Usuwać czy nie? Oto jest pytanie!

Usuwać czy nie? Oto jest pytanie!
Źródło zdjęć: © © Marcin Dobas
Marcin Dobas

03.09.2016 08:14, aktual.: 26.07.2022 18:53

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Cyfrowa fotografia sprawiła, że rola fotografa to nie tylko zrobienie zdjęcia, ale również wywołanie tegoż, przygotowanie do druku i wydrukowanie. Gdy patrzę na fotografie jednego z najbardziej znanych fotografów świata, gdzie usunięto kilka osób, to rzeczywiście wyglądają one dużo lepiej, niż oryginały. Co jednak na to etyka fotoreportera, fotografa National Geographic? Z drugiej strony, czego się spodziewać po fotografach w czasach, gdy sportowcy na największych zawodach mają poukrywane silniki w rowerach. Gdzie jest zatem granica takiej obróbki?

Bardzo fajnie się stało, że fotografia cyfrowa weszła pod strzechy. Nie mam tu na myśli samych aparatów fotograficznych, ale bardziej cyfrową ciemnię. Całkiem niedawno praca fotografa kończyła się na wyjęciu rolki z filmem z aparatu. Rolkę wysyłaliśmy do labu i pojawiał się całkowicie nieprzewidywalny element losowy. Co wyjdzie? Jak wyjdzie? Co dostanę? Cyfrowa fotografia sprawiła, że rola fotografa to nie tylko zrobienie zdjęcia, ale również wywołanie tegoż, przygotowanie do druku i wydrukowanie.

Cyfrowa fotografia sprawiła, że rola fotografa to nie tylko zrobienie zdjęcia, ale również postprodukcja, przygotowanie do druku i wydrukowanie. Owszem, roboty więcej, ale za to panujemy nad obrazem do samego końca. Przy odrobinie wiedzy jesteśmy w stanie również zapanować nad tym, jak to zdjęcie będzie wyglądało jako odbitka. Niestety albo i stety, cyfrowa ciemnia pozwala nie tylko na wywołanie zdjęcia. Pozwala na w zasadzie nieograniczoną ingerencję w fotografię - tu dodać chmurki, tu wkleić pioruny, tu usunąć słup a tu przemalować tło. Pojawia się pytanie czy cały czas mówimy o fotografii, czy już o grafice komputerowej. Nie chcę w jakiś sposób negować takiego modyfikowania zdjęć. Każdy powinien robić to, co lubi i jeśli sprawia mu radość tworzenie kolaży – ma do tego pełne prawo. Trudno jednak porównywać zdjęcie wykonane aparatem do zdjęcia, gdzie kilka elementów zostało usuniętych a kilka dodanych w późniejszej obróbce. Oczywiście też nie bez znaczenia jest czy usuwamy paproch z matrycy, czy dom zajmujący 80% kadru.

Obraz

Oczywiście podstawowe pytanie - kto i co usuwa. Dlaczego ma znaczenie kto? Otóż dlatego, że zupełnie inaczej podchodzimy do fotografów publikujących dla siebie, na własnych stronach czy na stronach internetowych. Zajmujących się kreatywną fotografią czy działających w branży reklamowej, a zupełnie inaczej do fotoreporterów. Bez znaczenia czy pracujących dla tytułów prasowych, czy magazynów w rodzaju GEO, czy National Geographic. Etyka tejże dziedziny fotografii nie pozwala na takie modyfikacje. Wychodzimy z założenia, że jeśli fotograf coś pokazuje, to pokazuje rzeczywistość. Oczywiście robi to na swój sposób stosując całą swoją wiedzę z zakresu obsługi aparatu jak i wywołania negatywu czy RAWa, ale nie z zakresu fotomontażu.

W historii fotografii prasowej czy przyrodniczej mieliśmy wiele sytuacji, gdy fotograf „przeginał” z obróbką zdjęcia. W Grand Press Photo jedno z nagrodzonych zdjęć po publikacji wyników konkursu w Internecie zostało wyłapane przez użytkowników, którzy zarzucali fotografowi klonowanie gołębi stojących na dachu przystanku. Zdjęcie bez dodania kilku gołębi i tak byłoby świetne, ale jednak fotograf chciał ulepszyć to, co zrobił aparatem. Nic dziwnego, każdy chce, aby jego zdjęcia były jeszcze lepsze. Niestety, niefart polegał na tym, że fotograf pracował dla agencji fotograficznej jednej z większych gazet, która miała odmienne od fotografa stanowisko co do dozwolonego zakresu obróbki. Po ujawnieniu „oszustwa” fotograf nie tylko stracił nagrody w konkursie, ale również pracę w Agencji.

