Fotografowie (wreszcie) kontratakują?

Fotografowie (wreszcie) kontratakują?

© goleador - Fotolia.com
© goleador - Fotolia.com
Piotr Dopart
03.07.2012 16:00, aktualizacja: 26.07.2022 20:30

Kilkukrotnie wspominałem na łamach Fotoblogii o regulaminach przyznających absurdalnie obszerne uprawnienia organizatorom masowych imprez - sportowych i nie tylko. Fotograf Mariusz Forecki właśnie padł ich ofiarą - nie pierwszą i zapewne nie ostatnią. Na szczęście, ostatnio coś drgnęło w fotograficznym środowisku, które zaczyna walczyć o swoje prawa w sposób bardziej zdecydowany.

Kilkukrotnie wspominałem na łamach Fotoblogii o regulaminach przyznających absurdalnie obszerne uprawnienia organizatorom masowych imprez - sportowych i nie tylko. Fotograf Mariusz Forecki właśnie padł ich ofiarą - nie pierwszą i zapewne nie ostatnią. Na szczęście, ostatnio coś drgnęło w fotograficznym środowisku, które zaczyna walczyć o swoje prawa w sposób bardziej zdecydowany.

Forecki spędził czas mistrzostw Europy w piłce nożnej, a także poprzedzające je tygodnie na fotografowaniu aktywności ludzi na ulicach polskich miast (nie zaś na stadionach czy w wydzielonych strefach), a podsumowaniem tego projektu miał być album przedstawiający kibiców Euro 2012. Miał, ponieważ organizator zakończonej w niedzielę imprezy kategorycznie zakazuje komercyjnego wykorzystania znaków z nią związanych i "sytuacji, które bezpośrednio wynikają z mistrzostw".

Fraza "Euro 2012" (i nie tylko ona) nie może więc pojawić się ani w tytule (zastrzeżony znak słowny), ani w charakterze logo na samych fotografiach. Ma to być spowodowane faktem, że UEFA nie życzy sobie powstania wrażenia, iż album jest w jakikolwiek sposób oficjalny i firmowany przez piłkarską federację.

O sensowność tego rodzaju działań można sprzeczać się długo i zażarcie, faktem jest jednak, że próby zabezpieczenia własności intelektualnej na całym świecie coraz mocniej wonieją oparami absurdu. Dobrym przykładem są nadchodzące igrzyska olimpijskie w Londynie, które jeszcze długo przed rozpoczęciem już wywołują kontrowersje.

Na polskim gruncie niedługo przed E2012 wybuchła afera, gdy pojawiła się domniemana interpretacja zasad, wedle której organizator mógłby wyprosić ze stadionu lub nawet nie wpuścić na niego osoby ubranej przykładowo w koszulkę firmy niebędącej oficjalnym sponsorem mistrzostw. Przedstawiciele spółki PL.2012 zarzekali się, że była to nadinterpretacja, choć do tej pory nie wiadomo, ile było w tych zapewnieniach prawdy, a ile wycofania się z niepopularnej w oczach opinii publicznej decyzji. Na pewno sprawa taka nie byłaby pierwszą tak dyskusyjną - UEFA właśnie przegrała w pierwszej instancji rozprawę o niedozwolone klauzule przy sprzedaży biletów.

Zakaz wykorzystania zastrzeżonych znaków do celów handlowych stawia niestety nieoczywiste granice. Szczególnie w przypadku fotograficznego albumu - trudno rozgraniczyć użycie nazwy do promocji własnego produktu i zwyczajną, rzetelną informację fotoreporterską. Dużym problemem jest pojawianie się logo w przestrzeni publicznej - tam gdzie fotograf niekoniecznie by go sobie życzył, ale z braku innego wyboru musiał uwzględnić go w kadrze.

Czysto zdroworozsądkowo szerokie rozpowszechnienie znaków związanych z E2012 powinno dyskwalifikować wszystkie ewentualne pozwy o nieupoważnioną cyfrową reprodukcję. Szczególnie w przypadku albumu Foreckiego, którego bohaterami mają być kibice mistrzostw w przestrzeni publicznej, a nie znaki należące do federacji UEFA czy spółki PL.2012.

Patrząc z tej perspektywy, usiłowania blokady wydania albumu można porównać do wsadzenia nogi w czyjeś drzwi, a potem pozywania właściciela domu, że ją z całej siły przytrzasnął, próbując pozbyć się intruza. Sam koncept mistrzostw nie jest własnością UEFA. Jak powszechnie wiadomo jednak, rzeczywistość często ma się do rzeczywistości prawnej jak krzesło do krzesła elektrycznego.

Na szczęście, na Zachodzie fotografowie nie siedzą z założonymi rękami i zaczynają walczyć o swoje prawa metodą, którą uważam za najskuteczniejszą na dłuższą metę - bojkotami. Mowa w tym przypadku o proteście wywołanym przez regulamin zaprezentowany fotoreporterom chętnym do uczestnictwa w koncercie grupy Stone Roses. W odpowiedzi na jego zapisy momentalnie podniosły się głosy sprzeciwu i zdecydowana reakcja - odmowa uczestnictwa.

I nic dziwnego. Lista żądań kapeli może przyprawić o apopleksję lub atak śmiechu, w zależności od temperamentu. Stone Roses życzą sobie przekazania wszelkich praw w zasięgu globalnym, w tym do nieodpłatnego wykorzystania dowolnego obrazu, prawo do uzyskania elektronicznej kopii kadru na żądanie - sami autorzy zdjęć nie mieliby prawa do opublikowania zdjęcia bez zgody zespołu.

Krytycy tego rodzaju bojkotów mogą podważać ich sensowność, argumentując, że z pewnością znajdzie się przynajmniej jedna osoba, która się wyłamie. Stawia to jednak zachłannego organizatora w dość niekomfortowej sytuacji. Wybór zdjęć jest poważnie ograniczony, bo nawet dobry fotograf po prostu fizycznie nie może znajdować się w kilku miejscach jednocześnie i non stop kontrolować aparatów, nawet jeśli korzysta z kilku lustrzanek wyzwalanych za pomocą ekranów bezprzewodowych.

Zespół zostaje tym samym pozbawiony publicity innego niż wynikające z dobrej woli fanów. Jeśli jednak powtórzą błąd Alter Bridge i zniechęcą fotografujących fanów, to mogą zwyczajnie zostać z niczym, a wtedy ich agentowi zajmie naprawdę dużo czasu, zanim uda mu się zorganizować porządną sesję zdjęciową. Na razie skupia się tylko na zaprzeczaniu istnieniu jakiegokolwiek bojkotu.

Przemysł rozrywkowy dolewał po kropli do czary goryczy od bardzo długiego czasu, a zadufanie ekipy Stone Roses mogło być właśnie tą kroplą, która przepełniła. Fotograficzne środowisko powinno bardziej zdecydowanie reagować na wszelkie przejawy łamania swoich praw. Narzędziem walki powinno być właśnie wpędzanie przekonanych o swej wielkości zespołów w otchłań fotograficznego zapomnienia. Na pewno przyniesie to więcej dobrego niż dyskusyjnej jakości kampanie reklamowe.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)