Kilka zasad do złamania [poradnik]
Jakie są ostatnie słowa alpinisty? „Zasady są po to, żeby je łamać”. Na szczęście nie jesteśmy alpinistami (przynajmniej ja), lecz fotografami. I dlatego od czasu do czasu możemy pokazać poprawnemu kadrowi, poprawnej ekspozycji i innym poprawnościom starego dobrego Kozakiewicza.
W fotografii istnieje szereg reguł, których powinno się przestrzegać, aby wykonać tzw. poprawne zdjęcie. Czytając kolejne artykuły o sposobie na „poprawne naświetlenie śniegu” czy o aparatach z kosmicznymi trybami programowymi, mam wrażenie, że czasem zapominamy o jednej podstawowej kwestii: fotografia pozostaje środkiem wyrazu nas samych – naszej obserwacji świata. Dlatego też o poprawności zdjęcia nie świadczy ślepe przestrzeganie wyznaczonych reguł, ale jego zgodność z tym, JAK chcemy daną scenę przedstawić.
Znajomość zasad "fotograficznej poprawności" (poprawna ekspozycja, poprawne wyostrzenie, poprawny balans bieli czy nawet poprawnie użyty obiektyw) zwykle nam w tym pomaga - szczególnie na początku nauki. Nie pozwólmy jednak, aby ta wiedza nas ograniczała.
I tym właśnie jest ten artykuł: zachętą do buntu. Przeciwko czemu możemy więc się buntować?
Nie fotografuj pod światło
To jedna z pierwszych zasad wtłaczanych do naszych głów. Dlaczego nie powinniśmy fotografować pod światło? Ponieważ dla poprawnej ekspozycji głównego tematu zdjęcia będziemy musieli prześwietlić całą resztę. I rzeczywiście w 95% przypadków efekt będzie dość mizerny. Jednak w tych 5% czai się olbrzymi potencjał. Bo po ponownym namyśle możemy dojść do wniosku, że tło wcale nie jest takie ważne. Ba, jasność za plecami naszego bohatera dodaje zdjęciu pazura!
I odwrotnie: być może zdjęcie będzie znacznie bardziej wymowne, jeżeli nasz bohater będzie zaledwie sylwetą na tle dramatycznie zachmurzonego nieba. Pamiętajmy tylko o niebezpieczeństwie uszkodzenia matrycy przy zbyt długim podniesieniu lustra bezpośrednio na słońce.
Zdjęcie musi mieć jeden temat główny
Teoretycznie każde zdjęcie powinno mieć jeden najmocniejszy element – wątek przewodni, który poprowadzi oglądającego za rączkę do puenty. W takim razie tacy fotografowie jak Alex Webb nie mieliby czego szukać w fotografii – tymczasem to właśnie on jest jednym z najbardziej znanych fotografów National Geographic.
Zdarzają się bowiem sytuacje bardziej złożone, składające się z wielu wątków, które przyciągają uwagę właśnie tą różnorodnością. Niektórzy fotografowie, jak wspomniany Alex Webb, na tej wielowarstwowości często opierają geniusz swoich zdjęć.
My oczywiście nie musimy od razu robić zdjęć genialnych. Wystarczy, byśmy pamiętali o tym, że zdjęcie nie musi mieć jednego tematu głównego. Ułatwi nam to szukanie ciekawych drugich planów.
Zdjęcie musi być nieruszone
I znowu – w większości przypadków zdjęcie poruszone to zdjęcie nieudane. Zwykle wiąże się to ze zbyt długimi czasami ekspozycji przy słabym oświetleniu. Są jednak sytuacje, gdy nieostre, poruszone zdjęcie znacznie lepiej obrazuje dramatyzm sytuacji. Wystarczy przypomnieć nagrodzone na World Press Photo 2007 zdjęcie amerykańskiego żołnierza wyczerpanego całodzienną walką. Specami od „rozedrganych” zdjęć są także Paolo Pellegrin czy Pep Bonet.
Poruszenie zdjęcia nie tylko podkreśla dramatyzm chwili – potęguje także wrażenie ruchu.
Czasem można wykorzystać panoramowanie, o którym już wcześniej pisałem na Fotoblogii.
„Poprawność” ekspozycji
O ekspozycji i jej „poprawnym” ustawianiu napisano już tysiące artykułów. Ilu autorów, tyle definicji tej „poprawności”. Zwykle jednak mówi się o takim ustawieniu ekspozycji, w którym żaden element na zdjęciu nie jest prześwietlony lub wyraźnie niedoświetlony. Proponuje przyjąć inną definicję:
Poprawna ekspozycja zdjęcia to taka, która jest zgodna z naszą świadomą decyzją.
Przy niektórych stopniach kontrastowości danej sytuacji (zdjęcie poniżej) poprawne naświetlenie całej klatki jest zwyczajnie niemożliwe.
Czasem poprawne naświetlenie jednego elementu zdjęcie i pogrążenie reszty w mroku daje nieporównanie lepszy efekt niż pomiar pełnoklatkowy i późniejsze uśrednianie kontrastów w Photoshopie. Pamiętajmy, że „zabawa” ekspozycji to jeden z naszych środków wyrazu, a nie jedynie mechaniczny gwarant wykonania zdjęcia.
Kompozycyjny puryzm
Chodzi tu głownie o zasadę trójpodziału. Oczywiście sprawdza się ona doskonale w większości przypadków, jednak czytając poradniki, odnoszę czasem wrażenie, że ich autorzy na „ślepo” radzą stosować tę właśnie regułę w absolutnie każdej sytuacji. Równocześnie krytyce poddawany jest zwykle kadr centralny jako banalny, statyczny i niekreatywny. Tymczasem jeśli chcemy podkreślić symetrię danego kadru, jego centralne wykonanie jest niezbędne.
Czasem chcemy, by jakiś element na zdjęciu nie był tak oczywisty, chociaż jest on istotny przy jego interpretacji. Ulokowanie go w mocnym punkcie może być wtedy zbyt dosłowne – spróbujmy „zepchnąć” go zatem gdzieś na peryferia kadru, pozwolić oglądającemu na „odszukanie go”.
Podobnie rzecz się ma z pionem na zdjęciach. Nie bójmy się „złamać” kadru – może to dodać mu sporo dynamiki.
Warto na koniec podkreślić, że łamanie powyższych reguł dla zasady może powodować fotograficzny odpowiednik grafomanii. A nie o to nam przecież chodzi. Są jednak sytuacje, w których przestrzeganie powszechnie powtarzanych, utartych zasad może nas ograniczać. A wtedy możemy sobie pozwolić na małą rewolucję.