Huawei P9 - obiecujący smartfon z rysą w życiorysie [test]
Huawei podczas reklamowania P9 zalicza wpadkę za wpadką. Mimo wszystko funkcje fotograficzne zapowiadają się bardzo obiecująco. Sprawdzamy, jak jest w rzeczywistości.
14.07.2016 | aktual.: 31.08.2016 10:16
Huawei nie ma dobrej passy. Zaczęło się od wielkich obietnic, a wszyscy sądziliśmy, że moduł aparatu produkowany będzie przez hi-endową firmę Leica. Kiedy zobaczyłem te zapowiedzi, zacząłem inaczej patrzeć na mojego iPhona i coraz mocniej zacząłem rozmyślać nad przesiadką na Androida wyposażonego w obiektyw Summarit 24 mm f/2.2 ASPH. Jak się później okazało, producentem całego układu jest chińska firma Sunny Optical, a Leica jedynie współpracowała przy jego projektowaniu. Logo legendarnej firmy jest w tym przypadku związane z certyfikowaniem modułu, a nie jego produkcją. Szkoda.
Kolejną wpadkę Huawei zaliczył prezentując zdjęcie zrobione podczas nagrywania reklamy P9. Wpis na Google + mocno sugerował, że zdjęcie zostało zrobione tytułowym smartfonem. Co prawda, fotograf od razu mógł stwierdzić, że coś jest nie tak. Na zdjęciu widać, że użyto długiej ogniskowej, a tak mocne rozmycie tła jest niemożliwe do uzyskania na tak małej matrycy. Jednak wiele osób na pewno się na to nacięło, a Huawei znów musiało się tłumaczyć. Jak się okazało, zdjęcie zostało zrobione Canonem 5D Mark III z obiektywem 70-200 mm f/2.8L IS USM II. Ot, mała pomyłka.
Zostawmy jednak PR’owe wpadki na boku i przyjrzyjmy się, co tak naprawdę siedzi we flagowym Huaweiu.
Specyfikacja i budowa
Dawno żaden smartfon nie wzbudzał tylu emocji, a na testy czekaliśmy z niecierpliwością. P9 wykonany jest z aluminium i szkła. Pierwsze wrażenie po wyjęciu z pudełka jest bardzo dobre. Delikatnie złoty kolor w połączeniu z białymi wstawkami wygląda świetnie, a trzymając smartfona w ręce czuć, że to produkt z górnej półki.
Obudowa ma mocno zaznaczone krawędzie, a ich dół jest dodatkowo frezowany odsłaniając błyszczącą część metalu. Plastikowe elementy anten ładnie komponują się z całością obudowy, a zaokrąglone szkło na froncie sprawia wrażenie delikatnej wypukłości ekranu. Na uwagę zasługuje również bardzo cienka ramka, a także pokryty szkłem moduł podwójnego aparatu z tyłu obudowy. Jemu przyjrzę się dokładniej w dalszej części testu. Pod modułem umieszczono wklęsły czytnik linii papilarnych. Do jego umiejscowienia trzeba się przyzwyczaić, choć ja chyba pozostanę fanem tego umieszczonego pod kciukiem, z przodu obudowy.
Smartfon waży 144 gramy i wyposażony jest w baterię o pojemności 3000 mAh. Pamięć wewnętrzna urządzenia to 32 GB, ale mamy możliwość rozbudowy kartą microSD do wielkości 128 GB. To bardzo ważne, szczególnie że aparat pozwala na zapisywanie plików RAW o wielkości ponad 20 MB.
