Canon EOS M5 - test bezlusterkowca, na którego długo czekaliśmy
Canon EOS M5 ma być odpowiednikem udanego i popularnego Canona EOS 80D wśród bezlusterkowców. Czy jest w tym sporo racji i Japończycy nareszcie przygotowali bezlusterkowca z prawdziwego zdarzenia? Czy Canon EOS M5 to aparat, który będzie realnie konkurować z liderami rynku?
14.01.2017 | aktual.: 16.01.2017 10:55
Opis i specyfikacja
Canon EOS M5 ma matrycę CMOS APS-C o rozdzielczości 24,2 megapiksela z systemem Dual Pixel CMOS AF. Początkowo wydawało mi się, że jest to identyczny sensor, co w Canonie EOS 80D jednak nie jest to potwierdzone. Dodano natomiast lepszy procesor obrazu DIGIC 7, który umożliwia fotografowanie z czułością w natywnym zakresie ISO 100–25600 (EOS 80D tylko do ISO 12800 z opcją rozszerzenia do ISO 25600), prędkością do 7 kl./s (9 kl./s z zablokowanym AF) oraz nagrywanie filmów w rozdzielczości Full HD 60 kl./s, w formacie MP4 (35 Mb/s).
Canon EOS M5 jest bezpośrednim konkurentem dla takich bezlusterkowców, jak Sony A6300, Fujifilm X-T10, ale także aparatów z matrycami Mikro Cztery Trzecie: Olympus OM-D E-M5 Mark II, Panasonic Lumix GX80. Może też być brany pod uwagę jako konkurent lustrzanek: NIkon D7200 czy siostrzany Canon EOS 80D. Testowany bezlusterkowiec kosztuje w zestawie z kitowym obiektywem 15-45 mm ok. 5200 zł, a zatem nieco mniej niż główny rywal - Sony A6300. A jeśli jakiś aparat kosztuje tyle, co Sony, to znaczy, że jest drogo.
Canon EOS M5 | |
---|---|
Producent | Canon |
Data premiery | 2016 |
Rodzaj | Aparat bezlusterkowy |
Bagnet | Canon EF-M (EOS M) |
Maksymalny rozmiar zdjęcia | 6000 x 4000 |
Rozdzielczość matrycy | 24 Mpix |
Typ rozmiaru matrycy | APS-C |
Rozmiar matrycy | 22.3 x 14.9 mm |
Nośniki zapisu | SD |
Rodzaj wizjera | Elektroniczny |
Budowa i wykonanie
Nowy aparat z wyglądu przypomina raczej małą i cienką lustrzankę niż aparat kompaktowy czy malutkiego bezlusterkowca. Patrząc na niego nie mamy wątpliwości, że jest to aparat marki Canon. Bezlusterkowiec został utrzymany w charakterystycznym dla japońskiej firmy stylu - spokojnym, mało odważnym, ale prostym i zrozumiałym.
Korpus wykonano z tworzywa sztucznego, a nie ze stopu magnezowego, co niestety czuć od pierwszego kontaktu z aparatem. Producent zastosował tu wprawdzie materiał wysokiej jakości, jednak wystarczy mocniej ścisnąć korpus, aby usłyszeć nieprzyjemne trzeszczenie w różnych miejscach. Oprócz tego aparat jest dosyć ciężki, jak na plastikowy korpus (427 g). Dla przykładu, Fujifilm X-T2 waży zaledwie 40g więcej. Jak na amatorski, chociaż drogi korpus przystało, nie jest on uszczelniany. Całkiem solidny grip z przodu oraz fragment tylnej części pokryto dosyć twardą i przyjemną w dotyku gumą antypoślizgową, która sprawia, że aparat komfortowo oraz pewnie leży w dłoniach.
