Zabrałem Fujifilm X‑E3 w podróż po Europie. Mój subiektywny i praktyczny test
08.12.2017 12:10, aktual.: 26.07.2022 18:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Fujifilm X-E3 to jedna z ciekawszych premier ostatniego czasu, dlatego też chciałem mu się przyjrzeć z bliska. To dla mnie szczególny test, ponieważ zbiegł się z przeprowadzką do Portugalii, wiec aparat ten stał się jednym z moich kompanów w trasie przez całą Europę. Dodatkowo jest to mój pierwszy dłuższy kontakt z systemem Fujifilm i legendarną matrycą X-Trans. Emocje podgrzewały różne udoskonalenia i ciekawostki techniczne, których nie miał jego poprzednik.
Nowości - mały, ale wariat
Tryb śledzącego autofokusa, filmy 4K, dotykowy ekran, zdjęcia seryjne 8 kl./s (zamiast 7 kl./s) w tak kompaktowym korpusie brzmią bardzo zachęcająco. Co więcej, producent zapewnia, że bufor w tym modelu pomieści aż 62 pliki JPEG lub 23 nieskompresowane pliki RAW. Wszystko to odróżnia X-E3 od jego poprzednika Fujifilm X-E2s oraz oczywiście od jeszcze starszego Fujifilm X-E2. Co najważniejsze, w środku aparatu znajdziemy 24-megapikselową matrycę APS-C X-Trans CMOS III wspieraną przez procesor X-Processor Pro, który odpowiedzialny jest za obróbkę obrazu w tak zaawansowanym aparacie jak średnioformatowy Fujifilm GFX 50s. Ten sam przetwornik znajdziemy w modelu Fujifilm X-T2 i warto wiedzieć, że w X-E3 nie zastosowano filtra dolnoprzepustowego. Jak na korpus tej wielkości i z tej półki dostał bardzo zaawansowany 326-punktowy, hybrydowy system autofokusa rodem z umiejscawianego o oczko wyżej X-T2. Pewne zmiany zaszły też w ergonomii aparatu, szczególnie wokół ekranu LCD, czemu przyjrzymy się z bliska. Wszystko brzmi świetnie, biorąc pod uwagę, że sam korpus aparatu można kupić już za 3900 zł. Zerknijmy teraz na szczegóły.
Fujifilm X-E3 | |
---|---|
Producent | Fujifilm X-E3 |
Data premiery | 2017 |
Rodzaj | Aparat bezlusterkowy |
Rozdzielczość matrycy | 24.3 Mpix |
Nośniki zapisu | SD |
Konstrukcja, wykonanie i ergonomia: blisko, blisko, ale wciąż ...
Korpus aparatu wykonany jest ze stopu magnezu i elementów aluminiowych w charakterystycznej dla tej marki stylistyce retro. Fujifilm X-E3 dotępny jest w dwojakiej kolorystyce: czarny oraz czarny ze srebrnym górnym panelem, który podoba mi się bardziej. Miłym zaskoczeniem jest jego waga (287 gramów bez baterii i karty), jest nieco lżejszy od swojego poprzednika i oferuje więcej możliwości. Wszystko to w jeszcze bardziej kompaktowym korpusie aparatu. Zawsze zwracam na to uwagę, ponieważ w podróży ma to dużo znaczenie, a noszenie ciężkich aparatów na dłuższa metę jest męczące, co znacznie wpływa na kreatywność. Aparat na mój gust prezentuje się bardzo ładnie.
Minusem jest bardzo płytki grip, który daje się we znaki przy założeniu na bagnet cięższych obiektywów profesjonalnych. Dla przykładu, po kilkugodzinnym plenerze w Amsterdamie, konkretnie bolał mnie od niego nadgarstek. Wprawdzie grip poprawił się względem poprzednich modeli z tej serii, ale wypada słabiej niż na przykład w konkurencyjnych Sony A6300 / Sony A6500. Fajną rzeczą w tym modelu jest pojawienie się dwóch pokręteł, jedno z przodu aparatu, a drugie z jego tyłu, które pozwalają szybko obsługiwać bezlusterkowca w trybie manualnym. Osobiście bardzo to doceniam. Z nowości, pod pokrętłem zmiany czasu otwarcia migawki znalazł się mały przełącznik, dzięki któremu jednym ruchem można przejść w tryb pełnej automatyki.