Ekran IPS ma przekątną 5.2 cala i rozdzielczość Full HD (423 ppi). Jak można wywnioskować z opisu (96% nasycenia) jego odwzorowanie gamutu sRGB powinno wynosić właśnie 96%, natomiast nie jest to podane wprost. Co ważne ekran jest jasny, kontrastowy i bardzo dokładny. Mimo że konkurenci oferują rozdzielczość nawet 4-krotnie większą, przy rozdzielczości Full HD nie ma szans, żebyśmy zobaczyli pojedyncze piksele. Dobrze, że ekran nie przesyca barw, jak często ma to miejsce w Samsungach. W P9 jest po prostu bardzo dobrze. Wyświetlacz pokryty jest szkłem Gorilla Glass 4. Dodatkowo producent chwali się technologią 2.5D, co w praktyce oznacza, że krawędzie szkła są zaokrąglone. Ciekawostką jest, że Huawei oferuje bezpłatną wymianę szybki w przypadku jej zbicia przez okres 3 miesięcy od zakupu. Z mojego doświadczenia wynika, że większość znajomych tłukła telefony właśnie tuż po zakupie, więc opcja darmowej wymiany to bardzo duży plus.
Przyjrzyjmy się aparatowi
Tak jak wspomniałem, cały moduł przykryty jest taflą szkła i idealnie licuje z resztą smartfona. Porównując go z tym zainstalowanym w iPhonie 6S czy Samsungu Galaxy S7, wygląda najlepiej i nie haczy o kieszeń spodni podczas wkładania go do kieszeni.
Na moduł składa się podwójny aparat. Oba wyposażone są w matryce o rozdzielczości 12-megapikseli, które wykonane są w technologii BSI CMOS. Ogniskowa to ekwiwalent 27 mm i przysłona f/2.2 dla obu aparatów.
Jeden aparat rejestruje kolorowe obrazy, drugi zaś monochromatyczne. Pierwszy z nich ma po prostu klasyczną siatkę Bayera z pikselami RGB, natomiast drugi rejestruje jedynie luminancję. Producent zapewnia, że monochromatyczny aparat podnosi szczegółowość zdjęć. Jego zadaniem jest również mierzenie odległości, dzięki czemu możemy uzyskać efekt małej głębi ostrości generowanej programowo.
Producent zadbał również o podwójną diodę, której kolor błysku dostosowuje się do panujących warunków. Za ustawianie ostrości odpowiada autofokus bazujący na detekcji kontrastu, który wspomagany jest laserowo. Szkoda, że w P9 nie znajdziemy stabilizacji obrazu.
Przednia kamera wyposażona jest w obiektyw f/2.4 i matrycę o rozdzielczości 8 Megapikseli.
Smartfon napędzany jest ośmiordzeniowym procesorem HiSilicon Kirin 955. Cztery rdzenie to układ Cortex-A72 (po 2,5 GHz), a kolejne cztery - Cortex-A53 (po 1,8 GHz). Układ graficzny to Mali-T880 MP4. Procesor współpracuje z 3 GB pamięci RAM, a system operacyjny to Android 6.0.
Obsługa
Huawei P9 bardzo dobrze leży w dłoni, mimo dość słusznych rozmiarów. Jedyne zastrzeżenia mam do tego, że jego boczne ściany są dość prosto ścięte, więc czasem zdarza się problem z podniesieniem go z płaskiej powierzchni.
Na obudowie znajdziemy jedynie 3 fizyczne przyciski - odblokowania i dwa głośności. Podczas użytkowania telefonu trochę brakowało mi fizycznego przycisku powrotu do głównego ekranu. Przyciski głośności mogą posłużyć za spust migawki, ale niefortunnie trafiają pod palce lewej ręki. Po smartfonie, gdzie funkcje fotograficzne są tak mocno eksponowane, spodziewałbym się lepszego zaprojektowania i dodania np. dedykowanego spustu migawki. Tu owszem jest, ale tylko dla leworęcznych.
Aplikacja fotograficzna zasługuje na pochwałę. Przez jakiś czas fotografowałem równolegle Samsungiem Galaxy S7 iPhonem 6s i tytułowym P9. Obsługa P9 była najwygodniejsza, elementy sterujące duże, a sama aplikacja bardzo czytelna. Na uwagę zasługuje czcionka znana z produktów Leiki.
Przesuwając ekran w prawo, mamy do wyboru szereg trybów - zdjęcie, monochromatyczny, upiększanie, wideo, HDR, film z makijażem, panorama, tryb nocny, malowanie światłem, poklatkowy, zwolnione tempo, znak wodny, notatka audio i skanowanie dokumentu. Ja korzystałem głównie z klasycznych zdjęć i filmów oraz trybu monochromatycznego. Z kolei przesuwając ekran w lewo, mamy do wyboru opcje dostępne dla konkretnych trybów.