Canon EOS M5 jest wyposażony w 3,2-calowy, dotykowy, odchylany ekran LCD o rozdzielczości 1,62 mln punktów. Ekran można odchylać o 85° do góry i 180° w dół. Mocowanie sprawia wrażenie, jakby było wykonane bardzo solidnie. Wyświetlacz daje jasny, kontrastowy i naturalny obraz, dobrze sprawuje się także w słoneczne dni. Podoba mi się, że ekran jest odchylany tak, aby można było wykonać selfie - w sprzęcie tej klasy to duży plus. Szkoda jedynie, że nie zastosowano tu innej rodzaju mocowania ekranu z przegubem po lewej stronie, jak w Canonie EOS 80D. Dzięki niemu nie tylko moglibyśmy robić selfie, ale co ważne, nagrywać wideo czy robić zdjęcia, trzymając ten nieduży i lekki aparat na statywie. Wtedy EOS M5 byłby idealnym narzędziem dla vlogerów czy podróżników. A tak selfie możemy robić tylko w stylu klasycznym, czyli „z rąsi”.
Wyświetlacz dobrze uzupełnia się z wbudowanym, umieszczonym centralnie, wizjerem elektronicznym o rozdzielczości 2,36 mln punktów i częstotliwością odświeżania 120 st/s. wizjerem, który jest na bardzo wysokim poziomie w kwestii jakości wyświetlanego obrazu, chociaż sprawia wrażenie nieco małego.
Jak przystało na aparat Canona, wszystkie przyciski, pokrętła czy tarcze pracują z dużą kulturą. Przyciski mają przyjemny skok, a pokrętła nie stawiają przesadnie dużego oporu. Dzięki dopracowanej fakturze są nie tylko przyjemne w dotyku, ale też łatwo wyczuwalne bez patrzenia. Już sam układ przycisków oraz liczba pokręteł pokazuje, że Canon EOS M5 nie jest aparatem z niskiej półki. Wszystkie podstawowe lustrzanki producenta, które są sprzedawane w podobnej lub niższej cenie, mają jedno pokrętło. Pod tym względem Canon EOS M5 jest dla nich rozsądną alternatywą.
Aparat jest zasilany akumulatorem LP-E17 o pojemności 1040 mAh (Li-ion), który w komorze na dole korpusu sąsiaduje ze slotem na karty SD/SDHC/SDXC . Po bokach korpusu znajdziemy złącza HDMI, USB, minijack dla mikrofonu oraz do wężyka spustowego. Jako nowoczesny aparat Canon EOS M5 otrzymał także moduły Wi-Fi oraz NFC do bezprzewodowej komunikacji.
Ergonomia i obsługa
Ergonomia aparatu jest przemyślana i dopracowana. Do dyspozycji mamy aż cztery pokrętła u góry: dwa do sterowania, tarczę trybów oraz ekspozycji. Do tego jeden kontroler z tarczą z tyłu, sporo przycisków.
Idąc od lewej, mamy pokrętło trybów z blokadą. Aby je przekręcić, trzeba przytrzymać blokadę w środku. Pokrętło pracuje z dużą kulturą. Po środku aparatu wyróżnia się mocno zarysowany wizjer oraz nieduża, wyskakująca lampa błyskowa i gorąca stopka. Później, po prawej stronie, ulokowano dedykowane pokrętło funkcyjne, które, moim zdaniem, zostało ulokowane zbyt głęboko. Z jednej strony jest zbyt odsunięte od kciuka z tyłu, z drugiej zaś, zbyt daleko od palca wskazującego z przodu. W czasie testów próbowałem zmieniać parametry raz jednym, raz drugim palcem. W moim przypadku oba rozwiązania się nie sprawdziły. Pokrętło powinno być bardziej przesunięte w jedną ze stron lub po prostu większe.
Standardowo pokrętło służy do zmiany czasu naświetlania, ale w zależności od trybu fotografowania, umożliwia także zmianę czułości ISO, balansu bieli, trybu pomiaru światła, trybu AF czy prędkości zdjęć. Wyboru dokonujemy, wciskając przycisk Dial Func. ulokowany pośrodku pokrętła. Gdyby jednak nie przypadło Wam do gustu, to możecie w menu przypisać przyciskowi Dial Func zupełnie inną funkcję. W lustrzankach Canona te parametry mamy wyciągnięte do dedykowanych przycisków u góry korpusu. Tu mamy zupełnie inne, całkiem ciekawe, przydatne i praktyczne rozwiązanie, poprawiające komfort pracy.