Fujifilm X-E3 Tutorial
Na tylnej ściance, przy prawym górnym rogu wyświetlacza LCD pojawił się mały, plastikowy dżojstik umożliwiający wybór punktu ostrości w trybie AF (element ten nie jest programowalny z poziomu menu). Nie będę się rozpisywał, ponieważ dużo szczegółów na temat obsługi aparatu zawarłem w filmie powyżej. Subiektywnie, najciekawszy jest przycisk Q, poprzez który mamy dostęp do wszystkich najważniejszych ustawień aparatu z dotykowego menu.
Ciekawostką są gesty polegające na przeciąganiu palca z prawej, lewej, dolnej lub górnej krawędzi ekranu dając szybki dostęp na przykład do balansu bieli lub czułości ISO. Na obudowie znalazł się tez programowalny przycisk Fn (Function), który fabrycznie odpowiedzialny jest za ustawienia fotometrii.
Na dole jest oczywiście gwint na stopkę statywu oraz otwierana klapka dająca dostęp do baterii i karty SD. Oryginalne baterie mają pojemność 1260 mAh i według producenta wystarczą na około 350 zdjęć z włączonym ekranem LCD lub około 50 minut filmowania w 4K z wyłączoną detekcją twarzy. W rzeczywistości, podobnie jak w większości bezlusterkowców, bateria wyczerpuje się dość szybko, dlatego warto zainwestować w jedną lub więcej dodatkowych sztuk. Na szczęście model X-E3 wykorzystuje ten sam akumulator co jego poprzednik oraz flagowy Fujifilm X-Pro2, co może ułatwić życie osobom posiadającym i rozwijającym ten system. Na rynku akumulator ten dostępny jest pod nazwą NP-W126 oraz NP-W126S. Jedyną różnicą jaką udało mi się ustalić między nimi to ulepszony system odprowadzania ciepła, szczególnie przy filmowaniu w 4K, którym charakteryzuje się model z oznaczeniem 'S' na końcu.
Na przedniej ściance aparatu oprócz jednego z pokręteł oraz przycisku do zmiany obiektywu, znajduje się elegancki, łatwy w obsłudze, utrzymany w stylistyce retro przełącznik autofoksu, który pozwala na przełączanie pomiędzy trybem pojedynczym, ciągłym i manualnym. Dla osób początkujących w systemie Fujifilm to istotna informacja, ponieważ można sporo się naszukać tej funkcjonalności w menu a niespodzianka kryje się z przodu w miejscu nie najbardziej wyeksponowanym.
Moją osobistą uwagą dotyczącą ergonomii, która stoi na przyzwoitym poziomie jest fakt, że guziki i dżojstik aparatu są małe, a obsługa niezbyt intuicyjna i wymagająca przyzwyczajenia. Przyciski łatwo jest wcisnąć przypadkowo, a podczas fotografowania przez wizjer często nosem zmienia się obszar ostrości. To tak na marginesie ciekawy gadżet, że autofokus na ekranie dotykowym można obsłużyć fotografując przez wziernik. Minusem jest też niezbyt wygodne w obsłudze menu dotykowe aparatu, które finalnie wolę obsługiwać dżojstikiem. A przecież interfejsy dotykowe aplikacji do fotografowania potrafią działać całkiem gładko w tanich smartfonach. Jakość wyświetlacza LCD jest bardzo dobra, a dostęp do podstawowych jego ustawień jest łatwy z szybkiego menu pod przyciskiem Q.
Na obecny stan rynku aparatów fotograficznych dużą niedogodnością jest brak uchylnego ekranu, szczególnie dla zaawansowanych filmowców, ale również dla fotografów lubiących niską perspektywę, do których się zaliczam, co utrudnia to pracę aparatem. Mimo tych mankamentów, są tez duże plusy, na przykład złącze micro USB 2.0, którym można ładować baterię i które jest kompatybilne ze zdalnym wyzwalaczem Fuji RR-90, złącze micro HDMI (typ D) oraz wejście mikrofonowe 2,5 mm.
Ostatnią rzeczą związaną z ergonomią jest coś, co zainteresuje filmowców. Większość profesjonalnych obiektywów dość gwałtownie wystaje z dołu poza korpus aparatu, co utrudnia lub uniemożliwia zapięcie takiego zestawu na profesjonalne głowice. Przykład poniżej.
