Czym jest „prawdziwy portret"?
To jedno z pytań, które zadają sobie wszyscy fotografowie na pewnym etapie swojej twórczości. Dobry, prawdziwy portret pokazuje emocje, opowiada jakąś historię, podkreśla moment. Chodzi o to, by w zdjęciu zobaczyć więcej, niż tylko martwy obrazek.
Co to jest portret?
Portret to forma artystyczna, której celem jest fizyczne przedstawienie konkretnej osoby lub grupy osób. Jest znaną techniką zarówno w malarstwie i rzeźbie, jak i innych formach graficznych, w tym w fotografii.
Czy zgodzicie się z powyższą definicją? Ja nie do końca. Gdybyśmy w ten sposób podchodzili do tematu, to każdy ładny obrazek, który pokazuje tylko i wyłącznie cechy fizyczne, moglibyśmy nazwać portretem. Z drugiej jednak strony – słusznie. Ale rozumieć go wtedy powinniśmy jedynie jako techniczny zapis aparycji fotografowanej osoby. Czy takie zdjęcie, w którym ujmujemy chwilowy wygląd, tylko cechy fizyczne, bez koncentrowania się na sferze duchowo-emocjonalnej naszego bohatera, można nazwać prawdziwym?
Photographing People: The War in every Portrait
I tak, i nie. Będzie on prawdziwy, ponieważ ujmie dokładnie to, jak wyglądał nasz model. Nie, ponieważ „zdjęcie legitymacyjne” nie jest w stanie oddać tego, jaki on jest. Wielu młodych fotografów nadużywa portretu sądząc, że chodzi jedynie o stylizację, makijaż, pozę. W ten sposób powstaje coś, co nazywam „ładnymi obrazkami”, które de facto nie zawsze są doskonałe – ani technicznie, ani koncepcyjnie.
Czy aparat potrafi uchwycić historię?
Często spotykałem się z pytaniami - „czym jest dla ciebie zdjęcie?”, odpowiadałem wtedy: „historią emocji wypaloną światłem, zamkniętą w kadrze”. Właśnie to stanowi dla mnie sedno fotografii: historia, emocje, światło oraz kadr. Uważam, że są to 4 elementy istotne dla stworzenia dobrego zdjęcia. Każdy model ma swoją historię, fotograf również. Podczas sesji zdjęciowej, w ramach interakcji, wytwarza się więź, są przemyślenia, rozmowy – rosną emocje, które warto, ba – trzeba pokazać na fotografii. Na podstawie tej historii i emocji dobieramy światło, wiadomo – to na wprost spłaszczy rysy, boczne wydobędzie kształt, natomiast dolne podkreśli niepokój. Należy grać światłem i dostosowywać je do bohatera swoich zdjęć.
Uważam osobiście, że w pozowanych sesjach, gdzie z góry jest założona historia i emocje, nie można mówić o prawdziwym portrecie. Tutaj nie mamy do czynienia z ludźmi takimi, jakimi są – to są aktorzy, osoby udające, odgrywające jakąś rolę, kłamiące dla spełnienia zachcianki reżysera. Podobne odczucia mam, kiedy ktoś mnie pyta o fotografię mody – mówię wtedy, że nie można nazwać takiej twórczości portretem, lecz fotografią produktową. Nie umniejszając fotografii fashion – bo przeważnie jest doskonała pod względem stylizacji, makijażu i gry aktorskiej – wciąż nie jest prawdziwa. Jest zwyczajnie sztuczna.
Relacje fotografa z modelką — jak wpływają na sukces zdjęcia?
Podczas realizowania sesji zdjęciowych zawsze rozmawiam z osobą pozującą – albo coś zaiskrzy, zaczniemy drążyć jakiś temat i wyjdą dobre zdjęcia, albo nie. Nigdy nie zmuszam się do fotografowania – to strata czasu modelki i mojego, a przecież chodzi o zachowanie wzajemnego szacunku. Odmawiam też sesji, kiedy ktoś próbuje narzucić mi koncepcję – nie o to według mnie chodzi. Zastanawialiście się kiedyś nad tą spontaniczną relacją między fotografującym, a fotografowanym? Przecież to tak niecodzienna sytuacja. Wymaga ona obustronnego zaufania.
Czy portret będzie prawdziwy, jeśli będzie manipulowany? Może być. Realizowałem w ten sposób jeden z moich projektów. Wiedziałem, co chcę pokazać na zdjęciach, ale nie chciałem, żeby modelki grały. Rozmawiałem z nimi, opowiadałem im historie, kierując wszystkim tak, by poczuły to, co chciałbym pokazać. W trakcie pogawędki przerywałem spontanicznie dialog klapnięciem lustra. Wydaje mi się, że to umiejętność, którą powinien posiąść każdy portrecista. Nie mówię o manipulacji, ale o sposobie przekazywania emocji. Przyznacie, że jest różnica w zimnym powiedzeniu „uśmiechnij się”, a opowiedzeniu anegdoty i wywołaniu szczerego uśmiechu, prawda?
Wyżej pisałem tylko o sesjach zdjęciowych, ale nie wspomniałem, że uważam portrety reportażowe za nad wyraz prawdziwe – zobaczcie zdjęcia Nachtweya, czy choćby materiał Adama Lacha o pensjonariuszach ze Szczytnej. Nie widzę też nic złego w łączeniu reportażu z sesją. Zdjęcia Filipa Ćwika z „12 twarzy” do dzisiaj mnie silnie poruszają, podobnie, jak „Karczeby” Adama Pańczuka. Fotografia uliczna natomiast aż emanuje prawdziwością, bo przecież nie można udawać życia, a może jednak?
Zdjęcia właśnie są jak życie. Możemy je reżyserować, lecz wtedy nigdy nie oddadzą tego, kim naprawdę jesteśmy. Czy to strach? U mnie tak było. Bałem się pokazywać emocje na zdjęciach. Dzisiaj wiem, że zupełnie niepotrzebnie. Powiem krótko: by wykonać prawdziwy portret, sami musicie być prawdziwi.