Skrajnie po prawej stronie, u góry, znajduje się pokrętło ekspozycji, a przy spuście - pokrętło odpowiadające za zmianę wartości przysłony. Z tyłu mamy 4 okrągłe przyciski funkcyjne oraz tarczę z funkcją wciskania i przyciskiem pośrodku. Do tego na rękojeści na kciuk ulokowano dwa inne, mniejsze przyciski, a z boku dedykowany przycisk do uruchamiania łączności Wi-Fi. W ten zgrabny sposób z tyłu aparatu znajduje się w sumie aż 12 przycisków - praktycznie wszystkie z nich są pod prawą ręką. Mocną stroną Canona EOS M5 jest także personalizacja. Aparat umożliwia zmianę funkcji wszystkich pokręteł, a także pięciu przycisków na obudowie i 4 tylnego wybieraka. Duży plus za takie rozwiązania.
Producent zadbał także o to, aby całe menu było dostosowane do obsługi dotykiem, który swoją drogą sprawdza się wyśmienicie - jak we wszystkich nowych aparatach marki Canon wyposażonych w funkcje dotyku. Dobrze zaprojektowane jest nie tylko główne menu, ale też skrócone menu, mieszczące wszystkie najważniejsze ustawiania na ekranie Live View.
Podobnie jak w bezlusterkowcach marki Panasonic oraz Olympus, ekran oraz wizjer mogą ze sobą współpracować. Dzieje się tak dzięki nowej funkcji Touch and Drag AF, która sprawia, że użytkownicy mają możliwość w łatwy sposób przeciągać ramkę AF bezpośrednio na panelu LCD, patrząc w tym czasie przez wizjer. Dotykowy ekran pełni wtedy funkcję wielofunkcyjnego joysticku, tylko w zupełnie innym wydaniu. Ekran nie świeci, ale jest czujnikiem, dzięki któremu możemy nie tylko zmieniać punkt AF i wybierać strefę, ale daje także dostęp do wszystkich innych ustawień.
Canon, jak zwykle, nie jest pierwszy z wprowadzaniem takich innowacyjnych rozwiązań, ale akurat w tym wypadku nie jest wcale ostatni. A co najważniejsze, zrobił to przynajmniej naprawdę dobrze. Dlaczego? Przede wszystkim użytkownik może wybrać, która część ekranu będzie aktywna (lewo/prawo, w zależności, którym okiem fotografujemy), a która nie. W ten sposób unikniemy problemu przypadkowej zmiany punktu AF nosem, co niestety jest częstym problemem przy fotografowaniu Lumixami. Ekran LCD umożliwia także wybór twarzy, na którą aparat ma ustawić ostrość, co również wydaje się być bardzo przydatne. Oprócz tego funkcja dotyku działa wyśmienicie - panel jest czuły nawet na delikatne muśnięcie - nie ma mowy o problemach z czułością. Jedyny mankament, jaki zauważyłem, to drobne opóźnienie w przesuwaniu punktem ostrości. Nie jest duże, ale niektórych fotografów może drażnić.
Wydajność i bateria: trudne początki dobrego
Canon EOS M5 już od początku sprawia pewne opory. Najpierw włącza się w czasie ok. 2 sekund. Potem, co gorsze, trzeba ręcznie wysunąć obiektyw kitowy 15-45 mm, zwalniając blokadę. Całość trwa o wiele za długo. To irytuje i sprawia, że może ominąć nas ważny kadr. A nawet, jak już go wykonamy, to wczytywanie podglądu trwa kolejne 2 sekundy.
Z drugiej strony, jeśli obiektyw jest odblokowany, to aparat wybudza się bardzo szybko i później pracuje płynnie, nie zacina się, nawet po wykonaniu długiej serii zdjęć. A to wcale nie jest takie oczywiste, nawet w dzisiejszych czasach. Bez wątpienia zostawia tu w tyle aparaty marki Sony, które od lat słyną już z powolnego działania. Dedykowany akumulator LP-E17 o pojemności 1040 mAh umożliwia wykonanie ok. 500 zdjęć, co jest bardzo dobrym wynikiem, jak na aparaty bezlusterkowe. W praktyce starcza to na cały dzień zdjęć.
