Canon PowerShot SX40 HS – wysoka kultura przybliżania [test]
Podglądanie sąsiadów z bloku naprzeciwko, bajeczne przybliżenia wróbli na wysokiej gałązce, a może portrety z drugiej strony rzeki? Często zastanawiam się, do czego mogą służyć ponadtrzydziestokrotne zoomy w kompaktach. Z Canonem PowerShot SX40 HS chętnie będę się nad tym zastanawiał przez długi czas.
29.11.2011 | aktual.: 29.11.2011 15:27
Podglądanie sąsiadów z bloku naprzeciwko, bajeczne przybliżenia wróbli na wysokiej gałązce, a może portrety z drugiej strony rzeki? Często zastanawiam się, do czego mogą służyć ponadtrzydziestokrotne zoomy w kompaktach. Z Canonem PowerShot SX40 HS chętnie będę się nad tym zastanawiał przez długi czas.
Test aparatu Canon PowerShot SX40 HS [fotoblogia.pl]
W środku aparatu znalazła się matryca CMOS o rozdzielczości 12,1 Mpix oraz procesor DIGIC 5 (system HS). Producent chwali się, że nie ma zamiaru produkować w najbliższym czasie kompaktów o większej rozdzielczości, podkreślając przy tym gorszą jakość obrazu generowaną przez sensory ze zbyt dużą ilością pikseli. To prawda znana nie od dziś, która też nie przeszkadzała Canonowi oraz innym producentom w pakowaniu 16 czy nawet 18 Mpix do matrycy wielkości małego paznokcia u dłoni. Przedstawiciele Canona najwidoczniej uznali, że użytkownicy nie chcą już wojny na megapiksele, ale raczej na jakość zdjęć i sprytnie podkreślają ich odkrycie. Nowa matryca oraz procesor pozwalają fotografować z czułością ISO do 3200.
W Canonie PowerShot SX40 HS nie mogło także zabraknąć możliwości nagrywania filmów Full HD (24 fps, stereo, format Apple iFrame Movie), które można obejrzeć na 2,7-calowym uchylanym ekranie LCD niezłej jakości. Więcej informacji o specyfikacji znajdziecie na stronie producenta.
Już na pierwszy rzut oka widać, że Canon SX40 został bardzo dobrze wykonany. Czarny korpus z plastiku wysokiej jakości jest matowy z przodu oraz półmatowy z tyłu. Całość została świetnie spasowana – obudowa nie trzeszczy.
Na obudowie wyróżniają się też duże, przyjemne w dotyku oraz błyszczące przyciski, które mają odpowiedni skok oraz wielkość, dzięki czemu bez problemu można w nie trafić nawet dużym palcem.
Dużym plusem jest też obrotowy nawigator na tylnej ściance. To jeden z elementów, z których korzysta się najczęściej w tym aparacie. Twórcy zadbali o odpowiednią wielkość zarówno samego kółka, jak i przycisku wewnątrz, ten w dodatku jest wypukły. Całość nie jest ani za duża, ani za mała, jak w wielu aparatach – w sam raz. Pokrętło stawia dobrze wyważony opór – nie jest zbyt czułe czy też zbyt oporne.
W górnym prawym rogu tylnej ścianki zabrakło gumy antypoślizgowej, ale zastosowano karbowane wgłębienie na kciuk.
Ciekawie zaprojektowano też górne pokrętło do zmiany trybów pracy aparatu. Tradycyjnie brzegi tego elementu są ponacinane, a pokrętło jest nieco wklęsłe, co nie tylko dobrze wygląda, ale też przy odpowiednim ułożeniu dłoni pozwala umieścić tam kciuk lub palec wskazujący.
