aparaty mikro 4/3 mogą pochwalić się jednym z najlepszych układów AF na rynku. Warto wspomnieć, że działa on tylko na zasadzie detekcji kontrastu, ale jest bardzo szybki i celny. Jeśli dodamy do tego możliwość wyboru punktów AF dotykiem, mamy do czynienia z naprawdę świetnym układem. W dobrych warunkach oświetleniowych AF ostrość ustawia niemal natychmiast, nie ma również problemu kiedy na jednym zdjęciu fotografujemy krajobraz, a zaraz robimy portret - nie zdarzyło mi się, żeby układ nie nadążył. W gorszych warunkach oświetleniowych, AF działa nieco wolniej, ale rzadko kiedy poprawne wyostrzenie obiektu trwa więcej niż sekundę.
Szybkość i wydajność
Aparat nawet z obiektywem wyposażonym w sterowanie elektroniczne włącza się w niespełna dwie sekundy. To dobry wynik. Na duży plus zasługuje reakcja spustu migawki - jest natychmiastowa. Jeśli połączymy to z dobrym układem AF, zrobienie ostrego zdjęcia trwa ułamek sekundy. Szybkość wykonywania zdjęć seryjnych wynosi maksymalnie 8 kl./s przy wyłączonej stabilizacji i zablokowanej ostrości. Aparat z maksymalną prędkością zapisuje 16 RAW-ów lub 36 plików JPG. Możemy również wybrać tryb „L”, w którym aparat robi niespełna 4 kl./s. Dodatkowo mamy możliwość spersonalizowania poszczególnych prędkości. Dla przykładu w trybie „H” możemy wybrać prędkość 8, 7, 6, 5 i 4 kl./s. Na plus należy również policzyć szybkie opróżnianie bufora. Już po krótkiej przerwie w serii, możemy fotografować z pełną prędkością. Nie ma również problemu w poruszaniu się po menu. Jedynie tryb odtwarzania można włączyć dopiero po kilku sekundach.
Filmy
Olympus PEN E-PL7 ma dość ograniczone możliwości nagrywania wideo z punktu widzenia kogoś, kto się na tym zna. Oczywiście nie zabrakło filmowania w rozdzielczości Full HD, wydajnej stabilizacji i niezłego, ciągłego autofokusu. Nie ma jednak możliwości wybrania chociażby liczby klatek na sekundę czy peakingu. Jakość nagrań nie zachwyca, obraz nie jest zbyt szczegółowy, widać że jest wyraźnie kompresowany. Minusem jest również mocne migotanie obrazu podczas używania zoomu. Mamy za to możliwość filmowania w trybach PASM, ale również nakładania np. efektu starego filmu czy efektu ducha (choć zastosowanie tych funkcji jest raczej marginalne).
Funkcje dodatkowe
E-PL7 wyposażono w Wi-Fi, a z poziomu urządzeń mobilnych aparat obsługujemy aplikacją Olympus Image Share. Połączenie z aparatem jest naprawdę łatwe - możemy zrobić to klasycznie wpisując hasło lub przy pomocy kodu QR generowanego przez aparat. Aplikacja działa stabilnie i szybko, a obraz jest dobrej jakości. Dodatkowo mamy możliwość manualnej zmiany parametrów, ale również położenia zoomu. Prócz tego możemy zgrywać zdjęcia bezpośrednio na smartfon/tablet, obrabiać je czy dodawać geotagi. Olympus naprawdę postarał się przy tworzeniu tej aplikacji.
Jakość zdjęć - szumy
Matryca i procesor to ten sam tandem (matryca Live MOS 16 megapikseli i procesor True Pic VII), który znajdziemy we flagowym OM-D E-M1. Do ISO 800 szum właściwie nie występuje. Wartości ISO 1600 i 3200 utrzymują wysoką jakość, choć zaszumienie jest już widoczne. Największy skok następuje po przejściu na ISO 6400, gdzie pojawiają się pierwsze przebarwienia. ISO 12800 jest ostatnią używalną czułością, choć należy robić to w ostateczności.
Jakość zdjęć - oddanie szczegółów
W naszych testach używamy Adobe Camera RAW do wywoływania plików RAW i na tej podstawie oceniamy jakość fotografii. Niestety w momencie testowania nie byliśmy w stanie otworzyć plików w aplikacjach Adobe. Fotografie zostały wywołane w Olympus Viewer 3 z wyłączonym odszumianiem, natomiast zdjęcia i tak wyglądają na odszumione. Do ISO 1600 szczegółowość jest na wysokim poziomie, ISO 3200 prezentuje się również naprawdę dobrze. Kolejna wartość mocno degraduje szczegóły, natomiast dwie najwyższe zupełnie nie nadają się do fotografowania szczegółowych obiektów.
Zdjęcia przykładowe
Wszystkie zdjęcia zostały zrobione w trybie RAW, a następnie wywołane w Olympus Viewer 3 przy wyłączonym odszumianiu. Więcej zdjęć znajdzie na naszym profilu w serwisie flickr.
Podsumowanie
Co nam się podoba
Podoba mi się przede wszystkim wysoka jakość wykonania korpusu, a sam aparat jest bardzo ładny jeśli patrzymy na jego front. Na ciepłe słowa zasługuje również jego obsługa, która jest bardzo prosta i szybka. Warto wspomnieć również o wydajnej stabilizacji, dobrej jakości zdjęć i błyskawicznym i celnym układzie AF.
Co nam się nie podoba
To, co mocno razi w E-PL7 to gruby wyświetlacz, który wygląda jak doklejony z innego modelu. Można tłumaczyć to zaawansowanym systemem jego uchylania, co nie zmienia faktu, że mocno szpeci aparat. Denerwujący jest również tryb filmowy, który nie ma żadnych zaawansowanych funkcji, a sama jakość filmów pozostawia sporo do życzenia.
Werdykt
Olympus PEN E-PL7 to bez dwóch zdań udany aparat. Producent konsekwentnie ulepsza kolejne modele, choć w przypadku E-PL7 nie mamy do czynienia z takim przeskokiem jak przy zmianie modelu z E-PL3 na E-PL5. Nowy Olympus to dobry aparat, który zadowoli przede wszystkich amatorów i osoby, które dużo podróżują. Z punktu widzenia fotografa możliwość robienia selfie może nie jest na pierwszym miejscu, ale klienci na pewno to docenią. Cena 2200 zł z obiektywem manualnym i 2700 zł z obiektywem EZ jest moim zdaniem odpowiednio wyważona, choć oczywiście w niedługim czasie na pewno spadnie. Warto również rozważyć nieco większy model E-M10.