Panasonic Lumix GF2 - test [część 1]

Panasonic Lumix GF2 - test [część 1]

Panasonic Lumix GF2 - test [część 1]
Panasonic Lumix GF2 - test [część 1]
Krzysztof Basel
31.03.2011 20:02, aktualizacja: 01.08.2022 14:44

W końcu zaczynam doceniać niewielkie aparaty. Gdy wyciągam kieszonkowego Panasonica Lumix GF2 z cieniutkim jak naleśnik obiektywem 14 mm f/2.5, wszystkim wydaje się, że mam w ręku tani kompakt i nikt nie zwraca na mnie uwagi. Tymczasem trzymam świetny aparat, który może wielu zaskoczyć.

Panasonic Lumix GF1 to jeden z pierwszych aparatów, które miałem przyjemność testować na Fotoblogii. To zarazem jeden z pierwszych przedstawicieli klasy Mikro Cztery Trzecie. Od tamtego czasu na rynku kieszonkowych bezlusterkowców wiele się zmieniło. Pojawiło się kilka nowych i całkiem udanych modeli:  Sony NEX 5, Olympus E-P2, E-PL1E-PL2 czy Samsung NX10. W związku z nową konkurencją spadły też ceny. Panasonic próbuje nadążyć za szybko rozwijającym się rynkiem i zaprezentował niedawno odświeżoną wersję swojego pionierskiego modelu.

Panasonic Lumix GF1 nigdy nie był hitem sprzedażowym, szczególnie w Polsce. Jego cena oscylowała w granicach 3000-4000 zł. Był to aparat dla fanów systemu M 4/3 z grubym portfelem. Nowy Panasonic Lumix GF2 jest niemal o połowę tańszy od poprzednika (dostępny w zestawie z obiektywami LUMIX G 14mm f/2.5 oraz 14-42 mm), a mimo to nadal nieco droższy od świetnego Sony NEX-5.

Ta sytuacja prowadzi przynajmniej do dwóch wniosków. Po pierwsze pokazuje, jak błyskawicznie rozwinął się rynek bezlusterkowców w ciągu ostatnich dwóch lat. Po drugie - można dostrzec, że Panasonic najwidoczniej nie mógł się zdecydować, czy po aparaty z serii Lumix GF powinni sięgać profesjonaliści czy raczej ambitni amatorzy. Lumixowi GF1 bliżej było do tej pierwszej grupy. GF2 zdecydowanie został skierowany do drugiej

**Specyfikacja **

Panasonic GF2 ma nieco zmieniony wygląd. Testowałem model GF1, narzekając na brak solidnego gripa z przodu. W Lumixie GF2 producent chyba próbowali naprawić ten problem, ale kiepsko mu się udało. Uchwyt jest teraz tylko inaczej ukształtowany, ale nadal kiepsko się za niego trzyma.

Obraz

Zmniejszono też wagę oraz rozmiary samego aparatu (z 285 g do 265 g - 475 g z obiektywem 14-42 mm, kartą i akumulatorem). Panasonic chwali się, że jest to obecnie najmniejszy aparat z wymienną optyką z wbudowaną lampą błyskową.

Serce nowego Lumixa GF2 zostało przeszczepione od starszego brata. To dobrze znany sensor Live MOS standardu Mikro Cztery Trzecie (17,3 x 13,0 mm) o rozdzielczości 12,1 megapiksela. Zastosowano w nim jednak nowy procesor obrazu Venus Engine FHD, który ma gwarantować o wiele lepsze rezultaty.

Obraz

Obietnice się spełniają, przynajmniej na papierze. Takie połączenie pozwala, aby aparat pracował z czułością ISO w zakresie 100-6400 oraz rejestrował filmy Full HD o rozdzielczości 1920 x 1080 i60 oraz 1920 x 1080 p30 przy wykorzystaniu kodowania AVCHD, a także wykonywał zdjęcia z prędkością 3,2 kl./s. O ile GF1 oferował tylko nagrywanie dźwięku mono, o tyle jego następca otrzymał już mikrofon stereofoniczny. Z tyłu zastosowano natomiast 3-calowy dotykowy ekran LCD zaprojektowany specjalnie dlatego modelu. Zniknęły stamtąd także niektóre przyciski.