Mankamentem wielu aparatów typu ultrazoom, czy nawet tańszych zoomów do lustrzanek, są luzy w obiektywie. Ze względu na budowę takiego systemu trudno jest ustrzec się ich w zupełności, ale można próbować je niwelować w dużym stopniu. Byłem pod dużym wrażeniem Canona SX40, w którym konstruktorzy świetnie poradzili sobie z tym problemem. Nawet przy maksymalnej ogniskowej luzy są minimalne, co dobrze wróży na przyszłość i potwierdza tylko wysoką jakość wykonania aparatu.
Sam obiektyw charakteryzuje się dużą kulturą pracy. Proces zmiany ogniskowej jest cichy, a dzięki systemowi Ultrasonic autofokus praktycznie bezgłośny.
Warto też zwrócić uwagę na solidnie wykonany mechanizm odchylania ekranu LCD, ręcznie wysuwaną lampę błyskową, pokrywę komory na baterię i kartę pamięci czy zaślepkę gniazd HDMI i USB.
Z tyłu ważnym elementem jest odchylany, 2,7-calowy ekran LCD PureColor II o rozdzielczości 230 tys. punktów. Na papierze nie wygląda to zbyt dobrze – mała przekątna i słaba rozdzielczość. Dla przykładu, zaprezentowany półtora roku temu Nikon Coolpix P500 ma 3-calowy wyświetlacz LCD o rozdzielczości 921 tys. punktów. W praktyce rzeczywiście brakuje nieco szczegółowości ekranu. Nie odczułem natomiast wielkiej różnicy co do przekątnej. Ekran jest jasny, dosyć klarowny, kontrastowy. Jak na swoje parametry prezentuje się bardzo dobrze, chociaż w aparacie tej klasy powinien znaleźć się wyświetlacz z wyższej półki.
Canon PowerShot SX40 HS waży 600 g (z akumulatorem i kartą pamięci), czyli niemal tyle samo co mała lustrzanka Canon EOS 600D (580 g - z akumulatorem i kartą pamięci) bez obiektywu. Kitowe szkło jest jednak bardzo lekkie. Wielkość aparatu jest również zbliżona.
Podsumowując - aparat pracuje z wielką kulturą. Został zaprojektowany w przemyślany sposób i solidnie wykonany z materiałów wysokiej jakości. Mimo że obudowa w całości jest wykonana z plastiku, to można być pewnym jej wytrzymałości.
Wyśmienitym pomysłem jest też ręczne wysuwanie lampy błyskowej. Twórcom udało się ją wykonać w taki sposób, że przy wysuwaniu nie wyczuwa się nadmiernego oporu, a z kolei przy zamykaniu lampa nie uderza z impetem w dół.
Bardzo spodobała mi się też miarka ekwiwalentu ogniskowej obiektywu w przeliczeniu na klatkę 35 mm, widoczna na wysuwanej części obiektywu. Dla kogoś, kto operuje obiektywami z lustrzanek, liczy się wartość ogniskowej (np. 300 mm), a nie przybliżenia (np. x15). Miarka bardzo ułatwia ogarnięcie rzeczywistego przybliżenia obiektywu i wzmaga ekscytację, kiedy wysuwany obiektyw osiąga wartość 840 mm.
Pokrętło do sterowania zoomem zostało ulokowane w klasyczny dla Canona sposób w spuście. To oczywiście dużo mniej precyzyjna i wolniejsza metoda niż w zoom w pierścieniu obiektywu. Niestety, jest to standard w większości aparatów tej klasy, a szkoda.
Trzeba też zdecydowanie pochwalić górne pokrętło do przełączania trybów - zarówno jego wygląd, jak i funkcjonalność. Pokrętło można przekręcać bez większego problemu jednym palcem (np. kciukiem).
Wspomniany wcześniej odchylany wyświetlacz został wykonany w klasyczny dla firmy Canon sposób. Nie podoba mi się, że zagłębienie pozwalające otworzyć ekran zostało ulokowane po prawej stronie, tuż przy nawigatorze. Problem z otwieraniem wyświetlacza mogą mieć osoby o grubszych palcach – otwór jest zbyt mały, aby komfortowo z niego korzystać. Mógłby być też ulokowany w lepszym miejscu - po prawej stronie, ale u góry.