Szybkość: bufor, bufor, bufor…
Canon EOS M5 oferuje prędkość zdjęć seryjnych do 9 kl./s (z zablokowanym AF), co jest bardzo dobrym wynikiem, jak na bezlusterkowca średniej klasy. I znów łyżka dziegciu - bufor umożliwia wykonanie ok. 25 zdjęć JPEG lub 15 plików RAW. Co gorsze, zgranie pełnego bufora zajmuje aż 10 sekund. W czasie tego procesu aparat jest prawie martwy - nie możemy podglądać zdjęć, zmieniać ustawień. Z całą pewnością nie jest to wynik, którego spodziewaliśmy się po nowoczesnym bezlusterkowcu.
Aparat oferuje czasy fotografowania w zakresie 1/30 - 1/4000 s. Niestety, nie możemy tu skorzystać z migawki elektronicznej, która zdecydowanie skróciłaby minimalne czasy i umożliwiałaby ciche fotografowanie, np. na koncertach. Taką funkcję oferują konkurenci, ale w EOS M5 jej niestety brakuje. Spora strata. Na minus policzyłbym także delikatne opóźnienie migawki oraz… jej nieprzyjemny dźwięk, który przypomina mi trochę odgłos słyszany w starych lustrzankach Canon EOS 350D.
Autofokus: Jekyll i Mr. Hyde
Canon EOS M5 korzysta z systemu Dual Pixel AF opartego o piksele detekcji fazy na matrycy, który z powodzeniem jest stosowany w innych modelach japońskiego producenta. AF oferuje 49 punktów, które pokrywają ok. 60% powierzchni całego kadru. Nowy bezlusterkowiec oferuje tylko proste funkcje AF: pomiar jednopunktowy, strefowy (3 x 3 punkty) oraz pomiar śledzący z wykrywaniem twarzy. W przypadku pomiaru jednopunktowego możemy ustawiać go na kilka sposobów: przyciskami, palcem na ekranie w czasie podglądu na żywo lub w czasie fotografowania z wizjerem przy oku, poprzez przesuwanie palcem po ekranie dotykowym, który zamienia się w panel dotykowy. Brakuje chociaż trochę bardziej rozbudowanych możliwości ustawień AF - funkcji, z której przecież słyną lustrzanki Canon EOS 5D Mark III i IV.
System Dual Pixel AF radzi sobie przy dobrych warunkach oświetleniowych bardzo dobrze. Ustawia ostrość w czasie ok. 0,1-0,3 s. Potrafi dosyć skutecznie śledzić poruszające się obiekty. Natomiast Canon EOS M5 zadziwiająco źle radzi sobie w nocy, szczególnie przy świetle żarowym, które dominuje na ulicach miast. AF nie jest naprawdę wolny - często posiłkuje się czerwoną diodą LED, jednak i to nie pomaga.
Co więcej, wielokrotnie spotkałem się z sytuacją, kiedy aparat próbował, męczył się, ale zdjęcia z ostrością ustawioną automatycznie, po prostu nie udawało się wykonać. To duże zaskoczenie i rozczarowanie, ponieważ system świetnie sobie radzi w Canonie EOS 80D czy innych lustrzankach. Oczywiście, ocena jest zawsze subiektywna. Jeśli spojrzymy przez pryzmat poprzednika, to AF jest o wiele, wiele skuteczniejszy, mimo wszystko. Patrząc jednak w kontekście konkurencji oraz wysokiej ceny tego aparatu, to AF jest powodem do zastanowienia.
Fotografowanie z adapterem: szybko, sprawnie i przystępnie
Nowy bezlusterkowiec jest wyposażony w bagnet EF-M, do którego, póki co, dostępnych jest zaledwie siedem podstawowych szkieł. Aż prosi się zatem o sięgnięcie po adapter umożliwiający korzystanie z szerokiej i sprawdzonej gamy obiektywów EF. To z pewnością kusząca perspektywa dla fotografów posiadających już w swojej kolekcji lustrzankę oraz obiektywy tej marki. Możliwość skorzystania ze swoich szkieł w nowym aparacie to istotny aspekt przy wyborze bezlusterkowca. Dobrze zatem, że do testów otrzymałem zestaw z takim adapterem.