Budowa i ergonomia

Wykonanie

* *

Biorę nowego Lumixa GF2 do reki i mogę powiedzieć, że jest niemal tak samo dobrze wykonany jak jego poprzednik. Metalową obudowę pokryto czarnym, półmatowym lakierem. Górna ścianka odróżnia się od reszty, ponieważ została wykończona matowym plastikiem. Całość prezentuje się bardzo solidnie – żadne elementy nie trzeszczą, nie ma luzów, wszystko jest na swoim miejscu. Pokrętło i tarcza sterująca chodzą z właściwym oporem, ale nie za ciężko. Mechanizm dolnej klapki zamyka się bez jakichkolwiek luzów.

Obraz

Aparat wygląda estetycznie, o ile lubicie charakterystyczny, stonowany i dosyć konserwatywny styl Panasonica. Jedynym elementem dodającym GF2 nieco dynamiki jest półokrągły zarys delikatnego gripa z przodu, wykończony srebrnym błyszczącym paskiem. Wprawdzie dzięki temu zabiegowi aparat prezentuje się o wiele ciekawiej w stosunku do GF1, ale jednak wolałbym tu zobaczyć, a przede wszystkim poczuć solidny grip podobny to tego, który zastosowano w kompakcie Lumix LX5. Dzięki dobrej jakościowo gumie, którą został pokryty uchwyt, aparat trzyma się jak profesjonalny sprzęt, ale w miniaturowej formie.  Niestety, trzymając GF2, trzeba zawsze uważać, aby cacko nie wymknęło się z ręki.

Ergonomia

* *

Układ przycisków został nieco zmieniony w stosunku do Lumixa GF1. Zmiany były możliwe dzięki zastosowaniu ekranu dotykowego. Przejął on dużą część funkcji, za które odpowiedzialne były pokrętła czy przyciski. Z górnej ścianki zniknęło masywne pokrętło służące do ustawiania trybów pracy aparatu.

Obraz

W jego miejscu ulokowano natomiast dwa mikrofony odpowiadające za nagrywanie dźwięku stereo w filmach (w GF1 znajdował się tylko jeden mikrofon, a dźwięk był mono). Dodano także świecący na niebiesko (po włączeniu) przycisk uruchamiający tryb Intelligent Auto (iA), a przycisk do sterowania trybem nagrywania został odrobinę powiększony.

Na swoim miejscu pozostały spust oraz gorąca stopka. Dzięki tym zmianom aparat po prostu lepiej wygląda. Bardzo dobrym pomysłem jest natomiast ulokowanie przycisku iA, dzięki któremu można w błyskawiczny sposób włączyć lub wyłączyć tryb automatyczny. To konsekwentne działania we wszystkich Lumixa z serii Mikro Cztery Trzecie, za co trzeba pochwalić producenta.

Obraz

Nie ma zmian na dolnej ściance, poza tym że aparat mieści teraz o wiele cieńszą baterię. Nadal współpracuje z kartami typu SD/SDHC/SDXC. Klapka bazuje na solidnie zbudowanym mechanizmie, po zwolnieniu którego automatycznie się otwiera.

Zmieniono natomiast położenie portów, które teraz znajdują się po prawej stronie, a nie po lewej, jak u poprzednika. Niestety, producent poszedł na łatwiznę, stosując tandetną, plastikowo-gumową klapkę, którą trzeba specjalnie odgiąć palcem, aby można było dostać się do środka. Wewnątrz ulokowano gniazda HDMI oraz AV OUT / DIGITAL.

