Duży może jeszcze więcej - lampa Quadralite Atlas 600 TTL w praktyce
Lampy błyskowe są nieodzownym elementem wyposażenia fotografa. Dziś przyjrzymy się flagowemu produktowi Quadralite - Atlas 600 TTL i sprawdzimy, jak sobie radzi w praktyce: fotografując modelki przy mocnym słońcu, niesfornych redaktorów w sesji portretowej oraz piękne, perłowe Infiniti Q50 w plenerze.
W poprzednim poradniku serii pokazałem Wam, że robienie ciekawych zdjęć przy wykorzystaniu niewielkiego, reporterskiego flesza, nie musi być trudne. Trzeba jednak pamiętać, że tego typu lampy, oprócz szeregu zalet, mają swoje ograniczenia - między innymi stosunkowo niską moc i dość długi czas ładowania. Do dzisiejszego poradnika wziąłem na warsztat lampę Atlas 600 TTL, czyli flagowy produkt Quadralite.
Z lampą miałem okazję pracować przy okazji wielu większych i mniejszych sesji, fotografując modelki, zespół redakcyjny Blomedia.pl, a także samochody. Atlas 600 TTL towarzyszył mi także podczas wielu warsztatów i w tym czasie naprawdę go doceniłem. Mimo że na co dzień pracuję na 3-krotnie droższych Profoto B1, które jak się okazuje - 3-krotnie lepsze wcale nie są.
Walka ze słońcem i nie tylko
Mając do dyspozycji lampę o mocy 600Ws z powodzeniem możemy walczyć ze światłem słonecznym. O ile małe lampy świetnie sprawdzają się jako wypełnienie cieni, o tyle tak mocna lampa bez problemu poradzi sobie w znacznie cięższych warunkach - np. w słoneczny dzień. Przy pracy w plenerze najczęściej sięgam po beauty disha - 55 lub 70 cm z białym lub srebrnym wykończeniem. Lubię światło z tego modyfikatora - jest dość twarde, ale zarazem bardzo plastyczne. Srebrny beauty dish daje ostry cień, ale w wielu sytuacjach jest to jak najbardziej pożądany efekt. Z kolei białe wykończenie mocniej zmiękcza światło, dając nieco bardziej delikatny efekt.
Wszystko oczywiście zależy od tego, co chcemy uzyskać. Ten rodzaj modyfikatora jest też bardzo wygodny w transporcie. Podczas sesji, lampa z przypiętym dishem lądowała za siedzeniem pasażera i klinowała się między fotelem, a tylną kanapą. Dodatkowo, beauty dish jest zdecydowanie mniej podatny na podmuchy wiatru, a zarazem bardziej poręczny od klasycznych softboxów. Nie ma też przeszkód, żeby założyć na niego dedykowany dyfuzor czy plaster miodu.
Podczas pierwszych zdjęć z Amelią celowo wybrałem bardzo ciężkie warunki oświetleniowe. Pojechaliśmy nad zalew Poraj w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, a jako pierwsze miejsce wybrałem betonowe płyty schodzące do wody. Był początek czerwca, więc nawet około 17:00 słońce nadal było wysoko, a bezchmurne niebo powodowało, że cienie były bardzo ostre i głębokie.Gdy ustawiłem modelkę bokiem do słońca, jej niemal cała sylwetka znikała w cieniu, a zdjęcia z automatu nadawały się do wyrzucenia. Światło po prostu nie nadawało się do zdjęć. Postanowiłem jednak powalczyć ze słońcem. Ustawiłem ekspozycję na 0 EV dla całej sceny (pomiaru matrycowego), a cień na Amelii dopełniłem lampą. Wykorzystałem w tym miejscu tryb HSS, który pozwolił mi dowolnie ustawić przysłonę bez troski o czas synchronizacji. Parametry całej ekspozycji to 1/6400 s, f/2, ISO 100, natomiast lampa pracowała przy 1/2 mocy, czyli 300 Ws. Co ważne, każdorazowe ładowanie zajmowało nie więcej, niż 1 sekundę. Dzięki temu sesja odbywała się w odpowiednim tempie. W tym wypadku nie korzystałem z funkcji TTL, dzięki której moc błysku byłaby dobierana automatycznie, bo modelka stała w jednym miejscu, a dodatkowo miała czarną sukienkę, co mogłoby delikatnie zakłamywać pomiar błysku, przez co zdjęcia miałyby nieco inną ekspozycję. Podczas tych zdjęć chciałem, żeby błysk był bardzo mocno widoczny, a Amelia widocznie odcięta od tła.
