Nikon D500 to zaskoczenie roku. Oto, czego mogłeś nie wiedzieć o tym aparacie

Nikon D500 to zaskoczenie roku. Oto, czego mogłeś nie wiedzieć o tym aparacie

Nikon D500 to zaskoczenie roku. Oto, czego mogłeś nie wiedzieć o tym aparacie
Jakub Kaźmierczyk
20.01.2016 11:14, aktualizacja: 01.06.2016 13:37

Nikon D500 został zaprezentowany na targach CES 2016 odbywających się w Las Vegas. To niemałe zaskoczenie, szczególnie w natłoku plotek o topowym D5. Emocje już nieco ostygły więc przyjrzyjmy się najważniejszym funkcjom w nowym Nikonie.

Tuż przed premierą nowych Nikonów Internet huczał o Nikonie D5. Wyciekały jego pierwsze zdjęcia i specyfikacje. Sam twierdzę, że Nikon sam mógł wypuszczać pewne informacje, żeby odwrócić uwagę od premiery aparatu Nikon D500, o którym tak na prawdę było dość cicho. O ile Nikon wypuszczał kolejne lustrzanki w niemal zawrotnym tempie - D800, D810, D600, D610, Df, D4, D4s itd., o tyle o następcy D300s było cicho. Na forach internetowych można było czytać wręcz żądania wypuszczenia następcy reporterskiego cropa, bo seria D7* jest raczej następcą D90. Do tego momentu Canon 7D Mark II nie miał żadnego konkurenta, przez grubo ponad rok.

Już na początku konferencji wiedziałem, że Nikon zaprezentuje dwie lustrzanki.
Już na początku konferencji wiedziałem, że Nikon zaprezentuje dwie lustrzanki.

Podczas konferencji na początku zobaczyliśmy kontury dwóch lustrzanek, po czym na scenę pod przykryciem wjechał D5, choć widziałem wśród dziennikarzy z całego świata, że wszyscy czekają na kolejny produkt. Tu przyszło małe rozczarowanie - prezentacja D500 była bardzo krótka i płynnie przeszła w opis zalet serwisu Snap Bridge, który bądźmy szczerzy - mało kogo zainteresował szczególnie w obliczu dwóch naprawdę ważnych premier. Poniżej zebrałem najważniejsze według mnie funkcje, które sprawiły, że D500 to naprawdę bardzo ciekawa propozycja. Nie obeszło się jednak bez drobnych wpadek.

  1. To jedna z pierwszych lustrzanek nagrywających w rozdzielczości 4K, ale nie jest tak różowo

4K coraz bardziej rozpycha się na rynku. Obecnie bez problemu znajdziemy telewizory obsługujące tę rozdzielczość, wiele smartfonów nagrywa 4K, ale jeśli chodzi o aparaty - jedynie bezlusterkowce oferowały taką funkcję - głównie Sony i Panasonic. Oczywiście był jeszcze Canon 1Dc, który polskiego rynku nie zawojował, szczególnie ze względu na horrendalną cenę. Obecnie Nikon jako pierwszy wprowadził nagrywanie 4K do aparatu konsumenckiego. Jeśli dodamy do tego jeszcze czyste wejście HDMI, okazuje się, że na tym polu Nikon może zgarnąć swój kawałek tortu, co do tej pory raczej średnio mu szło.

Obraz

Trzeba jednak pamiętać o ograniczeniach. D500 nagrywa 4K wycinając 8 megapikseli z centrum matrycy, przez co dochodzi kolejny mnożnik ogniskowych wynoszący około 1.5x, co z ogniskowej 10 mm daje około ekw. 23 mm dla pełnej klatki. Dodatkowo klipy 4K nagrywane są z długością do 29 min 59 sekund, przy czym aparat dzieli je na kilka osobnych plików.Podczas testów sprawdzimy czy nie gubi przy tym żadnych klatek. Ciekawostką jest fakt, że D5 oferuje jedynie 3 minuty nagrania 4K. Jak widać, nie ma róży bez kolców.