Dotykowy ekran pozwolił uprościć i uporządkować tylną ściankę aparatu. W sumie zniknęły aż 4 przyciski. Dzięki temu możliwe było powiększenie głównej tarczy sterującej mieszczącej 5 klawiszy (Menu/Set, ISO, WB, wybór punktów AF oraz wybór prędkości fotografowania). U góry znajduje się przycisk podglądu, a poniżej Q.Menu / Fn. W prawym górnym rogu ulokowano nieco mniejsze niż w GF1 pokrętło sterujące, a w lewym górnym rogu jest przycisk służący do otwierania wbudowanej lampy błyskowej.

Obraz

Twórcy Lumixa GF2 zrobili dużo dobrego w kwestii ergonomii aparatu. Tych kilka z pozoru drobnych zmian w połączeniu z nowym interfejsem graficznym menu (o którym będę jeszcze pisać) sprawiło, że aparat jest teraz prostszy w obsłudze. Wpłynęło na to nie tylko zlikwidowanie kilku przycisków, ale także powiększenie już istniejących. Tradycyjnie pochwalę też za pokrętło sterujące np. wartościami ekspozycji i tradycyjnie napiszę, że brakuje mi drugiego z przodu. Nikonowskie zboczenie?

Wyświetlacz

* *

Ekran Panasonica Lumix GF2 to jedna z największych zmian w aparacie. Z jednej strony dalej jest to 3-caly ekran LCD o rozdzielczości 460 tys. punktów. Jednak w nowym modelu zastosowano wyświetlacz dotykowy. Jedyne, co mnie zasmuciło, to rozdzielczość monitora - 460 tys. pikseli. W sprzęcie tej klasy wymagany jest wyświetlacz o rozdzielczości 920 tys. Szkoda, że twórcy nie zdecydowali się lub nie mogli z niego skorzystać.

Mimo zastosowania ekranu dotykowego nadal można wyłączyć funkcję sterowania dotykiem w przypadku większości funkcji i obsługiwać aparat przyciskami. To ukłon w stronę zwolenników tradycyjnej formy sterowania aparatem. Chociaż z drugiej strony może to po prostu zabezpieczenie? Gdyby twórcy byli pewni, że ich dotykowy ekran jest tak genialny, nie potrzebowaliby stosować starego rozwiązania.

Obraz

Ekran LCD w GF2 sprawia wrażenie nieco jaśniejszego oraz bardziej kontrastowego niż wyświetlacz w GF1. Ekran nieźle oddaje barwy i ma spore kąty widzenia, chociaż szkoda, że nie zastosowano monitora z podświetlaniem LED.

Panasonic zdecydowanie poprawił jakość ekranu dotykowego, w porównaniu np. z modelem G2, który miałem przyjemność testować. Ekran o wiele lepiej reaguje na dotyk, chociaż daleko mu do czułości znanej np. z iPhone’a. Wygląda na to, że jest to dobrej jakości ekran rezystencyjny, czyli taki, który trzeba nieco docisnąć przy dotyku. Nie jest to może wielka wada, ale po doświadczeniach z korzystania z iPhone'a czy iPada, w których montowane są rewelacyjne ekrany pojemnościowe, widać sporą różnicę.

Obraz

Do nowego ekranu dotykowego dostosowano również interfejs menu – przyciski nie są za małe i umieszczono je w odpowiednio dużych odstępach, dzięki czemu bez problemu się w nie trafia. Dla osób z dużymi palcami przewidziano nawet specjalny plastikowy rysik, który można przymocować do paska.

Podsumowując, dotykowy ekran w GF2 nie jest wprawdzie ideałem, ale jest na tyle dobry, aby korzystanie z niego sprawiało przyjemność.

[plus] Wysokiej jakości materiały, w tym metalowa obudowa

[plus] Dedykowane przyciski – iA oraz filmowania

[plus] Waga i kompaktowe rozmiary poprawione w porównaniu z GF1

[plus] Ekran dotykowy z możliwością obsługi tylko przyciskami

[plus] Pokrętło sterujące z możliwością wciskania

[minus] Zbyt mały i śliski grip

[minus] Mniejsze pokrętło sterujące niż w GF1

[minus] Tandetna klapka do gniazd

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)