Menu
Jedną z moich pierwszych cyfrówek był poczciwy Canon PowerShot A95. Było to wprawdzie kilka lat temu, ale nawet gdybym nie zetknął siędo tej pory z innymi Canonami, to i tak nie miałbym problemu z odnalezieniem się w menu nowego Canona PowerShot SX40 HS. To canonowski klasyk – nieźle ułożone, przejrzyste, proste w obsłudze. U góry znajdują się trzy zakładki – ustawienia fotografowania, aparatu oraz moje ustawienia. Po najechaniu na każdą pozycję, na samym dole wyświetla się prosty komunikat tłumaczący daną funkcję. Całość utrzymana jest w szaro-pomarańczowej kolorystyce, która może nie pasuje najlepiej do kolorów aparatu, ale sama prezentuje się bardzo świeżo.
W podobnym stylu co w poprzednich modelach utrzymano także skrócone menu, które można uruchomić przyciskiem Func. set znajdującym się po środku nawigatora. Na ekranie pokazującym podgląd na żywo wyświetlą się wtedy kolumna po lewej stronie oraz wiersz na dole. Po środku ukazują się informacje na temat danych funkcji. Co tu dużo pisać – skrócone menu działa, jak powinno i w pełni się sprawdza.
Canon PowerShot SX40 HS to nie konstrukcja, którą można komfortowo zmieścić w kieszeni. To raczej aparat dla osób chcących aktywnie fotografować, a nie mieć przy sobie małą cyfrówkę w razie potrzeby.
Kompakt działa w większości wypadków dosyć szybko, chociaż nie błyskawicznie. SX40 HS uruchamia się w ok. 2 sekundy. Tyle samo czasu zajmuje mu też przejście do podglądu i w drugą stronę do trybu wykonywania zdjęć.
Prędkość fotografowania w trybie szybkie zdjęcia seryjne wynosi 10,3 kl./s do 8 zdjęć z pełną rozdzielczością. Aby jednak uzyskać taką prędkość trzeba przełączyć aparat w odpowiedni tryb. Przy zwykłych ustawieniach uzyskamy prędkość tylko 2,4 kl./s.
Autofokus pracuje dosyć sprawnie – nawet w trudnych warunkach łapie ostrość w ok. 2 sekundy. To niezły wynik jak na kompakt. W niektórych sytuacjach włącza się zielona dioda wspomagająca. Systemowi nie sprawiają problemów duże przybliżenia. Dobrze działają tryby wykrywania twarzy.
Dzięki nowemu systemowi wielostrefowego balansu bieli, aparat bardzo dobrze radzi sobie z ustaleniem temperatury barwowej, także kiedy fotografujemy sceny z mieszanym oświetleniem. Nie można mieć również większych zarzutów w stosunku do oddania barw.
Aparat oferuje zakres czasów fotografowania 15 s – 1/3200 s. To dobra wiadomość dla miłośników fotografii nocnych
To, co chyba najbardziej interesuje potencjalnych klientów tego modelu, to praca z dużym zoomem. Jestem pod wrażeniem systemu stabilizacji, który gwarantuje komfortowe fotografowanie nawet z maksymalnym przybliżeniem. W przeciętny dzień potrafiłem uchwycić czytelne zdjęcie przy maksymalnej ogniskowej, fotografując z tylnego siedzenia samochodu i celując w auto jadące dobre kilkanaście metrów przed nami.
Oddanie szczegółów
Jakość nagrywanych filmów jest bardzo dobra jak na sprzęt tej klasy. Szczególnie jestem pod wrażeniem stabilizacji obrazu, która wyśmienicie sprawdza się przy maksymalnych przybliżeniach.
Canon Powershot SX40 HS - video test
Aparat oferuje jakość Full HD 1920 x 1024 z szybkością 24 kl./s. Nagrania w HD 1280 x 720 są nagrywane z szybkością 30 kl./s. Dostępny jest efekt miniatury (HD, VGA) oraz szybkie filmy (120 kl./s przy 640 x 480 px i 240 kl./s przy 320 x 240 px).
