Sklep firmowy Leiki okradziony podczas zamieszek w Nowym Jorku
Aparaty Leica są nie tylko ładne, ale i piekielnie drogie. Podczas zamieszek spowodowanych śmiercią George Floyda, nowojorski sklep firmowy został obrabowany. W takim tłumie nic dziwnego, że ktoś się nie bał i… wziął to, co miał pod ręką.
03.06.2020 | aktual.: 04.06.2020 14:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nowy Jork jest uważany za kolebkę fotografii ulicznej, a za ulubione aparaty wielu dokumentalistów uważa się te z czerwoną kropką i napisem "Leica". Są one ciche, dyskretne i naprawdę ładne. Jakości obrazu nie można specjalnie wiele zarzucić. Szkopuł tkwi w tym, że to bardzo, bardzo drogie aparaty. Dla przykłady Leica M10 z 2017 roku kosztuje na polskim rynku ponad 26 tysięcy złotych.
W nowojorskiej dzielnicy SoHo znajduje się wiele luksusowych sklepów, w tym oczywiście miejsce wyposażone w drogie aparaty. Wyobraźcie sobie nieskazitelnie czysty, minimalistyczny i elegancki sklep z nowiuteńkimi korpusami w gablotkach. Coś pięknego, do czasu…
George Floyd Protests Escalate As Luxury Stores Looted In SoHo
Podczas przejścia protestu, a właściwie zamieszek spowodowanych śmiercią Afroamerykanina George’a Floyda, ludzie rzucili się do niszczenie i plądrowania ekskluzywnych butików. W gablotkach, w których niegdyś Leiki czekały na nowych właścicieli nie zostało nic oprócz rozbitego szkła i połamanych ram. To nie pierwsza taka sytuacja - wcześniej został spalony legendarny sklep w Chicago.
W rozmowie z lokalnymi mediami, właściciel sklepu Elliot Kurland wspominał, że rozważał pójście do swojego Leica Store około 2-3 w nocy, ale jego brat mu to odradził, uświadamiając, że ktoś go może zabić. Na szczęście okazało się, że ludzie mieszkający w sąsiedztwie sklepu było bardzo w porządku. Podczas tego, gdy tłum rzucił się do rabowania, niektórzy tam poszli i zabrali kilka aparatów, by później zwrócić je Elliotowi.
Według relacji Chritiane Lemieux cała akcja była zorganizowana. Pod sklep podjechało 5 samochodów bez tablic rejestracyjnych, z których wysiadło całkiem sporo osób. Lemieux wyznaje, że złodzieje brali się kolejno za każdy z ekskluzywnych sklepów w okolicy i nic nie mogło ich powstrzymać. Póki co nie oszacowano wartości skradzionego sprzętu ani zniszczeń.