Subiektywny test aparatu Leica M-P (typ 240)

Subiektywny test aparatu Leica M-P (typ 240)29.01.2015 14:56
Michał Massa Mąsior

Dla jednych przedmiot pożądania, dla innych powód do drwin. Niemiecka marka, słynąca z bardzo precyzyjnych, ręcznie wykonywanych sprzętów fotograficznych  ma jednak wciąż swoich wyznawców, a duża część najsłynniejszych zdjęć świata powstała właśnie przy użyciu aparatów Leica serii M. Zastanówmy się jednak, czy w dzisiejszych czasach Leica M-Pnie jest już tylko gadżetem dla snobów?

Do testu wybrałem aktualnie najnowszy model Leica M-P 240. Wysoka jakość wykonania, design, dziedzictwo marki, ręczna robota i trwałość, to cechy które na mnie działają. Potrzeba posiadania jest u mnie łatwo wyrabiana przez reklamę. To jednak nie wystarcza, by mnie zadowolić. Jeśli już skuszę się na zakup urządzenia, a produkt nie będzie wystarczająco dobry, narasta we mnie frustracja i niechęć do marki, kłamstwa reklamowego, a nawet nieszczęsnego sprzedawcy produktu.

Kiedy kilka lat temu dostałem do rąk pierwszy cyfrowy produkt serii Leica M, czyli model M8, miałem wrażenie, że coś się komuś pomyliło. Trzymałem w rękach wspaniale wyglądający i jeszcze lepiej wykonany aparat fotograficzny w połączeniu z najdroższą pięćdziesiątką świata, wówczas jeszcze o świetle f/1,  jakość obrazu jednak przypominała mi o pierwszych ogólnodostępnych cyfrówkach… Zapytałem wówczas sprzedawcy o gigantyczny szum cyfrowy powstający na zdjęciach już przy czułości ISO 800. Odpowiedział, że analog też miał ziarno… Pomyślałem, że tak zacnej firmie nie wypada oszukiwać klienta i porzuciłem na dłużej myśl o zaopatrzeniu się w M-kę. Wydawało się jednak, że producent z Wetzlar naładowany energią nowych szefów dość szybko poradził sobie z problemami ósemki. Leica M9 miała całkiem dobre recenzje, a o modelu M (typ 240) zaczęto pisać prawie w samych superlatywach.

Źródło zdjęć: © ©Michał Massa Mąsior
Źródło zdjęć: © ©Michał Massa Mąsior

Jaki jest powód zakupu Leiki M?

Profesjonaliści twierdzą, że posiadając Leikę z serii M otrzymują niezawodny, pancernie wykonany produkt i w praktyce nie są brani za profesjonalistów z wielkim, drogim sprzętem, co ma ułatwić im pracę w tzw. „centrum zdarzeń”. Wreszcie, dalmierz umożliwia większą kontrolę kadru podczas wyzwalania migawki (nie ma zaciemnienia obrazu w wizjerze, wywołanego podniesieniem lustra), a sam brak mechanizmu lustra ma zapewnić cichą pracę i znacznie mniejsze drgania. Dodatkowym, bardzo lubianym elementem jest wizjer dalmierza, który pozwala obserwować świat w trochę inny sposób, niż w przypadku lustrzanek, gdyż znajduje się w takim miejscu, że lewe oko nie jest zasłonięte. Nie patrzymy też przez obiektyw, kadr ograniczają podświetlane ramki, poza którymi też widać obraz. Łatwiej jest obserwować co się dzieje poza kadrem, a jednocześnie przewidzieć i zaplanować decydujący moment.

