Polak znalazł na pustyni wrak. Samolot znajdował się tam od 70 lat
Na zdjęciach autorstwa Jakuba Perki samolot RAF-u wygląda tak, jakby rozbił się na Saharze dopiero wczoraj. Niech nie zwiedzie was jednak dobrze zachowany stan maszyny – w rzeczywistości przeleżała ona w piaskach pustyni od czasów II wojny światowej.
Gdy Jakub Perka wyruszał do Egiptu w ramach zagranicznego kontraktu, nie spodziewał się, że dokona jednego z największych odkryć w swoim życiu. W maju 2012 roku natrafił na dobrze zachowany samolot RAF-u, który rozbił się na pustyni podczas II wojny światowej. Do tego czasu nikt nie wiedział o istnieniu wraku tej maszyny, mimo że znajdowała się ona na ogromnym terenie należącym do egipskiego wojska.
Historia zaklęta w piaskach Sahary
Samolot przeleżał w tym miejscu nietknięty przez blisko 70 lat. Badania przeprowadzone przez ekspertów wykazały, że za sterami maszyny siedział pilot, który zaginął 28 czerwca 1942 roku. Biorąc pod uwagę okres, w jakim doszło do wypadku, a także miejsce dokonania znaleziska, można dojść do prostego wniosku, że Brytyjczyk brał udział w bitwach przeciwko Włochom oraz niemieckiemu korpusowi pod dowództwem generała Erwina Rommla.
Podczas II wojny światowej nad północną Afryką pojawiły się m.in. amerykańskie samoloty Curtiss P-40. Wiele z nich zostało zamówionych przez Wielką Brytanię, która wcieliła je do swoich sił powietrznych jako P-40 Kittyhawk. To właśnie jedną z takich maszyn odkrył kilka lat temu Jakub Perka, który pracował dla polskiej firmy poszukującej na Saharze ropy naftowej.
– Przemieszczaliśmy się wzdłuż pustyni, poszukując złóż (…). Pełniłem w tym projekcie rolę specjalisty ds. BHP, czyli dbałem o bezpieczeństwo pracowników oraz wdrażałem różne procedury i instrukcje. Moje zadanie polegało też m.in. na przeprowadzaniu inspekcji terenowych i sprawdzaniu, jak radzą sobie w zakresie BHP lokalni pracownicy – opowiada Jakub Perka serwisowi Fotoblogia.pl.
Jak wspomina nasz rozmówca, podczas jednej z takich inspekcji dotarł wraz z egipskim kierowcą w okolice ogromnego terenu wojskowego, gdzie dostrzegł wspominany wrak samolotu. Na miejscu Perka wykonał wiele pamiątkowych zdjęć tego niezwykłego znaleziska. Za zgodą autora prezentujemy kilka z nich na łamach naszego serwisu.
W ocenie Perki maszyna mogła pozostawać niezauważona przez tyle lat z powodu specyfiki miejsca, w którym się znalazła. – Jest to poligon, wielki obszar wojskowy, gdzie tak naprawdę nikt z turystów odwiedzających Egipt nie miał prawa przebywać. Samolot był na skraju płaskowyżu, więc raczej nikt z wojskowych tam nie chodził – podkreśla rozmówca Fotoblogii. Dodaje, że dostęp do tego terenu wymagał posiadania specjalnej przepustki.
Tragedia brytyjskiego pilota
Jak mówi nam Jakub Perka, pod skrzydłem samolotu znajdował się niemal kompletny spadochron. W okolicach wraku nie zauważono jednak pilota. Około pół roku później powołano lokalną grupę poszukiwawczą, która – używając m.in. dronów – próbowała odnaleźć zwłoki Brytyjczyka. Specjaliści ustalili trajektorię lotu samolotu i doszli do wniosku, że za sterami Kittyhawka siedział sierżant Dennis Copping.
Perka wspomina, że szczątki pilota oraz elementy jego munduru zostały odnalezione przy skale, kilka kilometrów dalej. Przebadano je potem pod kątem DNA. – Wszystko wskazuje na to, że pilot przeżył lądowanie i oddalił się od samolotu, szukając pomocy – mówi odkrywca wraku i zaznacza, że mężczyzna musiał zginąć później, przebywając w trudnych warunkach bez dostępu do żywności, wody i opieki medycznej.
– Nawet gdyby był w doskonałej kondycji i nie zrobił sobie nic przy lądowaniu, czego też nie wiemy, bo może coś sobie złamał, to raczej nie miałby większych szans, ponieważ w tamtych czasach najbliższa miejscowość znajdowała się ok. 200 km dalej. Nie było szans na przetrwanie w takich warunkach i przy tej temperaturze – zwraca uwagę nasz rozmówca. W chwili śmierci pochodzący z Essex w Anglii sierżant Copping miał 24 lata.
Perka relacjonuje również, że odkrycie maszyny wywołało entuzjazm u egipskiego kierowcy, który dostrzegł w niej ciekawą atrakcję dla turystów. – W momencie, gdy samolot został zauważony, mój kierowca zaczął nawoływać przez radiostację swoich kolegów. Kierowcy wynajęci przez firmę w większości, w 90 procentach, pracowali wcześniej – i pewnie kontynuowali to po zakończeniu projektu – jako przewodnicy, wożąc turystów na tzw. safari. Dla takiej osoby to znalezisko było więc czymś fascynującym – opowiada Perka.
Niedługo potem na miejsce zjechali się inni egipscy kierowcy. Liczyli, że w przyszłości będą mogli wozić tutaj turystów. Samolot znajdował się jednak na terenie militarnym, więc rozmowy kierowców zostały namierzone przez wojsko, które prowadziło tutaj nasłuch. – W ciągu 40 minut, może godziny, zjawiły się dwa samochody wojskowe wraz z żołnierzami – mówi Perka.
Następnie wojsko wydało zakaz zbliżania się do miejsca, gdzie znaleziono wrak. W 2015 roku brytyjskie muzeum RAF-u starało się sprowadzić samolot, oferując w zamian władzom Egiptu myśliwiec Spitfire ze swojej kolekcji. Ostatecznie dobrze odrestaurowany (ale – jak podkreśla Perka – nieprawidłowo odmalowany) Kittyhawk trafił do muzeum militarnego El-Alamein, znajdującego się 105 km na południowy zachód od Aleksandrii.