Nieduży adapter jest solidnie wykonany, lekki i dobrze spasowany. Miałem okazję testować go z podpiętym obiektywem EF 50 mm f/1.8 STM oraz redakcyjnym EF 24-70 mm f/2.8. W obu przypadkach szybkość pracy AF jest w praktyce bardzo podobna, jak w przypadku fotografowania z obiektywami EF-M. Mamy też pełną automatykę, wszystkie ustawienia. Adapter naprawdę dobrze robi to, co do niego należy.
Jak zawsze, w przypadku korzystania z adapterów, pojawia się pytanie o sens takiego rozwiązania. Zapewne także w tym wypadku wielu fotografów zada takie pytanie. W przypadku tak dobrej współpracy adaptera i obiektywów Canon EF, moim zdaniem, jest to rozwiązanie całkiem sensowne. EOS M5 z adapterem „pięćdziesiątką” czy np. naleśnikiem 24 mm f/2.8 nadal zachowuje nieduże gabaryty, a zyskujemy kolejne ciekawe obiektywy. Otwiera się też droga do zakupów szkieł z drugiej ręki, ale także możliwość korzystania z już posiadanych obiektywów. To może być poważny atut przy wyborze nowego bezlusterkowca - przecież bardzo duża liczba fotografów ma właśnie „lustra” tej marki.
Komunikacja - Wi-Fi, NFC i Bluetooth po raz pierwszy
Canon podkreśla, że idea bezprzewodowej łączności jest dla niego bardzo ważna, o czym świadczy także dedykowany przycisk Wi-Fi z prawej strony korpusu. Do tego, EOS M5 oferuje także funkcję Bluetooth i NFC do szybkiego łączenia się ze smartfonami.
Nowego bezlusterkowca możemy podłączyć do smartfona czy tabletu, sterować nim poprzez dedykowaną aplikację, zgrywać zdjęcia, ale także połączyć z innym aparatem, drukarką czy nawet połączonym z siecią lokalną, komputerem. Bluetooth nie działa tu jak w Nikonach z funkcją Snapbridge, czyli nie umożliwia ciągłego zgrywania zdjęć w tle przy wykorzystaniu niskiej energii. Jest pomocny jedynie do połączenia się i sterowania zupełnie podstawowymi funkcjami.
Sama aplikacja jest dobrze znana, zatem mogę coś o niej powiedzieć. To dosyć przejrzysta i prosta appka, która oferuje większość podstawowych ustawień manualnych, jak czas, czułość ISO, przysłona. Kilku brakuje, jak np. trybów pomiaru światła. Niestety, z moich doświadczeń z tym konkretnym egzemplarzem oraz różnymi iPhone'ami wynika, że występują tu problemy z rozłączaniem Wi-Fi przy wybieraniu funkcji bezprzewodowego sterowania.
Wszystkie te funkcje komunikacji bezprzewodowej mają zachęcić osoby fotografujące smartfonami do korzystania także z porzuconych przez nich aparatów. Canon chce powiedzieć, że ma aparat nowoczesny, sprawny, który może świetnie współgrać ze smartfonami i oferować o wiele lepszą jakość zdjęć. I jest w tym sporo prawdy.
Jakość zdjęć
Canon EOS M5 korzysta z matrycy CMOS APS-C o rozdzielczości 24,2 megapiksela z systemem Dual Pixel CMOS AF. Matrycę bezlusterkowca obsługuje wydajny procesor obrazu DIGIC 7, który umożliwia fotografowanie z czułością w natywnym zakresie ISO 100–25600. Nowy bezlusterkowiec generuje zdjęcia o typowej dla Canona charakterystyce - w pastelowych kolorach przy dosyć miękkiej strukturze. Przy niższych czułościach jakość zdjęć jest bardzo dobra, mniej więcej na podobnym poziomie co u konkurentów. Przy wyższych czułościach aparat radzi sobie już nieco gorzej i pozostaje w tyle.
Szumy
Pierwsze, delikatne szumy można zauważyć przy czułości ISO 800. Z każdym kolejnym stopniem szumy rosną. Do wartości ISO 3200 jakość jest jeszcze do zaakceptowania, ale potem cyfrowe ziarno mocno ingeruje w obraz oraz kolory.