Jak na smartfon fotograficzny przystało nie zabrakło trybu manualnego. Ten uruchamiamy wysuwając niewielką belkę z dolnej części ekranu. Dodatkowe funkcje, takie jak lampa błyskowa, zdjęcia z małą głębią ostrości czy filtry, uruchamiane są przyciskami w górnej części ekranu.
Aplikacja uruchamia się w czasie poniżej 2 sekund. Ogólnie, całość sprawia bardzo dobre wrażenie, i mimo mnogości funkcji wszystko jest czytelne i proste w obsłudze. Duży plus!
Fotografowanie w praktyce
Fototgrafowanie flagowym Huaweiem sprawia przyjemność, szczególnie że w trybie PRO smartfon pozwala regulować m.in pomiar światła (matrycowy, centralnie ważony, punktowy), czułość ISO, czas naświetlania, korektę ekspozycji, tryb AF czy balans bieli, z ustawieniem w Kelvinach włącznie. Całość dopełnia spora, rozwijana rolka danego parametru, opatrzona leikowską czcionką. Na uwagę zasługuje również tryb zapisu RAW. Szkoda, że działa on tylko w trybie PRO i tylko dla zdjęć kolorowych. W trybie monochromatycznym, kiedy aparat korzysta z czarno-białego modułu, tryb RAW jest niedostępny, a szkoda.
Zdjęcia RAW zapisywane są z rozszerzeniem DNG i z punktu widzenia fotografa możliwość otrzymania surowych plików jest bardzo ważną opcją. Pracując aparatem zawsze korzystam z tego formatu zapisu, więc bardzo doceniłem tę możliwość w smartfonie.
Ja, jako fotograf, przez cały test korzystałem z trybu PRO i równoległego zapisu RAW + JPG. Co ważne, mimo wykonywania wielu zdjęć, często w seriach, smartfon ani razu się nie zaciął czy zwolnił. Pliki RAW, jak na 12 Megapikseli, mają wyjątkowo duży rozmiar około 20-25 MB, więc tym bardziej należą się pochwały pod kątem płynności działania.
Ciekawą opcją jest możliwość rozdzielenia punktów AF i pomiaru światła. Kilkoma szybkimi ruchami możemy osobno wybrać punkt ostrości, a z przeciwległego brzegu kadru, ekspozycję.
Szkoda, że Huawei nie pomyślał o dedykowanym przycisku z podwójnym skokiem, o czym wspominałem już wcześniej. Obsługa przycisków głośności lewą ręką jest mniej wygodna (oczywiście będąc praworęcznym), a wirtualny przycisk zawsze jest mniej wygodny.
Rozczarowuje również tryb filmowy. Dzisiejsze flagowce dysponują zapisem w rozdzielczości UHD, podczas gdy Huawei oferuje jedynie Full HD w maksymalnie 60 kl./s. Tu jednak pojawia się kolejne ograniczenie, bo stabilizacja obrazu dostępna jest tylko dla trybu 30 kl./s.
Podczas fotografowania aparat sam dobiera czas nie dłuższy niż 1/16 sekundy, więc chcąc robić zdjęcia nocne, czas musimy ustawić manualnie. Niestety, ekspozycja nie jest symulowana, a wskaźnik EV nie pokazuje niedoświetlenia czy prześwietlenia zdjęcia. W takim wypadku trzeba po prostu działać na wyczucie. Szkoda, bo smartfon umożliwia naświetlanie z czasem do 30 sekund, więc zrobienie zdjęć nocnych przy niskim ISO nie jest dla niego żadnym problemem.
Co prawda mamy do wyboru dedykowany tryb nocny, ale z kolei jego użycie wyklucza zapis RAW.