Następnie poszliśmy na plażę, która znajdowała się kilkadziesiąt metrów dalej. Chciałem osiągnąć dwa różne efekty - pracując z maksymalną mocą Atlasa, możliwie wygasić światło zastane, jak również wykorzystać lampę jedynie jako wypełnienie, bez mocnego wygaszania światła słonecznego. Dzięki takim zabiegom mogłem uzyskać dwa zupełnie różne efekty, tak naprawdę zmieniając tylko parametry ekspozycji. W tym miejscu zdałem się już na automatykę lampy i wykorzystałem maksimum jej możliwości, czyli prócz HSS, lampa błyskała w trybie TTL. Dzięki użyciu dwóch zaawansowanych systemów, wystarczyło zmieniać jedynie parametry ekspozycji w aparacie, a lampa błyskała z taką mocą, aby twarz modelki była poprawnie oświetlona.
Podczas sesji fotografowałem głównie pod słońce. Chciałem uzyskać ładny efekt bokeh powodowany przez delikatne fale na zalewie, a przy użyciu szeroko otwartej przysłony fale zmieniały się w przyjemne dla oka świetliste krążki. Pierwsze zdjęcia zrobiłem bez lampy, ale przy tak dużej różnicy w ekspozycji między twarzą Amelii, a jasnym tłem, zdjęcie było w mojej ocenie zbyt jasne, poza tym nie takiego efektu oczekiwałem. Z drugiej strony, chcąc uzyskać dobrą ekspozycję na tle, modelka znowu znikała w cieniu, co również miało swój klimat, ale znów nie było tym, co chciałem uzyskać. Tak, jak wspomniałem - błyskałem na dwa sposoby - nie dominując całego zdjęcia błyskiem, jak również maksymalnie wygaszając ekspozycję światła zastanego.
Myślę, że najlepiej widoczne będzie to na zdjęciach, które robiłem ze słońcem w kadrze. Na pierwszym zdjęciu skorzystałem z ustawień 1/8000s, f/2 i ISO 100. Widać, że modelka jest dobrze doświetlona, a tło pozostaje również czytelne. Z kolei przymykając przysłonę do wartości f/3.5, odciąłem prawie 2EV światła zastanego, więc niebo stało się bardziej błękitne, słońce mocniej zarysowane, a plaża i szuwary zdecydowanie ciemniejsze. Co ważne - uzyskanie tych dwóch efektów wymagało ode mnie jedynie ruchu kciukiem, którym zmieniłem przysłonę. Lampa uruchomiona w trybie TTL, dzięki przedbłyskowi pomiarowemu, sama dobrała odpowiednią moc błysku. Podczas wszystkich zdjęć robionych na plaży dość mocno żonglowałem przysłoną, pracując w zakresie od f/1.4 do f/3.5 przy bardzo podobnych warunkach oświetleniowych i stałym czasie 1/8000 s, co pozwoliło mi zrobić zdjęcia z różnym klimatem. Mając tryb HSS w lampie nie martwiłem się o czas naświetlania, a TTL pracował za mnie w kwestii ustawienia odpowiedniej mocy.