Detale
Canon EOS M5 nieźle radzi sobie z oddaniem detali do czułości ISO 3200. Przy ISO 6400 i wyższej jest już zdecydowanie gorzej - dominuje szum, spada jakość zdjęć, detale są mniej widoczne.
Jakość zdjęć w praktyce
Co drzemie w plikach RAW?
Aby pokazać, co można wyciągnąć z plików RAW, porównajmy kilka zdjęć. Pierwsze to kadr oryginalny, wywołany na zerowych ustawianiach w Adobe Camera RAW. W drugim zdjęciu, podczas wywoływania, ustawiłem suwak „Światła" na -100, a „Cienie" na +100. Efekty są przyzwoite, chociaż przy ISO 100 w ciemniejszych partiach obrazu wyraźnie widać szumy.
Te zdjęcia pokazują z kolei, jakie efekty można uzyskać, obrabiając zdjęcia RAW w nieco bardziej naturalny sposób, bez tak skrajnych wartości.
Porównanie z Canonem EOS 80D
Nie wiemy oficjalnie czy Canon EOS M5 ma identyczną matrycę co Canon EOS 80D, ale wiele osób tak uważa. Wskazują na to parametry obu sensorów oraz stosunkowo nieduży odstęp czasu od premier obu aparatów. Porównanie szumów oraz oddania szczegółów pokazuje, że nowy EOS M5 radzi sobie nieco gorzej pod względem jakości obrazu od EOSa 80D.
Jest to widoczne szczególnie od czułości ISO 1600 w górę. Dzieje się tak nawet pomimo zastosowania lepszego procesora obrazu - DIGIC 7, zamiast DiGIC 6. Wiele zatem wskazuje, że japoński producent zastosował tu zmodyfikowaną matrycę z poprzednika lub inny, ale nieco gorszy, sensor. Na któreś z tych rozwiązań wskazuje także kiepsko radzący sobie w ciemnościach AF, który nie ma takich problemów w lustrzance EOS 80D.
Szumy
Detale
Filmy
Canon EOS M5 oferuje możliwość nagrywania filmów w rozdzielczości Full HD 1080 p z prędkością do 60 kl./s, w formacie MP4 (35 Mb/s). Jak na nowoczesnego bezlusterkowca w cenie ok. 5000 zł to są parametry co najmniej nieco rozczarowujące. Z drugiej strony jest to jednak aparat amatorski i Full HD przy 60 kl./s powinno spokojnie wystarczyć. Brakuje też kilku funkcji filmowych dobrze znanych z innych nowoczesnych aparatów tej klasy: focus peaking, profili kolorystycznych LOG zapisujących „płaski” obraz do późniejszej obróbki czy brak podglądu poziomu audio w Live View. Warto zwrócić także uwagę na niski bitrate nagrań.
Canon EOS M5 - przykładowy film Full HD #1
Na plus zasługuje praca AF, który działa z dużą kulturą - przeostrza dosyć sprawnie i szybko, ale też płynnie. Warto wyróżnić też 3-osiową cyfrową stabilizację obrazu podczas filmowania współpracującą z 2-osiową optyczną stabilizacją obiektywów. Efekt tego połączenia daje niespodziewanie dobre rezultaty - obrazy są dobrze stabilizowane, płynne. Do tego mamy możliwość podpięcia wielu sprawdzonych, dobrych szkieł z systemu Canon EF.
Canon EOS M5 - przykładowy film Full HD #2
Canon EOS M5 - przykładowy film Full HD #3
Canon EOS M5 - przykładowy film Full HD #4
Canon EOS M5 - przykładowy film Full HD #5
Zdjęcia przykładowe
Podsumowanie
Równo cztery lata po premierze pierwszego bezlusterkowca tej marki, czyli Canona EOS M, japoński producent pokazał produkt, na który czekaliśmy od dawna. Nie od dziś wiadomo, że Canon potrafi robić świetne aparaty, ma technologię i fajne pomysły, jednak wprowadza to wszystko razem o wiele później niż konkurenci. Nowy EOS M5 jest tego wzorcowym przykładem w świecie bezlusterkowców.