Zobaczcie co na ten temat mówi Joel Meyerovitz

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=Xumo7_JUeMo

[/youtube]

Budowa aparatu

W moje ręce trafiła najnowsza aktualnie Leica M-P 240 - to produkt prawie identyczny z klasyczną M 240. Pozbawiony został jednak czerwonej kropki i wzbogacony o dwukrotnie wyższy bufor pamięci, umożliwiający wykonanie większej ilości zdjęć w szybkich seriach. Nowością jest też bardzo praktyczne szafirowe szkło na tylnym ekranie. Korpus jest znacznie cięższy, niż wydaje się być na obrazku. Niektóre części aparatu wykonane są z mosiądzu. Wrażenia z trzymania M-ki przypominają mi trochę o Mercedesach, tzw. „beczkach", które często, mimo swoich 40 lat, dalej są ujeżdżane przez taksówkarzy, a część ich rozwiązań z powrotem trafia do najnowszych modeli tej marki. Leica M, mimo braku ergonomicznego gripu w standardzie, fantastycznie leży w rękach. Wielokrotne nagradzany za design produkt nie został istotnie zmieniony od bardzo wielu lat. To potwierdza wysoką ocenę budowy tego sprzętu.

Obsługa

Aparat nie jest wyposażony w zbyt dużą ilość przycisków. Obsługa jednak pozostaje bardzo domyślna i prosta. Menu aparatu pozbawione jest graficznych fajerwerków, nie ma zbyt wielu opcji ustawień. Wydaje się jednak, że znalazło się tam wszystko, co konieczne. Aparat wyposażony jest w osobny przycisk do ustawiania czułości. Istnieje też klawisz „set”, pod którym kryją się najpotrzebniejsze funkcje potrzebne do fotografowania.

Źródło zdjęć: © ©Michał Massa Mąsior
Źródło zdjęć: © ©Michał Massa Mąsior

Praca

Wszystkim wiadomo, że Leica M to aparat, w którym ostrość ustawia się manualnie. To aktualnie rzadkość, wynikająca z archaiczności tego pomysłu. Wiele dedykowanych obiektywów wyposażonych jest w specjalny „dziubek” na pokrętle ostrości. Wkładając w niego palec możemy znacznie łatwiej operować pierścieniem. To pozwala na bardzo szybkie i precyzyjne nastawy. Przycisk spustu migawki, podobnie jak w większości aparatów, ma dwa położenia - płytsze i głębsze. Gdy wciśniemy spust do połowy, eskspozycja jest blokowana. To kolejna, bardzo przydatna funkcja Leiki M-P. Światło zatem możemy mierzyć w innym miejscu, ostrzyć w innym, wszystko przy użyciu jednego przycisku. Moim zdaniem pomysł ten zasługuje na medal. To wielkie uproszczenie obsługi, które sprawia, że szybciej możemy być gotowi do akcji. Ktoś powie - hola hola, w każdej lustrzance istnieje przycisk blokady ekspozycji, można też zaprogramować inny klawisz tak, by mieć osobno blokadę AF, osobno AEL! Tak, zgadzam się, ale w Leice ostrość ustawiamy ręcznie, zatem nie potrzebujemy korzystać z dodatkowego przycisku, a całość już po kilku próbach wydawała mi się być znacznie bardziej intuicyjna, niż w przypadku klasycznej, nowoczesnej lustrzanki cyfrowej.

Sinfonietta Cracovia feat. Xavier de Maistre, Źródło zdjęć: © ©Michał Massa Mąsior
Sinfonietta Cracovia feat. Xavier de Maistre
Źródło zdjęć: © ©Michał Massa Mąsior

Tryb Live View

Wielu purystów bardzo negatywnie wypowiadało się o wprowadzeniu trybu podglądu z ekranu do aktualnych emek. Może on tworzyć z klasycznej Leiki popularnie zwanego bezlusterkowca (choć w gruncie rzeczy Leica w swojej konstrukcji nie ma lustra, to bezlusterkowcami nazywane są sprzęty bez mechanizmu lustra i z elektronicznym podglądem). Ma to swoje zalety, bo umożliwia łatwiej fotografować z kątów, kiedy nie jest nam wygodnie spoglądać do wizjera. Możemy też korzystać z elektronicznego wizjera dokupowanego osobno. Wydaje mi się, że mimo zalet, to jednak najsłabsze rozwiązanie całego systemu. Tryb Live View bardzo spowalnia aparat, a ostrzenie manualnych szkieł z poziomu ekranu nie jest tak wygodne, jak wskazywałby na to producent. Niby dostępny jest focus peaking, ale trzeba wytężyć wzrok, by go dostrzec. Oferowany jest także elektroniczny wizjer EVFII. Jego rozdzielczość pozostawia sporo do życzenia, a funkcjonalność rozbija się o wyżej opisany tryb Live View. Nie ma tragedii, ale ten element Leiki m-P jest moim zdaniem do poprawy.

