Przekroczyć granicę: kontrowersje wokół konkursu Grand Press Photo

Kiedy prawie tydzień temu zdjęcie z masowych mogił na Haiti zdobyło pierwsze miejsce w kategorii Wydarzenia na konkursie Grand Press Photo, na wielu forach padły oskarżenia pod moim adresem. Poniższy tekst nie jest próbą obrony. Jest raczej zaproszeniem do dyskusji o tym, gdzie biegnie granica, której fotograf nie powinien przekraczać.

Fot. Tomasz Woźny
Fot. Tomasz Woźny
Tomasz Woźny

19.05.2010 | aktual.: 01.08.2022 15:19

Kiedy prawie tydzień temu zdjęcie z masowych mogił na Haiti zdobyło pierwsze miejsce w kategorii Wydarzenia na konkursie Grand Press Photo, na wielu forach padły oskarżenia pod moim adresem. Poniższy tekst nie jest próbą obrony. Jest raczej zaproszeniem do dyskusji o tym, gdzie biegnie granica, której fotograf nie powinien przekraczać.


Haiti: Z obiektywem w piekle: CZĘŚĆ I |  CZĘŚĆ II |  CZĘŚĆ III


Po tragicznej śmierci Waldemara Milewicza ?Super Express? pokazał zdjęcie jego ciała. Kontrowersyjna publikacja spotkała się z powszechną krytyką. Pojawiły się pytania o etykę w fotografii, o to, czy wolność słowa nie powinna ustąpić przed majestatem śmierci. Zresztą Polska nie jest tu jedynym przykładem. Na przestrzeni wielu lat kolejne edycje World Press Photo wzbudzały kontrowersje: 2001 rok ? zdjęcie Erika Refnera ukazujące pogrzeb dziecka w Pakistanie, 1990 ? pogrzeb zabitego przez Serbów mieszkańca Kosowa, 1984 ? twarz dziecka zmarłego w skutek wycieku gazu w z elektrowni w Indiach. Sądzę, że temat ten powraca również przy okazji mojego zdjęcia z Haiti.

Paweł Łączny fotografujący masowe mogiły w Titanyen fot. Tomasz Woźny
Paweł Łączny fotografujący masowe mogiły w Titanyen fot. Tomasz Woźny

Kim jest fotograf robiący zdjęcia tego typu? Hieną cmentarną? Poszukiwaczem taniej sensacji? Kimś, kto ? dosłownie ? po trupach dąży do zrobienia kariery? Innymi słowy: co daje fotografowi moralne prawo do fotografowania śmierci?

Zwrócimy więc na początek uwagę na rzecz szalenie w komunikacji istotną: kontekst. Dla przeciętnego Europejczyka śmierć jest czymś odległym, jest sferą tabu, czymś przerażającym i obcym. Cała współczesna medycyna skierowana jest na oddalenie od nas tego ostatecznego momentu. A kiedy nieuchronnie nadchodzi, otaczamy ją atmosferą szacunku i powagi. To jest nasz kontekst.

Ten na Haiti jest zupełnie inny. W miejscu, w którym w przeciągu tygodnia zginęło od stu pięćdziesięciu do trzystu tysięcy osób, śmierć przestaje być tematem tabu, staje się codziennością. Nie szokuje, nie przeraża, nie wzbudza tak silnych emocji i lęku jak tutaj, po drugiej stronie oceanu. I ? jak pokazuje nagrodzone zdjęcie ? nie cieszy się takim szacunkiem. Ci, którzy przetrwali, mają i tak pełne ręce roboty, aby pozostać przy życiu.

Fotograf robiąc zdjęcie jest nierozerwalną częścią tego kontekstu. To poczucie bliskości z przedstawianą sytuacją to jeden z filarów budujących potęgę fotografii i odróżniającą ją od słowa pisanego. Patrząc na zdjęcie mamy okazję ?wejść w buty? fotografa i znaleźć się z nim w przedstawianej sytuacji. Jednak fotograf jest na miejscu, jest częścią fotografowanego świata, my zaś zwykle siedzimy tysiące kilometrów dalej, w ciepłym domu, w swoim świecie, wśród swoich idei. I dlatego okrucieństwo świata przedstawionego na fotografii jest dla nas takim szokiem.

Fot. Tomasz Woźny
Fot. Tomasz Woźny

Dlaczego o tym piszę? Spotkałem się z opiniami osób, które twierdziły, że nigdy nie zrobiłyby takiego zdjęcia. Wierzcie mi jednak, człowiek nad podziw szybko potrafi przystosować się do warunków, w jakich zmuszony jest działać. A w przypadku Haiti, jest to przystosowanie do powszechności śmierci.

Czy jednak tak drastyczne zdjęcia mają prawo być publikowane w prasie? Sądzę, że cienka moralna granica przebiega w miejscu, w którym fotograf i wydawca odpowiadają na pytanie: jaki jest cel publikacji? Sensacja, czy misja? Fotograf musi być pewien, że robiąc i oddając do publikacji zdjęcie wypełnia część swojego dziennikarskiego obowiązku: pokazuje ludzką śmierć po to, by pomóc tym, którzy przeżyli. Szokuje, by zmusić ludzi do myślenia, aby nie pozwolić im na zapomnienie. Fotoreporter nie jest jedynie artystą, jest również dziennikarzem, na którym ciąży olbrzymia odpowiedzialność ? musi spłacić dług wobec bohaterów swoich zdjęć, dać głos tym, których go pozbawiono.

Wystawiając zdjęcie do konkursu miałem wiele wątpliwości. Przyznaję też, że nie ustrzegłem się przed wyrzutami sumienia, wygrana wiąże się wszak z prywatnymi korzyściami: prestiżem i nagrodą pieniężną. Z drugiej strony to niepowtarzalna okazja do spłacenia długu, jaki zaciągnąłem wobec nieżyjącego bohatera mojego zdjęcia. Okazja do tego, by jego śmierć nie poszła na marne, by nie została zapomniana, tak jak zapomniano o jego ciele porzuconym na wysypisku pod Port-au-Prince.

Rozumiem równocześnie, że prawem każdego odbiorcy jest dowolna interpretacja zdjęcia, dlatego zapraszam wszystkich do dyskusji na forum. Każdy głos ? czy to przychylny, czy to krytyczny ? będzie mile widziany.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)