Wieczorem, około godziny 19:30, pojechaliśmy jeszcze w okolice zamku w Olsztynie, żeby zrobić kilka zdjęć w świetle zachodzącego słońca. Tu również zdałem się na automatykę lampy, zarówno jeśli chodzi o tryb TTL, jak i HSS. Bardzo lubię robić zdjęcia pod słońce, co pewnie zauważyliście, oglądając moje prace. Pracowałem zarówno z zamkiem w tle, gdzie lampa pracowała w kontrze do słońca, oświetlając Amelię z lewej strony, jak również pod samo słońce. W tym wypadku robiłem zdjęcia zarówno z jak i bez lampy - oba efekty mi się podobały. Użycie lampy pozwoliło mi na lepsze doświetlenie twarzy Amelii, ale jednocześnie nieco zabijało klimat złocistej sceny, więc przy część zdjęć wyłączyłem Navigatora X, przełączając się tym samym na pracę w świetle zastanym.
Kolejnego dnia, podczas warsztatów, pogoda nie była już dla nas tak przychylna, Zrobiło się chłodniej, a niebo było spowite dość gęstymi chmurami, które miały jednak ciekawe kształty. Podczas tych zdjęć fotografowałem Olympusem PEN-F z obiektywem M.Zuiko 12-40 mm f/2.8 PRO, więc nie mogłem skorzystać z dobrodziejstw HSS i TTL. Pracowałem z wyzwalaczem dedykowanym do Canona, który jednak w zakresie przeniesienia samego błysku, jak i ręcznego sterowania mocą z jego poziomu, działał bez żadnego problemu. Mimo że słońca nie było tak dużo, jak na poprzednich zdjęciach, z przysłoną f/2.8 nie mieściłem się w czasie X-sync, więc musiałem skorzystać z filtra szarego. Zwykły filtr szary w porównaniu do filtra typu fader ma tę przewagę, że dokładamy tylko jedną soczewkę do całego układu optycznego, przez co jakość zdjęć powinna być lepsza. Pod ręką miałem tylko filtr ND100, który obcina 6,7 EV, więc dla tej sytuacji o jakieś 2-3 EV za dużo. Czas naświetlania musiałem zatem wydłużyć do 1/80 sekundy, a ISO podnieść do 400. To jednak umożliwiło mi pracę z otwartą przysłoną i osiągnięcie delikatnego rozmycia tła. Podczas dalszych zdjęć chciałem jednak pokazać skały pod zamkiem w całkowitej ostrości, więc pozbyłem się filtra i domknąłem przysłonę do wartości f/11 ograniczając światło zastane, a Amelię doświetliłem błyskiem.
W tym przypadku wykorzystywałem dużą moc lampy, mimo braku możliwości skorzystania z wcześniej opisywanych systemów. Obecnie Quadralite oferuje pełną współpracę z aparatami Canon, Nikon, a od niedawna także Sony. Po nowym roku lampy będą współpracować z systemem Mikro Cztery Trzecie. Czekam z niecierpliwością!
Atlas w naszej redakcji, czyli sesja portretowa
Jak pewnie zauważyliście, jakiś czas temu zmieniliśmy nasze zdjęcia profilowe na bardziej ujednolicone, w podobnym stylu. Tu mobilność rozwiązania i spora moc lampy naprawdę bardzo się przydała. Fotografowałem zarówno w siedzibie Wirtualnej Polski w Warszawie, jak i w naszej wrocławskiej redakcji Fotoblogia.pl. Przy tych sesjach również wykorzystywałem beauty disha - w tym wypadku miał jednak białe wykończenie i 55 cm. Zdjęcia robiliśmy w kilku różnych lokalizacjach w okolicy, jak również wewnątrz. Podczas sesji bardzo doceniłem także mocny akumulator, który zapewnia do 500 błysków pełnej mocy. Niestety, redaktorzy i blogerzy nie są urodzonymi modelami, więc zrobienie zdjęć kilku osób zajmowało wiele godzin i sporo klatek. Po całej sesji wskaźnik pokazywał połowę naładowania, mimo że fotografowaliśmy zarówno w dość ciemnym biurze, przy 1/8 mocy, jak i na zewnątrz, wykorzystując nawet maksimum mocy. Tu znów się powtórzę, bo funkcje TTL i HSS niesamowicie ułatwiły pracę. O ile praca z szarymi filtrami jest jak najbardziej możliwa, o tyle HSS jest po prostu znacznie wygodniejszy i nie wymaga od fotografa żadnych specjalnych ingerencji. Podobnie z TTL - do tej pory wszyscy sobie bez niego radziliśmy, ale kiedy pojawił się w lampach studyjnych jakiś czas temu, bardzo chętnie po niego sięgam, bo po prostu ułatwia pracę.