Mniej wtajemniczeni znajomi mogą pomylić Canona PowerShot SX40 HS wiszącego na szyi lub ramieniu z podstawową lustrzanką. Przynajmniej w jednym aspekcie oba aparaty są podobne – w cenie (ok. 1900 zł). I to na tyle podobieństw. Za te pieniądze z pewnością można uzyskać lepszą jakość zdjęć - w umiarkowanym zakresie – za pomocą lustrzanki z kitowym obiektywem (od szerokich planów po portrety). Ogniskowa standardowego zoomu kończy się jednak na kilkukrotnym przybliżeniu. I tu Canon PowerShot SX40 HS miażdży swojego rywala, oferując aż 35-krotny zoom, czyli ogniskową o ekwiwalencie 840 mm.
Nowy Canon PowerShot SX40 HS to świetna propozycja dla miłośników fotografowania natury, dla których kompakt z wielkim przybliżeniem to często jedyna propozycja w zasięgu normalnego budżetu. SX40 HS może spodobać się też fanom fotografowania sportu, a nawet koncertów – zoomem można w łatwy sposób uchwycić ulubionego artystę na scenie. Kompakt japońskiego producenta można polecić także przeciętnemu fotografowi, który chce wykonywać zdjęcia rodzinie, przyjaciołom… gdyby nie wysoka cena aparatu. Rywale oferują superzoomy w dużo niższej cenie. I wprawdzie aparaty te nie pracują z aż tak dużą kultura, ale całkowicie dorównują PowerShotowi pod względem jakości zdjęć.
Testowany aparat trzeba pochwalić za dobrą jakość zdjęć, jak na sprzęt tej klasy oraz bardzo skuteczny system odszumiania. Wrażenie robi też system stabilizacji obrazu, który według zapewnień ma wydłużyć ekspozycję aż o 4,5 stopnia. Plusem są też dobra jakość wykonania, świetna ergonomia, przejrzyste menu.
Canon PowerShot SX40 HS to zdecydowanie nie aparat skierowany do bardzo zaawansowanych użytkowników. W menu na próżno szukać możliwości ustawienia zapisu zdjęć w formacie RAW. I chociaż wyświetlacz pięknie się kręci, to jego bardzo przeciętna rozdzielczość 230 tys. punktów nie zadowoli wymagającego oka. Nie chcę się powtarzać, ale jeden z głównych konkurentów modelu SX40 HS, zaprezentowany na początku roku roku temu Nikon Coolpix P500, oferuje większy wyświetlacz o świetnej rozdzielczości 921 tys. punktów. To przepaść, której niektórzy wymagający klienci mogą nie chcieć pokonać. Szczególnie za 700-800 zł więcej.
[plus] Wysokiej jakości materiały wykonania
[plus] Bardzo dobra ergonomia [minus] duże przyciski, komfortowy obracany nawigator z przyciskiem w środku, solidne i przemyślane górne pokrętło
[plus] Solidny grip z przodu
[plus] Solidnie wykonany, obracany, uchylany wyświetlacz
[plus] 35[minus]krotny zoom optyczny
[plus] Świetny system stabilizacji obrazu
[plus] Proste i przejrzyste menu
[plus] Małe szumy do ISO 800
[plus] Wysoka jakość zdjęć do ISO 1600
[plus] Dobre oddanie barw oraz balansu bieli
[plus] Precyzyjny i szybki autofokus
[plus] Gorąca stopka
[minus] Ustawianie ogniskowej za pomocą pokrętła, a nie pierścienia obrotowego
[minus] Brak możliwości zapisu zdjęć w formacie RAW
[minus] Ekran o zbyt małej rozdzielczości (230 tys. punktów)
[minus] Wysoka cena
Więcej zdjęć znajdziecie na naszym profilu na Flickrze.