To, co zwróciło moją uwagę, to fakt, że smartfon podczas fotografowania bardzo mocno się nagrzewa, szczególnie w okolicach modułu aparatu. Trzymanie P9 przestaje być komfortowe, bo po dłuższej pracy niemal parzy w ręce. Domyślam się, że jest to związane z koniecznością szybkiego podniesienia mocy obliczeniowej do zapisania tak dużych zdjęć.
Autofokus
Huawei chwali P9 za trzy metody pomiaru - laserową, kontrastu i głębokości (Hybrid Focus). Niestety nie znalazłem informacji na temat tej ostatniej. W praktyce autofokus działa szybko i sprawnie, podobnie jak w innych flagowych smartfonach, niezależnie od warunków oświetleniowych. Czasem, podczas zdjęć nocnych, AF potwierdzał ostrość, mimo że jej nie było, a także przejeżdżał całą skalę ostrości, ale chybione zdjęcia były rzadkością. Układ AF zawodzi jednak podczas filmowania. Jeśli ustawimy ciągły AF, musimy przygotować się na ciągłe rozostrzanie obrazu.
Filmy
Huawei P9 oferuje nagrywanie filmów w rozdzielczości Full HD z prędkością do 60 kl./s i filmów w HD z prędkością do 120 kl./s. Tu niestety jest w tyle za flagowcami konkurencyjnych firm, które oferują standard UHD. Dodatkowo, korzystając z prędkości 60 kl./s, stabilizacja nie działa. Decydując się jednak na zapis przy 30 kl./s możemy włączyć cyfrowy stabilizator. Ten przyda się podczas nagrywania statycznego. Idąc z aparatem, obraz brzydko drży i ma tendencje do pływania.
Jakość filmów też pozostawia wiele do życzenia. Na krawędziach budynków widać mocno poszarpane krawędzie, a na gładkich powierzchniach wiele artefaktów. Jeśli dodamy do tego słabo działający, ciągły AF, P9 nie jest wymarzonym smartfonem dla filmowców.
Funkcje dodatkowe
W związku z tym, że Huawei oferuje dwie kamery, mógł zastosować funkcję programowego rozmycia tła. Opcja uruchamiana jest w górze ekranu i działa zarówno na żywo jak i w późniejszej postprodukcji. Aparat oferuje zmianę „przysłony” w zakresie od f/0.95 do f/16. Podczas robienia zdjęć wyświetlana jest informacja, że efekt będzie widoczny, jeśli fotografowany obiekt będzie nie dalej niż 2 metry od aparatu. Efekt? O ile na płaskich powierzchniach wygląda to „jako tako”, o tyle np. fotografując kwiaty, aparat zupełnie nie radzi sobie z separowaniem kolejnych planów, przez co zdjęcia wyglądają koszmarnie, szczególnie przy „f/0.95”.
Smartfon wyposażony jest również w przednią kamerę o rozdzielczości 8 Megapikseli i przysłonę f/2.4. Jakość zdjęć jest dobra, zdjęcia są szczegółowe i wszystko wygląda tak jak powinno. Hitem jest funkcja upiększania. Ocenę pozostawiam Wam.
Mamy również możliwość tworzenia zdjęć panoramicznych - ta funkcja sprawdza się naprawdę dobrze, poprawnie łącząc panoramy o wysokiej rozdzielczości. Tu należy się plus!
Szumy
Aparat umożliwia ustawienie czułości ISO od 50 do 3200. Szum na zdjęciu dostrzegalny jest dopiero od ISO 400, przy ISO 800 jego natężenie jest większe, ale aż do ISO 1600 mogę uznać, że czułość jest używalna. To bardzo dobry wynik. Dopiero ISO 3200 wprowadza bardzo mocne zaszumienie i spadek nasycenia. Patrząc jednak na zdjęcia mam wrażenie, jakby same RAWy przechodziły proces odszumiania, bo struktura szumu, prócz ziarna, pokazuje również oznaki plam i efekt akwareli. Niemniej jednak wynik jest bardzo dobry.
Sprawdziłem również zaszumienie dla aparatu monochromatycznego. W związku z tym, że aparat rejestruje jedynie luminancję, bez rozbicia na składowe RGB, jakość jest lepsza. Zaszumienie według mnie jest akceptowalne w pełnym zakresie czułości. Duży plus.