Źródło zdjęć: © ©Michał Massa Mąsior
Źródło zdjęć: © ©Michał Massa Mąsior

Matryca

Z początku byłem dość sceptycznie nastawiony do jakości zdjęć z Leiki M-P, bo patrząc na pliki z poziomu ekranu, miałem podobne wrażenie, jak w przypadku M8. Czytałem jednak wcześniej wiele dobrego o matrycy zastosowanej w M 240, stąd postanowiłem dłużej się jej przyglądać. Okazało się, że zdjęcia z poziomu komputera wyglądają znacznie lepiej. Dodatkowo pliki DNG zapisują sporo informacji. Ciekawostka - bardzo bogate w dane są jasne elementy kadru, co w technologii cyfrowej nie jest częste. W cieniach jest chyba mniej informacji, niż np. w najnowszych matrycach Sony. Praca na wysokich czułościach nie jest zła, choć tutaj wspomniane przetworniki Sony wypadają lepiej. Leica ma jednak znacznie delikatniejszy obraz, który bardziej przypomina analogowe materiały. Gdybym miał jednoznacznie wybrać pomiędzy matrycą Sony A7 i Leica M, nie miałbym oczywistego werdyktu. Aparat Sony na 100% jest technicznie lepszy, ale zdjęcia z niego wyglądają często jakby były zbyt kontrastowe, zbyt klarowne. Leica podaje odrobinę bardziej płaski obraz, ale mam wrażenie, że dobre wywołanie RAWa pozwoli uzyskać więcej. Jest to jednak bardzo subiektywne odczucie, bo znam osoby które nie podzielają mojego zdania.

Źródło zdjęć: © ©Michał Massa Mąsior
Źródło zdjęć: © ©Michał Massa Mąsior

Obiektywy

Największą wartością posiadania aparatu Leica M-P jest możliwość stosowania dedykowanych obiektywów Leica M. Właściwie wszystkie produkowane w niemieckim Solms szkła to rękodzieła. Bardzo wyżyłowana kontrola jakości, najdoskonalsze materiały, niesamowita precyzja wykonania i spasowanie części powodują, że już sama obsługa manualnych obiektywów spod znaku czerwonej kropki powoduje ekscytację, a powstający z nich obraz jest właściwie skończony. Przy wywoływaniu dobrze naświetlonego pliku nie ma potrzeby głębszej ingerencji w zdjęcie. Tam, gdzie ma być ostro, jest żyleta, a przepiękny bokeh dostarcza obrazowi niezapomnianych walorów. Wszystko jednak kosztuje. Ceny ciemnych stałek zaczynają się tam, gdzie u Canona czy Nikona cennik się kończy.  A za Noctilux M 50mm f/0.95 zapłacić musimy aż 43 000 złotych.

Efekt zdjęciowy uzyskiwany jest z połączenia korpusu i obiektywu. Stąd trudno zmierzyć różnicę pomiędzy osławionym ostatnio Sony i Leicą. Pisałem już o tym w poprzednim akapicie, każdy odbiera subiektywnie to, co ogląda. Jestem jednak w stu procentach pewien, że szkła Leica dają systemowi M znacznie więcej, niż Zeissy systemowi Sony. Podczas testu, do dyspozycji miałem dwa obiektywy. Leica Summilux M 50mm f/1.4 oraz Leica Summilux M 24mm f/1.4. Ten pierwszy jest klasą samą w sobie. Przepiękne rozostrzenie, na ostrości można się skaleczyć oraz plastyka, którą można porównać jedynie z obrazkiem średnioformatowym. Dwudziestka czwórka z kolei wymaga odrobinę umiejętności. Wizjer M-ki pokrywa maksymalnie kadr 28mm , by widzieć pełną klatkę, trzeba korzystać z EVF lub specjalnego optycznego wizjera. Do dyspozycji miałem dedykowany wizjer elektroniczny, który mnie denerwował. Zwalniał pracę aparatu i zdjęcie wykonywane było z minimalnym, ale wyczuwalnym opóźnieniem, co zaprzecza idei systemu M. Najlepiej zatem było mi kadrować z wizjera, mając świadomość, że zdjęcie będzie większe, niż to, co widziałem kadrując. Jakość obrazu jednak przewyższa wszystkie obiektywy 24 mm, jakie miałem kiedykolwiek w rękach. Oba te obiektywy cechują bardzo niewielkie gabaryty, choć są to raczej spore konstrukcje, jeśli chodzi o szkła Leica M. Streetowcy wybierają często ciemniejsze szkła, ze względu na ich mniejszą wielkość i wagę.