  1. Nie ma stabilizowanej matrycy, ale oferuje programową stabilizację

Stabilizowane sensory wykorzystywane są w aparatach Olympusa, Sony i Panasonika. Dwie główne firmy produkujące lustrzanki, czyli Canon i Nikon, nie zastosowały podobnych rozwiązań, a szkoda. Nikon jednak wprowadził funkcję programowej stabilizacji przy nagrywaniu Full HD. Aparat po prostu wybiera odpowiedni wycinek matrycy i przesuwa go po sensorze, dzięki czemu obraz jest stabilizowany. Sprawdzałem to podczas krótkich testów w Las Vegas i na pierwszy rzut oka wygląda to naprawdę nieźle. Nie ma efektu galaretki czy zrywania i przeskakiwania kadru. Mam nadzieję, że sprawdzimy to już niebawem.

  1. Ogromny bufor na 200 RAW’ów

Obecnie na próżno szukać aparatów wyposażonych w tak pojemny bufor. Dla przykładu, topowy Canon EOS 1Dx mieści jedynie 38 RAW’ów z pełną prędkością. To bardzo dobry wynik, ale przy 200 plikach w D5 i D500 wygląda dość biednie. Co ważne, D500 zapisuje kompresowane bezstratnie pliki, więc nie ma mowy o jakiejkolwiek stracie jakości. Seria z pełną prędkością może trwać aż 20 sekund (!!!), więc przy fotografowaniu np. pokazów lotniczych, nowa funkcjonalność może okazać się nie do przecenienia. Jedyny warunek - kupno szybkich i drogich kart XQD.

  1. Podświetlane przyciski - lubię to!
Obraz

Przyzwyczailiśmy się do podświetlenia górnego ekranu, ale podświetlane przyciski zarezerwowane byly tylko dla topowych Nikonów. D500 jest topowym APS-C, który jest jednak znacznie tańszy niż D5. Podświetlane przyciski to niesamowicie wygodna funkcja. Wystarczy pociągnąć dźwignię włącznika, a przyciski po lewej stronie ekranu zostaną podświetlone na biało. To niezwykle wygodne w momencie, gdy pracujemy w gorszych warunkach oświetleniowych. Co prawda fotografując jednym aparatem jesteśmy w stanie w miarę szybko zapamiętać układ przycisków, ale wierzcie mi, że to bardzo pomocny gadżet. Szkoda, że nie udało się podświetlić przycisków po prawej stronie ekranu, ale Japończycy mówili, że byłoby to dość trudne technologicznie.

  1. Wreszcie punkty AF pokrywają prawie cały kadr
Obraz

Pokrycie kadru punktami AF w większości lustrzanek jest raczej mizerne. Nawet przy używaniu zaawansowanego 5D Mark III czy 1Dx czasem trzeba zmieniać kadr po złapaniu ostrości, bo punkty ułożone są zbyt blisko środka kadru. W 7D Mark II jest już nieźle, ale Nikon zastosował aż 153 punkty, w tym aż 99 krzyżowych, które pokrywają znakomitą większość kadru. Co ważne, sam autofokus działa wyśmienicie trafiając w punkt znakomitą większość zdjęć. Podczas krótkich testów w Las Vegas nie udało mi się zrobić żadnego nieostrego zdjęcia, mimo że pracowaliśmy w ciężkich warunkach oświetleniowych. Wrażenie robi również sprawność układu AF - centralny punkt pracuje z czułością do -4EV, a pozostałe 152 punkty - -3EV.

  1. Joystick - kolejny plus
Obraz

Joysticki w aparatach to jedna z moich ulubionych rzeczy. Do tej pory stosowane były w topowych Nikonach i Canonach, choć Canon stosuje je również w nieco niższej półce - 5D Mark III i 7D Mark II. Nikon w niższych niż D4s/D5 modelach do tej pory stosował jedynie 4-kierunkowy nawigator, który według mnie jest znacznie mniej wygodny niż pełnoprawny joystick. D500 wreszcie się pojawił i bardzo dobrze! Teraz wybór punktów AF jest jeszcze wygodniejszy.