Co nam się podoba
Canon EOS M5 to zgrabna, nieduża i lekka konstrukcja. Pod względem ergonomii jest naprawdę dobrze - solidny grip z przodu, przemyślany układ, duża kultura pracy przycisków i pokręteł. Świetnie sprawdza się dotykowy, odchylany ekran czy przejrzysty wizjer elektroniczny. Nie można także zapomnieć o sprawnym i dokładnym systemie Dual Pixel AF (przynajmniej w dobrych warunkach oświetleniowych) czy wydajnej baterii, jak na bezlusterkowca.
Dużym plusem jest też możliwość podpięcia adaptera do obiektywów EF, z którymi Dual Pixel AF radzi sobie naprawdę dobrze w większości warunków. To mocny argument dla posiadaczy lustrzanek marki Canon, którzy po zakupie EOSa M5 mogą swobodnie korzystać ze swojej dotychczasowej „szklarni”, bez konieczności zmiany systemu. A osoby z ograniczonym budżetem mogą sięgnąć po tanią i jasną pięćdziesiątkę czy nawet stare, ale i tanie manualne obiektywy, dające piękny obrazek.
Co nam się nie podoba
Nowy bezlusterkowiec marki Canon nie jest, niestety, pozbawiony wad. Już od początku testów przeszkadzała plastikowa, nieco trzeszcząca obudowa. Idąc dalej spotkamy się z dosyć przeciętną jakością zdjęć czy brakiem, tak popularnej w bezlusterkowcach, elektronicznej migawki.
Z czasem odkryłem też, że AF w kiepskich warunkach, jak noc na oświetlonej ulicy w mieście, radzi sobie nadzwyczaj kiepsko - często nie potrafi ustawić ostrości. Ma też dosyć ubogie możliwości ustawień. Niedosyt pozostawia tryb nagrywania filmów nie tylko bez rozdzielczości 4K, ale też brak wielu funkcji filmowych. W aparacie amatorskim nie powinno to być wielkim problemem, ale z drugiej strony konkurenci w tej cenie już oferują filmy 4K. Wprawdzie Canon EOS M5 ma wysoką prędkość fotografowania, do 7 kl./s z (9 kl./s z zablokowanym AF), ale cóż z tego, skoro bufor jest mały. Nie można też zapomnieć o długim uruchamianiu się czy włączaniu podglądu, ale także wysuwanym kitowym obiektywie, które jeszcze wydłuża proces uruchamiania aparatu. A w dodatku optycznie jest mocno przeciętny.
Werdykt
Canon EOS M5 to bezwzględnie najlepszy bezlusterkowiec tego producenta. Postęp, w porównaniu z modelem EOS M, z praktycznie niedziałającym AF i słabą ergonomią, jest naprawdę imponujący. Canon pokazuje, że wziął się na poważnie za bezlusterkowce, także te z nieco wyższej półki. Nowy EOS M5 ma wiele nowoczesnych możliwości, funkcji i rozwiązań, które z pewnością przypadną do gustu wielu fotografom. Jako dodatkowy, lifestylowy sprzęt może sprawdzić się bardzo dobrze. Nie jest jednak pozbawiony mankamentów i wciąż widzę tu sporo miejsca na rozwój i poprawę.
Z pewnością nie jest to kompaktowa, bezlusterkowa wersja lustrzanki Canon EOS 80D, która oferuje sporo więcej możliwości, za nieco mniejszą kwotę. Za ok. 5000 zł otrzymujemy aparat z wysokimi ambicjami, ale kierowany raczej do amatorów. Nieco razi tu plastikowa obudowa, mało wydajny bufor, mało rozbudowane możliwości filmowe czy autofokus, który potrafi kompletnie zgubić się w ciemnościach.
W tej cenie lub nawet niższej na rynku znajdziemy kilka bezlusterkowców oferujących pod wieloma względami więcej, jak chociażby Sony A6300, Olympus OM-D E-M5 Mark II, Olympus PEN-F czy Panasonic Lumix G80. Nie bez znaczenia są także obszerne rodziny świetnych obiektywów do systemów Sony czy Mikro Cztery Trzecie, których nie znajdziemy w mało rozwiniętym systemie japońskiego producenta. Canon EOS M5 to z pewnością dobry aparat i zasługuje na uwagę, jednak jest bardziej dla osób wykorzystujących go lifestylowo niż na poważnie, co może sugerować jego cena.
- Brak
- Brak