Dla kogo?

To zdecydowanie w pełni profesjonalny system z bardzo niewielkimi niedociągnięciami. Dedykowany dla dokumentalistów, reporterów, streetowców czy nawet fotografów ślubnych. Dla wszystkich, którzy nie lubią, bądź nie mogą nosić opasłych, wielkich lustrzanek, a zależy im na najwyższej jakości obrazu. Wszędzie tam, gdzie potrzebujesz w miarę cichego sprzętu, Leica M-P sprawdzi się doskonale. Wbrew powszechnej opinii o przesunięciu wizjera w stosunku do obiektywu, sprzęt doskonale sprawdził się także w sytuacjach studyjnych, podając bardzo wysokiej jakości pliki źródłowe, porównywalne ze średnim formatem.

modelka: Justyna Broda, Źródło zdjęć: © ©Michał Massa Mąsior
modelka: Justyna Broda
Źródło zdjęć: © ©Michał Massa Mąsior

Dla kogo nie?

To przede wszystkim nie jest sprzęt dla fotografów sportowych. To także nie jest sprzęt dla snobów, którzy nie umieją się z nim obchodzić. Leica wymaga bardzo sprawnego fotografa, który jest zaznajomiony z systemem i jego sposobem działania. Zatem każdy, kto myśli, że kupując Leicę, będzie robił lepsze zdjęcia, jest w błędzie. Ona pomoże uzyskać legendarną plastykę obrazu, ale nie wybacza błędów i braku technicznej znajomości fotografowania.

Miałem obawy, że będzie mi trudno tym sprzętem pracować, gdyż mam dość silny astygmatyzm i ostrzenie ręczne w przypadku klasycznych lustrzanek cyfrowych wychodzi mi 50/50 - czyli uda się albo się nie uda. Nigdy nie wiem, czy to już czy jeszcze nie… Wizjer pozwala jednak doostrzyć zdjęcie bardzo dokładnie, nawet osobie z podobnie kiepskim wzrokiem, jak mój.

modelka: Justyna Broda, Źródło zdjęć: © ©Michał Massa Mąsior
modelka: Justyna Broda
Źródło zdjęć: © ©Michał Massa Mąsior

Podsumowując

Leica M-P 240 to wspaniałe narzędzie profesjonalnej fotografii. Samo posiadanie jej powoduje, że częściej chcesz sięgać po aparat. Zachęca do noszenia go, do użycia… Na sto procent jednak cena tego sprzętu jest przeszacowana i ustalona na tak wysokim poziomie, że niewielu będzie na niego stać. To powoduje, że tylko lepiej zarabiający fotografowie będą mogli sobie na nią pozwolić, ale niestety mobilizuje snobów do kupowania go, jako mało użyteczny dla nich gadżet. Trudno jest ocenić taką politykę firmy. Kupując sprzęt jesteś kimś wyjątkowym, rozpakowując go, czujesz luksus. Gdy pracujesz, wszystko działa genialnie, ale czy bogaty amator zrozumie, za co zapłacił? Nie postuluję obniżenia cen, to reguluje rynek, niestety nie ten polski, a raczej niemiecki, japoński i amerykański. Polecam jednak gorąco to urządzenie profesjonalistom, ceniącym sobie wygodę użytkowania, niezawodność, oraz piękną plastykę zdjęć.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.