Dookoła zwycięskiego zdjęcia z World Press Photo w roku 2013 rozgorzała dyskusja, czy aby czasem zdjęcie nie jest efektem fotomontażu. Fotograf się wybronił a zarzuty okazały się bezzasadne.
Dookoła zwycięskiego zdjęcia z World Press Photo w roku 2013 rozgorzała dyskusja, czy aby czasem zdjęcie nie jest efektem fotomontażu. Fotograf się wybronił a zarzuty okazały się bezzasadne.© © Paul Hansen

Kilka miesięcy temu jurorowałem w konkursie OM ZPFP. Gdy zdjęcia trafiły do ścisłego finału konkursu – jury powiedziało „Sprawdzam” i poprosiło o pliki RAW wybranych zdjęć. Co się okazało? Niestety trzeba było zdyskwalifikować wiele fotografii. Po porównaniu z RAWami okazało się, że kilka bardzo dobrych zdjęć musiało odpaść. Dodam, że w regulaminie konkursu zakres dozwolonej obróbki został ściśle określony. Część zdjęć, a w zasadzie ich obróbka, była całkowitym przegięciem – autor z kadru usunął ściany budynku, które zajmowały kilkadziesiąt procent powierzchni zdjęcia. Tu rzeczywiście bez usuwania ścian budynku zdjęcie byłoby – kolokwialnie pisząc – bardzo nieciekawe. Niestety, kilka bardzo dobrych fotografii też zostało zdyskwalifikowanych. Dlaczego? Autor usuwał nieznaczne elementy takie jak patyk w tle czy skazy na korze drzewa. Bez tej ingerencji zdjęcia i tak byłyby świetne, ale fotograf zdecydowanie przedobrzył łamiąc zasady zapisane w regulaminie konkursu.

W jednym z artykułów z serii „Mój przepis na zdjęcie" dokładnie opisałem, jak powstała ta fotografia.
W jednym z artykułów z serii „Mój przepis na zdjęcie" dokładnie opisałem, jak powstała ta fotografia.© © Marcin Dobas

Są redakcje magazynów, które bardzo pilnują, aby publikowane zdjęcia były zgodne z etyką fotografii reporterskiej czy przyrodniczej. Przykładem może być moje zdjęcie papugi publikowane na łamach National Geographic, które wzbudziło podejrzenia fotoedytorów z Waszyngtonu. Poprosili o wyjaśnienia, jak zdjęcie było wykonane i o pliki RAW. Mimo iż fotografia wyglądała podejrzanie, nie było tam selektywnej obróbki czy wklejanych elementów. Zdjęcie zostało zaakceptowane. Okazuje się niestety, że nawet osoby o wielkim autorytecie, z gigantycznym i świetnym dorobkiem zdjęciowym, są podejrzewane o ingerencje w zdjęcia. Dookoła zwycięskiego zdjęcia z World Press Photo w roku 2013 rozgorzała dyskusja, czy aby czasem zdjęcie nie jest efektem fotomontażu. Fotograf się wybronił a zarzuty okazały się bezzasadne.

Obraz
© © Tomasz Tomaszewski, „National Geographic Polska" / "Zdjęcie roku" Grand Press Photo 2010

Podobne zarzuty padały wobec Tomasza Tomaszewskiego w Grand Press Photo w 2010, gdy zarzucano, że zdjęcie roku przedstawiające dziewczynki obsypujące się kwiatkami po procesji Bożego Ciała w Lipinach jest nie tylko modyfikowane w komputerze, bo komuś coś się nie zgadzało z cieniem. Padały również zarzuty, że zdjęcie jest wyreżyserowane i nie jest to fotografia reporterska, ale po prostu zainscenizowane kadry.

Można poczytać część zarzutów choćby tutaj, a z kolei na tym filmie (od 00:49) można zobaczyć samego fotografa przy pracy. Dla niektórych pewnie było to powodem do spekulacji, na ile fotografia powstała spontanicznie podczas nagranego na filmie momentu fotografowania dziewczynek, a na ile była to powtarzana scena z dziewczynkami rzucającymi płatkami.

W obu przypadkach fotografowie „wybronili się” a oskarżenia o manipulowaniu zdjęciami i niezgadzających się cieniach okazały się bezzasadne. Tam, gdzie fotograf ma plik RAW i można go porównać ze zgłoszonym zdjęciem, sprawa jest jasna. Oczywiście pomówienia w Internecie zostają, bo to nie tak łatwo usunąć.