Detale
Odwzorowanie drobnych szczegółów to mocna strona P9. Do wartości ISO 800 zdjęcia są pełne szczegółów. Dopiero od ISO 1600 krawędzie stają się bardziej poszarpane, a całe zdjęcie mniej szczegółowe. ISO 3200 bardzo mocno degraduje szczegóły, więc użycie tej czułości należy traktować jako ostateczność.
Używając aparatu monochromatycznego szczegółowość jest na znacznie wyższym poziomie, a zdjęcia są znacznie ostrzejsze. Podobną szczegółowość jak przy ISO 800 z kolorowej kamery uzyskamy przy ISO 3200 z monochromatycznej.
Szumy w praktyce
Obróbka RAW
Podczas testów sprawdziłem, ile informacji zapisanych jest w plikach RAW i na jak daleko idącą edycję możemy sobie pozwolić. Tu przyszło miłe zaskoczenie, bo pliki RAW mają naprawdę dużo informacji zarówno w światłach jak i cieniach. Podczas fotografowania zaobserwowałem, że lepiej delikatnie prześwietlić zdjęcie, bo podczas wyciągania szczegółów z cieni pojawia się charakterystyczny dla wyższych czułości efekt akwareli. Niemniej jednak, jak na smartfona, możliwości są bardzo duże, za co należy się spory plus.
Dalsze wnioski
Zastanawiające są jednak parametry balansu bieli po załadowaniu zdjęć do Lightrooma - wartość Tint zawsze oscyluje w granicach 60-90, podczas gdy kolorystyka wydaje się być normalna. To dziwne zachowanie i wskazuje na fakt, że pliki RAW generowane są z dość potężnym zielonym zafarbem, który niwelowany jest w postprodukcji. Nie zauważyłem negatywnego wpływu na zdjęcia, ale suwak Tint o takiej wartości daje do myślenia.
Kolejną rzeczą, która mnie zastanawia, jest fakt pracy w trybie manualnym dla czułości ISO 50 i 100. Najprawdopodobniej jest to związane z faktem, że matryca musi pracować natywnie od ISO 200. Podczas robienia zdjęć testowych robiłem serię zdjęć od ISO 50 do ISO 3200 z krokiem o 1 EV. Czas naświetlania również zmieniałem o 1EV, z każdym podniesieniem ISO. Mimo że telefon pokazywał bardzo podobne naświetlenie kolejnych klatek, RAWy na ISO 50 i 100 okazywały się mocno prześwietlone. Co ciekawe, pliki JPG mają poprawną ekspozycję. Bardzo możliwe, że aparat w rzeczywistości pracuje na wyższej czułości ISO i programowo obniża ekspozycję. Od ISO 200 wszystko wraca do normy i ekspozycja plików RAW i JPG jest taka sama.
Dziwi jednak jeszcze jedna rzecz. Podczas zdjęć nocnych, kiedy skracałem czas z 1/6 do 1/15 sekundy (nieco ponad 1EV), ale kompensowałem ten skok podniesieniem ISO o 1EV (z 800 na 1600 lub z 1600 na 3200), zdjęcie stawało się ciemniejsze o minimum 1-1.5 EV. To kolejne, dość dziwne zachowanie aparatu w P9.
Ostatnim aspektem, który sprawdziłem, to wpływ monochromatycznego aparatu na jakość zdjęć kolorowych. Podczas przygotowywania testu zawsze sprawdzam oficjalne opisy aparatów, jak również inne recenzje. Huawei pisze „Zainstalowany w P9 moduł aparatu RGB odpowiada za przechwytywanie kolorów, a jego bliźniaczy odpowiednik nadaje obrazom szczegółowości i głębi”. Podczas testu zrobiłem kilka serii zdjęć, na których przykrywałem aparat monochromatyczny taśmą nieprzepuszczającą światła. W ten sposób chciałem sprawdzić, na ile monochromatyczna kamera poprawia jakość zdjęć.