Zdjęcia z Infiniti
W poprzednim poradniku tej serii fotografowałem Lexusa IS250 w świetle latarni, a karoserię oświetlałem dodatkowo lampą Quadralite Stroboss 60. Wykorzystując tryb Live Composite mogłem bez problemu naświetlać zdjęcie przez kilka minut, bez ryzyka przepalenia całej ekspozycji, ponieważ w tym trybie dodawane są jedynie nowe, jaśniejsze partie.
Fotografując przy użyciu Atlasa, nieco inaczej podszedłem do tematu. Znów chciałem wygasić sporo światła zastanego i dobrze oświetlić nadwozie. Tym razem na warsztat trafiło Infiniti Q50 w perłowym, białym kolorze. Chciałem podkreślić jego biel, mocno odcinając je od tła. Miałem do dyspozycji jedynie jedną lampę, więc wiedziałem, że niektóre rzeczy będę mógł zrobić w Photoshopie. Po odpowiednim ustawieniu samochodu i dobraniu parametrów ekspozycji zrobiłem 5 ekspozycji, oświetlając wszystkie, najważniejsze elementy samochodu. Co ważne - aparat stał nieruchomo na statywie z wyłączoną stabilizacją.To zapewniło mi bardzo proste złożenie tych kilku zdjęć w jedno. Bardzo przydał się tu tryb mieszania warstw „jaśniej”, który z kolejnych ekspozycji wybierał jedynie jaśniejsze partie, czyli te, które były objęte błyskiem.
W tym wypadku lampę ustawiłem w tryb manualnego błysku i starałem się trzymać podobną odległość lampy od oświetlanego miejsca na karoserii, co zapewniło podobne oświetlenie różnych elementów nadwozia. Jako modyfikator, tym razem wykorzystałem zwykłą czaszę parasolkową, która daje ostre i mocne światło, a dodatkowo podkreśliła bliki na samym lakierze. Cała sesja potrwała nie dłużej niż 20 minut, a jak widać, efekty są całkiem niezłe.
Na koniec
W artykule starałem się pokazać, jak mając do dyspozycji mocne i bardzo uniwersalne narzędzie - Quadralite Atlas 600 TTL, można uzyskać bardzo ciekawe efekty w plenerze. Dzięki takiej lampie możemy pracować właściwie w każdych warunkach — w tym w tych najtrudniejszych, czyli w pełnym słońcu, bez większego problemu, przebijając światło zastane. Dodatkowo, tryby TTL i HSS są niesamowicie przydatne podczas codziennego fotografowania, bo sprawiają, że nie musimy martwić się o każdorazową zmianę mocy lampy, a także czas X-sync, więc możemy w pełni oddać się fotografowaniu, a nie obracaniu potencjometrem. Z drugiej strony, mając inny system, niż Canon czy Nikon, możemy korzystać z pełnej mocy 600 Ws, a za sprawą możliwości aktualizacji firmware lampy, poczekać na premierę nadajników do systemem Mikro Cztery Trzecie. Cena wynosząca 3300 zł jest bardzo rozsądnie skalkulowana, szczególnie odnosząc ją do konkurencji - Fomei, Phottixa, Jinbei czy wspomnianego na początku artykułu Profoto.