Po przyzwyczajeniu się aparatem Fujifilm X-E3 pracuje się przyjemnie, a na największą pochwałę zasługują rewelacyjne obiektywy Fujinon (do dyspozycji miałem Fujinon XF 16-55mm f2.8 oraz XF 56mm F1.2 APD). Miałem nadzieję zachwycić się tym aparatem, ale na wstępie muszę wspomnieć, że aparat ma poważny problem techniczny. Otóż pomimo bardzo zaawansowanego systemu autofokusa w trybie wyboru pola ostrości aparat ma bardzo duże opóźnienie od ustawienia ostrości do możliwości wyzwolenia migawki. W praktyce wyglądało to tak: wybierałem punkt, w którym chciałem, żeby zdjęcie było ostre, po czym czekałem około 1-2 sekund z wciśniętym spustem migawki i dopiero po tym czasie aparat umożliwiał mi wykonanie zdjęcia. Być może jest to problem, który zostanie rozwiązany aktualizacją firmware. Na stan obecny jednak aparat, który ma dużą rzeszę zwolenników wśród fotografów ulicznych, w funkcjonalności w tej dziedzinie fotografii ważnej, mocno nie domaga. Dla przykładu, próbując sfotografować przepływającą barkę w amsterdamskim kanale, miałem dokładnie zaplanowany kadr i moment w którym chciałem zrobić zdjęcie, ale łódź zdążyła w połowie wypłynąć z kadru, zanim aparat umożliwił mi wykonanie fotografii. Generalnie autofokus pomimo ogromnego zaawansowania technicznego nie przypadł mi do gustu. Zdarzało się, że w trybie C (continous) zupełnie się gubił i robił tak zwaną „pompkę”. Dla równowagi działa szybko, sprawnie i celnie w trybie śledzenia. Fajna jest też funkcja wykrywania twarzy i oczu i ta przypadła mi do gustu najbardziej.
Najnowsza matryca X-Trans III w większości zastosowań sprawdziła się świetnie i daje bardzo zadowalające wyniki. Ci z was, którzy znają moje pozostałe artykuły wiedzą, ze duże znaczenie ma dla mnie zakres tonalny i możliwość wyciągania ciemnych części obrazu. Na tym polu Fujifilm X-E3 wypada bardzo dobrze. Przykład cieni podciągniętych na 100% w Adobe Camera Raw poniżej.
Kolejnym polem, w którym aparat robi świetną pracę to ziarno. W fotografii stockowej, w której się specjalizuję, niski poziom szumów ma ogromne znaczenie, a ten w Fujifilm X-E3 do wartości ISO 1600 jest w pełni akceptowalny bez odszumiania. Przy wysokich wymogach większości banków zdjęć w tej dziedzinie to naprawdę bardzo dobry wynik. Tam, gdzie niski poziom szumów nie ma aż tak dużego znaczenia, na przykład w fotografii ślubnej, aparat zachowuje się bardzo przyzwoicie aż do czułości ISO 12800. Super jak na tego małego zawodnika. Przy przełączeniu na migawkę mechaniczną, mamy dostęp do rozszerzonego zakresu wartości ISO 100, 125, 160, 25600, 51200. Poniżej test całego standardowego zakresu ISO oczywiście z wyłączonym odszumianiem.
W poprzednim paragrafie wspomniałem o migawce mechanicznej. Rozwijając nieco ten wątek, Fujifilm X-E3 wyposażony jest też w migawkę elektroniczną. Maksymalna szybkość tej pierwszej to 1/4000 sekundy, natomiast elektronicznej to 1/32000 sekundy. Istnienie tej drugiej może ucieszyć wszystkich szczęśliwych posiadaczy jasnych obiektywów. Są też fajne opcje dla tych, co lubią iść w drugą stronę, czyli na przykład dla mnie. Aparat oprócz trybu Bulb do 60 minut oferuje 15 minut naświetlania po wybraniu trybu T na pokrętle czasu otwarcia migawki. Łza się w oku kręci, kiedy w cyfrowy aparat można wkręcić klasyczny "analogowy", mechaniczny wężyk spustowy. Jest to fajny bajer w linii bezlusterkowców Fujifilm. Kolejny spory plus to zaawansowany interwałometr dostępny od razu w oprogramowaniu aparatu zamiast w osobnej, płatnej aplikacji tak jak to jest w stajni Sony.
Z wszystkich aparatów, które miałem okazje testować Fujifilm oferuje najbardziej użyteczne zestawy gotowych ustawień jpg (preset). W szczególności mam na myśli funkcję symulacja filmu, dzięki której możemy szybko osiągnąć wygląd klasycznych materiałów światłoczułych produkowanych przez firmę Fujifilm. Wśród nich takie legendy jak Provia, Velvia, Astia i Acros oraz mój ulubiony Classic Chrome. Poniżej prezentuję wygląd wszystkich dostępnych ustawień.
Do tego, po naciśnięciu guzika drive i wybraniu funkcji filtry zaawansowane mamy dostęp do popularnych w wielu innych aparatach efektów jak aparat zabawkowy, efekt miniatury, wysoka tonacja, niska tonacja czy dość zabawna funkcja selektywnego koloru.