Po analizie zdjęć wnioski nasuwają się same. Ja nie widzę absolutnie żadnej różnicy w szczegółowości i głębi zdjęć. Nie wiem czy Huawei i w tym miejscu rozminął się z prawdą, czy fotografowane przeze mnie sceny były na tyle łatwe do zreprodukowania, że różnice są niewidoczne? Trudno powiedzieć.
Po lewej zdjęcie bez zasłoniętej kamery monochromatycznej, po prawej z zasłoniętą.
Porównanie z iPhone 6s i Samsung Galaxy S7
iPhone nie oferuje zapisu RAW, a standardowa aplikacja nie umożliwia manualnego sterowania parametrami. W iPhonie skorzystałem z aplikacji Manual, w której mogłem regulować m.in czułość ISO w zakresie 34-1600. Samsung Galaxy S7 umożliwia zapis RAW, a standardowa aplikacja pozwala na sterowanie czułością ISO w zakresie 50-800.
iPhone wypada najgorzej na tle konkurentów. Zdjęcia są najmniej szczegółowe, kolory nieco przybrudzone, a szum silnie niwelowany przez algorytmy odszumiające, co niesie ze sobą poszarpane krawędzie. Z kolei Samsung Galaxy S7 oferuje najbardziej szczegółowe zdjęcia, ale szumi o około 0.5 EV mocniej niż Huawei P9. Szkoda jednak, że nie można regulować ISO powyżej 800, ale na plus Samsunga należy policzyć najjaśniejszy obiektyw (f/1.7).
Szumy i detale - po lewej Huawei P9, po prawej iPhone 6s
Szumy i detale - po lewej Huawei P9, po prawej Samsung Galaxy S7
Zdjęcia przykładowe
Zdjęcia zostały zrobione w formacie RAW, a następnie wywołane w Adobe Lightroom CC 2015 przy standardowych ustawieniach. Dodatkowo, w kolejnej galerii, dodałem te same zdjęcia po korekcji w module basic - contrast +50, shadows +100, highlights -100, clarity + 10, vibrance +10. Trzecia galeria to czarno-białe JPGi z matrycy monochromatycznej.
Podsumowanie
Co nam się podoba
Huawei P9 to jeden z najlepszych smartfonów fotograficznych na rynku. Na plus zasługuje dobra, szybka i czytelna aplikacja fotograficzna. Jakość zdjęć z obu aparatów jest naprawdę wysoka, a monochromatyczny aparat zaskakuje szczegółowością i brakiem szumów. Kolejny plus należy się za RAWy, z których można wyciągnąć naprawdę dużo. Sam smartfon jest bardzo dobrze wykonany, wygodny i szybki.
Co nam się nie podoba
Nie podoba mi się niezbyt uczciwe podejście Huawei do wielu aspektów związanych z tym modelem. Szkoda, że zabrakło dedykowanego przycisku migawki po właściwej stronie. Nie podoba mi się brak możliwości kontrolowania ekspozycji przy dłuższych czasach naświetlania, a także brak zapisu RAW dla aparatu monochromatycznego. Jakość filmów w porównaniu do konkurentów jest znacznie niższa. Szkoda także, że zabrakło optycznej stabilizacji obrazu. Dziwi także prześwietlanie plików RAW przy niższych czułościach, a także niedoświetlanie na wyższych.
Werdykt
Huawei P9 oferuje bogactwo opcji, wiele manualnych parametrów, a także zapis RAW. Szkoda jednak, że firma obiecywała jeszcze więcej, bo w kilku miejscach zapewnienia producenta rozminęły się z prawdą, a to coś, czego bardzo nie lubię. Niemniej jednak Huawei P9 to zarówno dobry smartfon jak i dobry aparat, który z powodzeniem zastąpi kompakt na wakacyjnych wyjazdach. To, co najbardziej zwróciło moją uwagę, to zapis RAW i naprawdę duże możliwości jego edycji. Z punktu widzenia fotografa to największy plus tego telefonu. Huawei, udało Ci się obronić, bo mimo tych wszystkich wpadek zrobiłeś naprawdę dobry telefon.