  1. Dotykowy ekran
Obraz

Doskonale pamiętam, jak byliśmy krytykowani za uwagi na temat braku dotykowego ekranu w D750. Owszem, nie jest niezbędny, ale to przydatny dodatek. Co ważne, pojawiły się informacje, że z ekranu można korzystać do wyboru punktów AF korzystając z wizjera optycznego, wzorem Panasoników czy Olympusa OM-D E-M10 Mark II. Mnie nie udało się potwierdzić tej informacji, sam nie znalazłem tej funkcji w menu, a pracownik Nikona powiedział, że takiej funkcji nie ma. Obecnie czekamy na egzemplarz testowy i potwierdzimy na 100% działanie tej funkcji. Co ważne, w D5 ekran też jest dotykowy!

  1. Redukcja migotania
Obraz

Nikon D500 dedykowany jest przede wszystkim do fotografowania reporterskiego, w tym sportu. Ciekawą funkcją jest Flicker Reduction, którą znamy m.in z 7D Mark II. Jak wiadomo, świetlówki nie świecą z jednakową mocą, a migotają z określoną częstotliwością. O ile nasze oczy nie są w stanie tego dostrzec, o tyle aparaty już jak najbardziej, szczególnie przy wykorzystaniu trybu zapisu 10 kl./s. Bez tej funkcji, część zdjęć może wyjść zbyt ciemna, z uwagi na fakt, że migawka jest wyzwalana również w momencie wygaszenia świetlówki. Wykorzystując tę funkcję aparat wykrywa tzw. „peak’i” migotania i wykonuje zdjęcia w momencie, kiedy świetlówki świecą pełną mocą. To jednak może nieco obniżyć szybkość wykonywania zdjęć seryjnych.

  1. ISO 1 640 000 - marketing w cenie

Nikon prezentując nowe modele podniósł poprzeczkę ISO na nieosiągalny do tej pory poziom. D500 ma pracować nawet z czułością ISO ponad półtora miliona. Owszem - w materiałach marketingowych wygląda to naprawdę rewelacyjnie, ale oglądając zdjęcia na ekranie aparatu zrobionye przy tej czułości nie mam dobrych wieści - jakość zdjęć przy najwyższych ISO jest już naprawdę paskudna. Rozszerzanie czułości aż o 4EV od natywnego ISO wg mnie nie ma większego sensu. Z resztą zobaczycie to podczas właściwych testów produkcyjnych egzemplarzy.

  1. Łatwa mikrokalibracja obiektywów
Obraz
© fot. K. Patrycy

Jak wiadomo, lustrzanki czasem borykają się z back/front fokusem. Mimo że czujniki detekcji fazy potwierdzają ostrość, autofokus nie trafia, ustawiając ostrość za lub przed obiektem. To przypadłość jedynie aparatów korzystających z czujników AF umieszczonych poza matrycą. W trybie Live View taka przypadłość nie występuje, ponieważ ostrzenie odbywa się przy pomocy tego samego sensora, który rejestruje obraz. Nikon zastosował funkcję AF Fine Tune, która działa w ten sposób, że porównuje pomiary ostrości wykonane przy pomocy czujnika detekcji fazy i detekcji kontrastu, kalibrując tym samym działanie obiektywu, co niweluje problemu z back/front fokusem. Do bardzo dobra wiadomość, bo do tej pory mikrokalibracja obiektywów przypominała drogę przez mękę. Mam jednak również złą wiadomość - Nikon nie poprawił samego ustawiania ostrości w trybie Live View, więc korzystanie z odchylanego i dotykowego ekranu do sprawnego fotografowania, bez oka przyłożonego do optycznego wizjera, nadal nie jest niczym przyjemnym, a szkoda.

Źródło materiałów: Nikon.com

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)