Wprawdzie osobiście zawsze fotografuję w formacie RAW, to pliki jpg, które aparat produkuje są na bardzo wysokim poziomie i naprawdę dużo da się ustawić w samym korpusie. Dla przykładu możemy regulować jasne i ciemne tony obrazu za pomocą funkcji przyciemnij ton/podświetl ton oprócz zaawansowanych możliwości ingerencji w balans bieli, ostrość oraz redukcję zakłóceń. Jak do samej jakości jpg trudno mieć zarzuty, to problem pojawia się przy dłuższych czasach otwarcia migawki. Praktycznie od 5-sekund wzwyż aparat bardzo długo przetwarza obraz. Przy 30 sekundach trwa to właściwie tyle co samo naświetlenie zdjęcia. Jest to znana mi niedogodność ze starszej konstrukcji aparatów, która mam nadzieje niedługo zniknie.
Jak wiadomo, matryce z serii X-Trans mają swoją własną, specyficzną konstrukcję, a co zatem idzie też charakterystyczną dla nich plastykę obrazu, która przez wielu jest bardzo ceniona. Niemniej jednak, po to są testy, żeby przyjrzeć się tematowi z zimną krwią, w związku z czym poniżej zamieszczam 100% zbliżenie z niemodyfikowanego pliku RAW. Można tu zaobserwować dość ciekawy efekt plastyczny jakby małych pociągnięć pędzlem. Obraz ten jest ostry, ale ma inną, nieco bardziej miękką strukturę od konkurenta w postaci Sony A6300 lub nawet starszego Sony A6000 (na trzecim zdjęciu efekt ten jest najlepiej widoczny).
Ujęcia wideo, które produkuje Fujifilm X-E3 są na bardzo wysokim poziomie. 4K z prędkością 30 klatek na sekundę ma bitrate 100Mbps, czyli całkiem niezły wynik. W rozdzielczości 3840x2160 pikseli oprócz podanej wcześniej wartości, mamy również do wyboru 24 lub 23.98 klatek na sekundę. Ale to, co najbardziej mnie ujmuje to możliwość zastosowania symulacji klasycznego filmu w nagraniach wideo - fajna funkcjonalność i klucz do stylistyki starszych produkcji filmowych. Poniżej zamieszczam kilka przykładów ilustrujących jakość nagrań wideo (niestety po kompresji youtube).
Fujifilm X-E3 4k Test Take 3
Fujifilm X-E3 4k Test Take 2
Fujifilm X-E3 4k Test Video
Miło, że aparat może też nagrywać w 1080p z prędkością 60 klatek na sekundę oraz alternatywnie z prędkością 50, 29.97, 25, 23.98 klatek na sekundę. Kilka razy w tym teście porównuję testowanego bezlusterkowca do Sony A6300 i zauważyłem jedną znaczącą przewagę na korzyść Fujifilm X-E3. Mianowicie, praktycznie niezauważalny efekt rolling shutter, szczególnie przy filmowaniu w UHD, z którym mocno boryka się jego konkurent. Poniżej kilka przykładów ujęć wideo w rozdzielczości UHD.
Fujifilm X-E3 to bardzo zaawansowany i ciekawy aparat, który po bliższym przyjrzeniu ma sporo do zaoferowania. Jest też dużym krokiem naprzód względem jego poprzednika X-E2s jak napisałem we wstępie. Nie obyło się jednak bez wpadek takich jak problemy z działaniem autofokusa w trybie wyboru pola ostrości, gubienie się w trybie C, brak uchylnego ekranu i powolnej pracy z długonaświetlanymi zdjęciami. Jak na nowość, aparat ma przystępną cenę, gdyż sam korpus można kupić za 3900 zł, co plasuje go pomiędzy Sony A6300, a Sony A6500.
Nie sposób nie docenić ewidentnych starań producenta tego bezlusterkowca, żeby swoim użytkownikom zaproponować coś więcej. Oprócz wspomnianych wcześniej bogatych funkcji optymalizacji plików jpg oraz plików wideo MOV znajdujemy tutaj ciekawą funkcjonalność bezprzewodową, ponieważ obok modułu Wi-Fi na pokładzie jest rzecz unikatowa, czyli moduł łączności bluetooth.
Aparat ten na pewno mogę polecić wszystkim, którzy pragną osiągnąć satysfakcjonujące rezultaty bez obróbki, czyli mówiąc w żargonie „prosto z puszki”.
- Brak
- Brak