Obraz
© © Piotr Skórnicki

Mniej szczęścia miał laureat Grand Press Photo z 2007 roku, któremu internauci zarzucili doklejenie gołębi i jak się okazało, fotograf do nagrodzonego zdjęcia rzeczywiście dokleił kilka ptaków. Z jednej strony nie zezwala na to etyka fotografii reporterskiej, z drugiej regulamin konkursu. Fotograf stracił nie tylko nagrodę za to zdjęcie, ale również nagrodę za inne zdjęcie w tym samym konkursie oraz… pracę w AG.

Obraz
© © Steve McCurry.

Ostatnią tego typu sprawą, którą żył cały internet, były oskarżenia dotyczące zdjęć Steve'a McCurry, fotografa będącego chyba jednym z bardziej szanowanych i rozpoznawanych. Fotografa świetnego z wyrobioną pozycją i będącego autorem wielu zdjęć kojarzonych chyba przez każdego. Słynna Afganka – to chyba zdjęcie, które zna każdy nawet niefotografujący.

Obraz

Okazuje się jednak i jest to troszkę przerażające, że zarzuca się temu fotografowi modyfikacje zdjęć, które raczej w magazynie typu NG nie powinny być akceptowane. Nie chodzi tu tylko o zdjęcia z Kuby z charakterystycznym kawałkiem sklonowanego słupa od znaku drogowego. Chodzi również, czy może przede wszystkim, o kilka fotografii, z których usunięto „przeszkadzające osoby”.

Obraz
© © Steve McCurry
Obraz
© © Steve McCurry

Owszem, jeśli przyjrzę się dwóm zdjęciom, odnoszę wrażenie, że to „poprawione” wygląda lepiej. Co jednak na to etyka fotografa NG? Z drugiej strony, czego się spodziewać po fotografach w czasach, gdy sportowcy na największych zawodach mają poukrywane silniki w rowerach.

To jak? Czy powinniśmy usuwać niechciane elementy, czy nie?

W maju zrobiłem to zdjęcie:

Obraz
© © Marcin Dobas

Niestety, prawda jest taka, że takiego zdjęcia nie udało mi się zrobić, bo jakiś „białas”, a w zasadzie „białaska”, weszła mi w kadr. Nacisnąłem na spust migawki o ułamek sekundy za późno i cała scena została zepsuta przez całkowicie niepasującą tam osobę. Na szybko, bez wielkiego zaangażowania, wyciąłem tę osobę retuszując zdjęcie, jadąc autobusem przez Antyatlas i korzystając z oprogramowania w laptopie. Zatem, jak było naprawdę i jakie zdjęcie zrobiłem?

Obraz
© © Marcin Dobas

Naprawdę było tak… Prawda, że dwie różne fotografie? Znów pytanie pewnie, do czego to zdjęcie będzie nam potrzebne i jak je traktujemy. Ta sama obrobiona fotografia opublikowana w gazetce szkolnej być może się obroni, jednak wysłana na konkurs fotografii prasowej, z miejsca powinna zostać zdyskwalifikowana. To samo tyczy się publikacji. Podejrzewam, że w gazecie FAKT ma szanse być opublikowane (wydaje mi się, że nie zostanie to uznane jako zbyt daleko idąca obróbka), zaś w magazynie National Geographic byłoby to już problematyczne.

Sądzę jednak, że analizując samo zdjęcie i pracę fotografa – inaczej odbieramy jedno, a inaczej drugie ze zdjęć. Wycięcie tej osoby tak, aby to było niezauważalne dla kogoś dysponującego wprawą i tabletem graficznym, to jakieś 3 minuty roboty. Gdy nie mamy zdjęcia do porównania, to nawet na kolanie wykonany retusz trudny jest do wyłapania. Przy zdjęciu porównawczym już zdecydowanie łatwiej zauważyć ślady obróbki.

Pytanie tylko czy powinniśmy tak nasze zdjęcia obrabiać? Gdzie jest granica? Czy jeśli zdjęcia nie udało nam się zrobić albo to, co zrobiliśmy, nam nie pasuje – czy powinniśmy za pomocą Photoshopa usuwać niechciane elementy. Wciąż wierzę, że nie i wciąż wierzę, że są ludzie, którzy trzymają się etyki zawodowej. Trudno jednak nie powątpiewać, gdy osoby będące ikonami fotografii są przyłapywane przez internautów na tego typu modyfikacjach.

Prawda jest taka, że jak to w etyce bywa – granica nie jest oczywista. Każdy za stosowne uzna co innego, a jedynie konkursy, regulaminy i stanowiska redakcji w jakiś sposób narzucają nam podobny punkt widzenia. Jeden uzna za OK usunięcie paproszka z matrycy, a inny zdyskwalifikuje zdjęcie, bo w kadrze przyrodniczej fotografii znajduje się słup będący efektem pracy człowieka.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia